Podobno pewna
"mądra baba", która umiała wróżyć i znała się na czarach,
przepowiedziała kiedyś matce małego Andersena, że Hans Christian "będzie miał
więcej szczęścia, niż na to zasługuje - będzie jak dziki ptak, który wysoko lata i stanie się wielki i wytworny", a Odense,
gdzie się urodził, zabłyśnie kiedyś światłem na jego cześć. Nie ma wątpliwości,
że wróżba się sprawdziła - baśnie Andersena przetłumaczono na ok. 150 języków, a
w samej tylko Anglii ukazało się ponad 500 wydań w 25 różnych przekładach. To
właśnie im zawdzięcza swoją popularność, chociaż nigdy nie chciał być uważanym
za autora literatury dziecięcej. "Jestem przekonany - pisał - że baśnie podobają
się ludziom bez względu na ich wiek. Dzieci
zwracają głównie uwagę na bohaterów i wydarzenia, podczas gdy dorosłych interesuje
raczej ich głębszy sens". Wielu krytyków dopatruje się geniuszu Andersena w tym,
że tak naprawdę nigdy nie wydoroślał - postrzegał naturę, wydarzenia, ludzi i przedmioty tak, jak to czynią dzieci: z wrodzoną ciekawością, bez
dystansu, poprzez pryzmat wyobraźni i tak je opisywał. Nie znaczy to wcale, że tworzył
idylliczne obrazy - w świecie jego baśni radość sąsiaduje ze smutkiem, wiara i
miłosierdzie z niewdzięcznością, biedą i głupotą. Spotykamy w nich zaczarowane
lasy, drzewa, które śniły, gadające ptaki i zwierzęta, ale także mroczne,
chylące się ku ruinie domy zamieszkiwane przez zaniedbanych, nieszczęśliwych starych
ludzi, czy matki porzucające własne dzieci. Wielkie piękno i trwała wartość baśni
Andersena polega na tym - twierdzi Annis Duff - że pokazują one życie takim, jakie ono
jest, narodziny na początku i śmierć na końcu, a pomiędzy nimi dziwaczna mieszanina
łez i śmiechu. Andersen nie zmienia naturalnego porządku
rzeczy tylko po to, by doprowadzić do szczęśliwego zakończenia, łagodnie i cierpliwie
uczy, że życie nie zawsze ma pogodną twarz, bywa drapieżne i pełne goryczy, ale jest
też w nim miejsce na radość i śmiech.
W podobnej konwencji utrzymany został
scenariusz spektaklu Jak zdobyć korzec złota...
autorstwa Waldemara Żyszkiewicza. Akcja sztuki jest w pewnym sensie dalszym ciągiem
mniej znanej baśni Andersena pt. Mały Klaus i Duży Klaus.
Rzecz dzieje się tuż przed jarmarcznym
straganem pana Klausa. Właściciel postanawia zwabić jak najwięcej klientów dając
przedstawienie teatrzyku lalek. Nad ciągłością opowiadanej historii czuwa Loke -
prześmiewca, który puentuje, dopowiada nie znane widzom wątki i wygłasza morały.
Wszystko to nawiązuje do tradycji komedii
Powrót