Zobacz opis Zobacz opis sztuki: PINOKIO
Kategoria BTL Klasyka
KATEGORIA WIEKOWA Dla rodziny
CZAS TRWANIA 75 minut

PINOKIO

OPIS / OVERVIEW

PINOKIO

według Carlo Collodiego

Pinokio – najsłynniejszy chyba pajacyk na świecie, bohater powieści Carla Collodiego, niezliczonych filmów, spektakli i innych dzieł kultury, zawitał na scenie Białostockiego Teatru Lalek oraz Opery i Filharmonii Podlaskiej!

Drewnianą lalkę stworzył cieśla Dżepetto, który chciał, by jego samotne życie rozjaśniła obecność syna. A ponieważ wystrugał ją zz magicznego drewna, Pinokio niespodziewanie ożył. I choć dobroduszny Dżepetto niezwykle cieszy się z niezwykłego towarzystwa, synek jest krnąbrny i buńczuczny. Jest jednak tego dobra strona – dzięki temu Pinokio nieustannie przeżywa niesamowite przygody i niezmiennie od wieków już jest ulubieńcem młodszej i starszej publiczności. Nawet najbardziej wymagającą kilkuletnią publiczność zaciekawią niesamowite dzieje marionetki, a dobre zakończenie bajki stanowi jednocześnie życzliwy morał.

Carlo Collodi (1826–1890) – prawdziwy tato Pinokia – publikując 7 lipca 1881 r. w pisemku „Giornale per i Bambini” pierwszy odcinek przygód pajacyka zupełnie nie spodziewał się wielkiej sławy, jaką miało mu to przynieść.

„Pinokio” to koprodukcja Opery i Filharmonii Podlaskiej – Europejskiego Centrum Sztuki w Białymstoku i Białostockiego Teatru Lalek. Spektakl, skierowany do najmłodszej widowni, zawierać będzie liczne atrakcje – różnego rodzaju lalki oraz muzykę na żywo. Wystąpią aktorzy BTL, a towarzyszyć im będą muzycy z OiFP.

7 maja 2016
Premiera "Pinokia" w BTL
Zobacz

TWÓRCY / CREATORS

adaptacja / adaptation
Zbigniew Głowacki
reżyseria / direction
scenografia / scenography
Michał Wyszkowski
muzyka / music
Krzysztof Dzierma

OBSADA / CAST

ZAPOWIEDZI PRASOWE / PRESS ANNOUNCEMENTS

Opera i Białostocki Teatr Lalek połączyły siły. Dzieci się ucieszą

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 31.03.2016

ROZWIŃ

Sąsiadują ze sobą od kilku lat, teraz przyszedł czas na wspólne dzieło. Z początkiem kwietnia Białostocki Teatr Lalek oraz Opera i Filharmonia Podlaska ruszają ze wspólnie przygotowanym spektaklem - "Pinokiem". Jedna instytucja daje aktorów, druga muzyków, spektakl będzie grany na przemian w dwóch instytucjach.

Póki co - premierowy spektakl odbędzie się w sobotnie przedpołudnie (2.04), choć dzień wcześniej w piątek (1.04) - podczas premiery szkolnej "Pinokia" obejrzą pierwsi i najlepsi recenzenci - dzieci. W kwietniu spektakl wystawiany będzie w sali kameralnej opery, w maju - w Białostockim Teatrze Lalek, w czerwcu - znów w operze, a po wakacjach - powtórnie w BTL.

- Ta koprodukcja to pierwszy krok - taką wspólną realizacją zaczynamy, mam nadzieję, dłuższą współpracę. Jesteśmy sąsiadami, możemy się wymieniać energią i nawzajem wspomagać - mówi Jacek Malinowski, dyrektor Białostockiego Teatru Lalek i reżyser spektaklu według adaptacji Zbigniewa Głowackiego. - Nasz jest kompozytor, scenograf, aktorzy, opera wspiera nas pięcioma muzykami, i na początek użycza miejsce. Dlaczego Pinokio? Tekst Carlo Collodiego to ciekawy zapis relacji ojciec - syn, ale też relacji: artysta - i jego dzieło. "Pionokio" to tak naprawdę rzecz o dziele, które wymyka się twórcy spod kontroli, a potem, w jakiś sposób, niczym syn marnotrawny do niego powraca.

Historię najsłynniejszego pajacyka na świecie, niesfornego Pinokia wyrzeźbionego przez Dżepetta i uciekającego w świat - zna chyba każdy dorosły i każde dziecko. Nieustannie wzrusza, śmieszy, czasem też złości. Mimo upływu lat - pajacyk powołany do życia został 135 lat temu - historia jego dojrzewania nadal jest uniwersalna.

Na wozie i w brzuchu wieloryba

Krótki fragment spektaklu zaprezentowany dziennikarzom pokazuje, że będzie to opowieść barwna, wyczarowywana za pomocą lalek, żywego planu, teatru cieni, światła i muzyki na żywo. Pojawią się lalki animowane przed aktorem, pacynki, maski. Aktorzy wcielą się w kilka postaci, cały spektakl zaś realizowany będzie w konwencji teatru dell'arte.

Taka też jest scenografia - oszczędna i spełniająca wiele funkcji. To drewniany podest, parę skrzynek i wóz, który w zależności od sytuacji potrafi zamienić się w dom czy brzuch wieloryba. Jak mówi scenograf Michał Wyszkowski - jest w tym planie inspiracja drewnianym Podlasiem.

- Drewniane domy, płoty, drewno w ogóle - mam to za oknem każdego dnia - żartuje scenograf BTL, na co dzień mieszkający w Supraślu. - To ciepły ludowy materiał, z którego zrobione są również lalki.

Długi nos, kusy kubrak. Pinokio na scenie

Twórcą muzyki do spektaklu jest Krzysztof Dzierma, nieoceniony kompozytor z Białostockiego Teatru Lalek.

- Wykorzystujemy instrumenty na żywo, co się nieczęsto, ze względu na koszty, zdarza w teatrze, a daje fantastyczne możliwości. Te wszystkie akcenty, przerysowania, charakterystyczne dla konwencji dell'arte, podkreśla w spektaklu właśnie muzyka. A jest eklektyczna - pobrzmiewa w niej i Sycylia i Neapol i "Ojciec Chrzestny", ale też "Stawka większa niż życie" - opowiada Krzysztof Dzierma. Muzykę na żywo wykonywać będzie kwintet smyczkowy z Opery i Filharmonii Podlaskiej (I i II skrzypce, altówka, wiolonczela i kontrabas). - W operze muzycy mają dyrygenta, w spektaklu trudność jest taka, że trzeba zsynchronizować grę muzyków z aktorami czy ze światłem - mówi kompozytor. Taki spektakl to na pewno wyzwanie, z drugiej strony muzycy operowi wykonywali już muzykę na żywo do kilku operowych bajek muzycznych.

Kto, gdzie, kiedy

Spektakl trwa 75 minut bez przerwy, twórcy zapowiadają interakcję z dziecięcą widownią. Według reżysera to spektakl dla dzieci od 5 lat wzwyż.

Na operowej scenie kameralnej zobaczymy pięcioro aktorów BTL, którzy wcielać się będą w kilka różnorodnych postaci. Tytułową rolę gra Piotr Wiktorko, w pozostałych rolach zobaczymy Zbigniewa Litwińczuka, Łucję Grzeszczyk, Agnieszkę Sobolewską i Adama Zielenieckiego.

Premiera spektaklu - 2 kwietnia (godz. 12), premiera szkolna - 1 kwietnia (godz. 10). Kolejne spektakle - 5 kwietnia (godz. 11), 6 kwietnia (godz. 10), 12-15 kwietnia (godz. 10), 19-20 kwietnia (godz. 10, 12), 26 kwietnia (godz. 12).

Pinokio jako koprodukcja BTL i OiFP

Anna Kopeć, "Kurier Poranny", 31.03.2016

ROZWIŃ

Muzycy OiFP i aktorzy BTL połączyli siły i wspólnie stworzyli widowisko dla dzieci. Przygody pajacyka z muzyką na żywo grane będą w obu instytucjach, na początek w operze.

Takiej współpracy jeszcze nie było. Sąsiadujące ze sobą instytucje - Białostocki Teatr Lalek oraz Opera i Filharmonia Podlaska - przygotowują wspólne przedstawienie. Będzie to historia Pinokia - słynnego pajacyka, bohatera powieści Carla Collodiego.

- To bardzo interesujące doświadczenie, gdy obie instytucje się wspierają i uzupełniają swoje możliwości - mówi Jacek Malinowski, dyrektor Białostockiego Teatru Lalek oraz reżyser bajki muzycznej.

W „Pinokiu” zagrają aktorzy BTL. Towarzyszyć im będzie kwintet smyczkowy opery. Muzycy zagrają kompozycje przygotowane przez Krzysztofa Dziermę.

- Muzyka na żywo nadaje rytm i tempo całemu spektaklowi. Muzycy jak i aktorzy muszą słuchać się nawzajem. Tutaj nie ma dyrygenta, dyrygentem jest każdy gest i ruch aktorów na scenie - mówi kompozytor.

- Ilustracja muzyczna wykonywana na żywo nie jest dziś powszechnym zjawiskiem w teatrach - zauważa Malinowski. - Dodatkowo aktorzy, którzy wcielają się w kilka postaci, zaśpiewają też sporo piosenek.

„Pinokio” w adaptacji Zbigniewa Głowackiego to spektakl utrzymany w duchu wędrownej komedii ludowej, którą wystawia trupa artystów. Scenografię, którą zaprojektował Michał Wyszkowski, stanowi kolorowy drewniany wóz, podłoga złożona z desek i kilka rekwizytów. W spektaklu wykorzystanych będzie sporo elementów teatru animacji: Pinokio to lalka prowadzona przed aktorem, są też klasyczne pacynki, maski i teatr cieni. Te pomysły powinny się spodobać nie tylko najmłodszym widzom.

Premiera bajki w sobotę, 2 kwietnia, o godz. 12 na scenie kameralnej opery. Premiera szkolna odbędzie się w piątek o godz. 10. Kolejne spektakle 5, 6, 12, 13, 14, 15, 19, 20, 26 kwietnia. W maju spektakl będzie wystawiany w BTL.

GALERIA / GALLERY

RECENZJE / REVIEWS

BTL i OiFP. Pinokio

Jerzy Doroszkiewicz, "Kurier Poranny", 2.04.2016

ROZWIŃ

Któż nie chciałby zamiast mozolnie się uczyć, zostać od razu sławnym aktorem? Po co ciężko pracować, kiedy wystarczy podlać kilka groszy, by wyrosła fortuna? Dylematy Pinokia w XXI wieku są tak samo aktualne, jak sprzeczne opinie lekarzy deliberujących przy łożu pacjenta.

O wielkim potencjale, jaki tkwi w duchu, bo przecież nie tylko w budynku, aktorach, scenografach, kompozytorach, czy wreszcie reżyserach jacy pracują pod szyldem Białostockiego Teatru Lalek, pięknie opowiedziała w swojej białostockiej legendzie Marta Guśniowska. Poetka, jak lokalna Pytia, zauważyła, iż duch czasem odwiedza operę, lecz nie straszy widzów. Ten dobry duch BTL-u bawi, wzrusza, daje mnóstwo pozytywnych emocji widzom w każdym wieku. Choć bądźmy szczerzy – starsi lepiej pamiętają rozliczne wydania baśni Carla Collodiego z ilustracjami niezrównanego Jana Marcina Szancera niż dzieciaki bombardowane kucykami Pony i Transformersami. A jednak – duch teatru działa i na nie.

Wystarczy, że aktorzy zaczną śpiewać pierwszą z wielu piosenek, jakie ożywiają i ilustrują akcję spektaklu, by uśmiechy pojawiły się na twarzach widzów w każdym wieku, zaś kiedy na scenie pojawi się gibki i skoczny, wręcz jak żywy – bajkowy świerszcz – tylko największy malkontent nie da się zaczarować wizji reżysera spektaklu, a przy okazji dyrektora BTL – Jacka Malinowskiego.

Wizja to równie zacna, co przewrotna. Wykorzystując estetykę komedii ludowej prezentowanej przez wędrowną trupę podróżującą po wsiach i miastach magicznym wozem. Raz staje się on mieszkaniem ubogiego Dżepetta, z prawdziwym kominkiem, z którym nie ma żartów, innym razem kurnikiem pełnym żarłocznego drobiu, bo to że może być sceną teatru pacynek, to chyba w tej sytuacji oczywiste. Scenograf Michał Wyszkowski wyczarowuje z niego także brzuch rekina, choć zębiszcza z kartonu w połączeniu z teatrem cieni mnie akurat skojarzyły się ze zrobionym z tektury telewizorkiem, w którym przewijało się rysunkowe historyjki. No tak, wtedy nie było smartfonów.

Zbigniew Głowacki, autor adaptacji, nadaje bohaterom bajki mnóstwo współczesnych cech. Wkłada w ich usta proste piosenki, które mogą poruszyć wrażliwość dzieciaków, rozbawić świetnymi interpretacjami (znów kłaniam się świerszczowi), a dorosłych rozbawić do rozpuku dialogiem nad stanem zdrowia drewnianej lalki.

Krzysztof Dzierma, nadworny kompozytor BTL, tym razem puścił wodze fantazji, każdej z piosenek czy ilustracji muzycznych nadając innych charakter. Od typowo musicalowo-kabaretowego wstępu, po komiczny song świerszcza, aż do radosnego finału. Kiedy naiwna kukła czeka, że zakopane w ziemi pieniądze ulegną cudownemu rozmnożeniu, starsi w nutach płynących spod palców kwintetu smyczkowego OiFP mogą doszukać się motywów z polskiego filmu wszech czasów – „Ziemi obiecanej” inni pewnie będą skłonni podążać tropem „Ojca chrzestnego”. Do filmowych skojarzeń nawiązuje też bliska finałowi wędrówka Pinokia, którą animujący lalką Piotr Wiktorko odgrywa w manierze przypominającej slow motion albo bieg z komedii slapstickowej. Ktoś z widowni dorzucił też poradę „biegnij Forrest, biegnij”, a zatem ta adaptacja naprawdę bawi i starszych i młodszych.

O ile animujący lalką Pinokia może sobie pozwolić na oddech, to pozostała czwórka aktorów dwoi się i troi. Zbigniew Litwińczuk i Adam Zieleniecki zmieniają maski, czasem wyglądają jak bohaterowie całkiem dorosłych horrorów, które choć rozgrywają się w sceneriach wesołych miasteczek, to pełne są prawdziwych trupów. Nie mniejszą pracę wykonują Łucja Grzeszczyk i Agnieszka Sobolewska – świetnie śpiewające i znakomicie obsadzone w swoich postaciach. Co prawda ze względu na kostium nieco kojarzący się z wizerunkami Matki Boskiej Bolesnej i białymi skrzydłami dzieci mylą dobrą wróżkę z aniołem, ale nikt chyba za to nie pomyli wspominanego tu już kilka razy świerszcza. Tak, w tej roli absolutnie kradnie scenę Łucja Grzeszczyk.

„Pinokio” to kolejna świetnie wymyślona i zagrana bajka rodem z BTL. Brzmienie żywego kwintetu, którego potencjał w pełni wykorzystał Krzysztof Dzierma, dodaje jej jeszcze więcej energii, choć wierzę, że ci aktorzy, nawet śpiewając a capella podbiliby niejedno serce i młodszych i starszych widzów. Polecam osobom w absolutnie każdym wieku.

Nie możecie przegapić tej produkcji. Opera i BTL łączą siły

Anna Dycha, bialystokonline.pl, 7.04.2016

ROZWIŃ

Opera i Filharmonia Podlaska oraz Białostocki Teatr Lalek rozpoczęły współpracę. Jej efekt jest wielce udany. Bajkę muzyczną "Pinokio" powinni zobaczyć widzowie w każdym wieku.

Świetna gra aktorów, przebojowe piosenki, muzyka grana na żywo i nieśmiertelna historia drewnianego pajacyka. W "Pinokiu" artyści dwóch białostockich instytucji łączą siły. Bajkę wyreżyserował bowiem Jacek Malinowski, dyrektor BTL-u, zagrali aktorzy-lalkarze tej placówki, scenografię i muzykę przygotowali współpracujący z nią artyści - Michał Wyszkowski i Krzysztof Dzierma. Z kolei muzykę na żywo grają w przedstawieniu muzycy Opery i Filharmonii Podlaskiej - dokładnie kwintet smyczkowy.

Sceniczny majstersztyk

Drewnianą lalkę stworzył cieśla Dżepetto, który chciał, by jego samotne życie rozjaśniła obecność syna. Marionetkę wystrugał z magicznego drewna, więc Pinokio niespodziewanie ożył. Dżepetto cieszył się z synka, ale ten jest krnąbrny i buńczuczny. Jest jednak tego dobra strona - dzięki temu Pinokio nieustannie przeżywa niesamowite przygody. By wreszcie uzmysłowić sobie, że najważniejsze są miłość i przyjaźń.

Historię Carla Collodiego o drewnianym pajacyku doskonale znają i dzieci, i ich rodzice. Jest też ona świetnym materiałem do wystawienia w teatrze lalkowym. Gdy do tego dołożyć piosenki i muzykę na żywo, wychodzi prawdziwy majstersztyk.

Błyskotliwi aktorzy i oryginalne pomysły

Reżyser "Pinokia" zdecydował się na estetykę commedii del'arte, w której wędrowna trupa podróżuje po miasteczkach wozem. A wóz ten jest prawdziwie magiczny. Raz jest domem Dżepetta, raz teatralną sceną dla pacynek, a raz... kurnikiem. Pomysłowy scenograf postawił na drewno, które kojarzyło mu się z Podlasiem. Nawet wyrastające ze sceny drzewo powstało z drewna.

Nie tylko warstwa scenograficzna bajki jest atrakcyjna. Aktorzy tworzą brawurowe kreacje. Serce kradnie Łucja Grzeszczyk. Od Świerszcza wprost nie można oderwać oczu! Cała jednak obsada spisuje się znakomicie (żadne to zaskoczenie dla widzów Białostockiego Teatru Lalek). W "Pinokiu" zobaczyć można także: Agnieszkę Sobolewską, Zbigniewa Litwińczuka, Adama Zielenieckiego i Piotra Wiktorko.

Jak przystało na ludową komedię, aktorzy grają po kilka ról. Łucja Grzeszczyk z powodzeniem może być Świerszczem w błyszczącym, zielonym kostiumie, ale świetnie sprawdza się też jako Lis (pomocne w tej metamorfozie bohaterów są maski przywdziewane przez aktorów). Jedynie Piotr Wiktorko skupić się może na animowaniu lalki Pinokia (skomplikowana konstrukcja ze zdejmowanymi butami i otwieranym miejscem na serce).

W spektaklu roi się też od niebanalnych pomysłów. By wymienić tylko sceny z podświetlonymi kunami, teatrem cieni w brzuchu rekina czy płynącym statkiem (złożona z papieru łódka i aktorzy poruszający drewnianymi wiosłami).

"Teatro magico" z muzyką na żywo

Kolejny mocny punkt spektaklu to muzyka napisana przez Krzysztofa Dziermę. Usłyszeć w niej można fascynacje Sycylią, "Ojcem chrzestnym", "Stawką większą niż życie", a nawet Pendereckim. To dopiero eklektyzm! Pełen wyobraźni kompozytor, pełne finezji i luzu wykonanie - takie połączenie gwarantuje sukces. Warto na spektakl pójść kilka razy, by wsłuchać się dokładnie w partyturę i wyszukiwać kolejne muzyczne "smaczki". Dodatkowo akcję bajki ożywiają piosenki z powodzeniem wykonywane przez aktorów.

"Pinokio" przypadnie do gustu nie tylko widowni wychowanej na bajkach BTL-u (reakcje najmłodszych są entuzjastyczne). Spodoba się wszystkim miłośnikom teatru na najwyższym poziomie. Odkryją bowiem prawdziwy "Teatro magico".

W kwietniu (12, 13, 14, 15, 19, 20 i 26) bajkę można obejrzeć na scenie kameralnej OiFP. W maju będzie grana w BTL-u, a w czerwcu ponownie wróci do Opery. Trzeba zobaczyć!

Pinokio bez lukru. Świetna zabawa dla małych i dużych

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 11.04.2016

ROZWIŃ

W ekspresowym tempie dostał od życia po nosie, dał się ogłupić, ograbić, wręcz prawie zabić. Na finał pyta: - Byłem choć trochę śmieszny? - Byłeś! - odpowiadają wszyscy: i duży, i mały. Był, faktycznie, jeszcze jak. Był też refleksyjny, rozczulający, przerażający. "Pinokio" w jednym łączy najlepsze tradycje teatru lalkowego, kabaretu, koncertu, w którym humoru mnóstwo, morału tyle, ile trzeba. To cudowne cacko dla widza w każdym wieku.

Przy czym dorosłych może bawić zupełnie coś innego niż najmłodszych - tu każdy odnajdzie swoją niszę i inaczej odczyta aktorskie mrugnięcia okiem i inscenizacyjne smaczki. A tych jest zatrzęsienie. Koncept goni koncept, wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, zgodnie z tempem i literą słynnej włoskiej bajki Carlo Collodiego sprzed stu lat. W końcu nieustanne pakowanie się niesfornego pajacyka - na własne życzenie - w kłopoty oznacza też fabularne i sceniczne wolty. I tak właśnie jest w najnowszym spektaklu w reż. Jacka Malinowskiego według adaptacji Zbigniewa Głowackiego.

Ojciec chrzestny i spółka

Aktorzy z Białostockiego Teatru Lalek serwują je z wdziękiem, lekkością, jakby od niechcenia, choć roboty mają mnóstwo - przebiórki, piosenki, nastroje... tu wszystko zmienia się co chwila. Lalkarze to kompania zgrana, działająca jak sprawny mechanizm, co wiadomo nie od dziś. Teraz połączyli siły z zespołem po sąsiedzku - Opery i Filharmonii Podlaskiej. Jedna instytucja od siebie dała aktorów, reżysera, scenografa i kompozytora, druga - pięcioro muzyków, obie zaś - lokal, spektakl grany będzie bowiem na przemian w dwóch instytucjach. Wspólna produkcja, mariaż aktorów i muzyków okazał się strzałem w dziesiątkę - bardzo zniuansowana muzyka na żywo to bowiem, tak jak aktorzy - pełnoprawny bohater widowiska. Doskonale podkreśla zmiany planów czy nastroje postaci, punktuje humor, ale także spektaklowe sfery mroku, wydarzenia na swój sposób przepowiada, jak i dopowiada. Eklektyczne kompozycje Krzysztofa Dziermy zdają się przylegać do spektaklu jak dobrze skrojony kaftan. Ale to jednak zbyt duże indywidualności, by tak sobie grzecznie przylegały - jak mają ochotę, to żyją i własnym życiem - jakby też puszczały oko do widza, zabierały głos w sprawie, komentowały to i owo, podkreślały przerysowania, tak charakterystyczne dla konwencji dell'arte, wedle której utkany jest również ten spektakl. Pobrzmiewa tu Sycylia, słychać żart z "Ojca chrzestnego", są tęskne serenady, świetne zaaranżowane (i zaśpiewane) piosenki i wiele innych wątków muzycznych. Dobrany taki, a nie inny zestaw instrumentów stanowiący w pewnym sensie różne odcienie jednej barwy (I i II skrzypce, altówka, wiolonczela, kontrabas) w wykonaniu operowych muzyków brzmi tu wyśmienicie.

Gawrony jak prawdziwe

Historię najsłynniejszego pajacyka na świecie, niegrzecznego Pinokia wyrzeźbionego przez Dżepetta i uciekającego w świat - zna chyba każdy dorosły i każde dziecko. Nieustannie wzrusza, śmieszy, czasem też złości. Mimo upływu lat historia jego dojrzewania nadal jest uniwersalna. To na swój sposób bajkowa wersja syna marnotrawnego, który wraca do stęsknionego ojca - odmieniony, bo dostał od życia prztyczka w nos. Ale też dostał sporo wiedzy o świecie, napotkał bowiem osobników zarówno paskudnych, jak i całkiem sympatycznych. Perypetie miał barwne i dramatyczne - trafił do cyrku, na Pole Cudów, pieniądze rozmnażające w sposób cudowny, do psiej budy, gdzie miał pilnować kur, a nawet do brzucha wieloryba, po drodze przechodząc prawie że przywrócenie do życia.

A wszystko to na jednym podeście, na którym stoi parę skrzynek i kolorowy wóz, który sprytnie potrafi zamienić się w domek, cyrk czy kurzą fermę (świetna scenografia Michała Wyszkowskiego). Wóz to pełen niespodzianek co rusz uruchamianych przez aktorów - tu klapka, tam okienko, kawałeczek sznurka - i już mamy kominek z pełgającym ogienkiem, kurze gniazdo, cyrkowy teatrzyk czy uzbrojoną w zębiska paszczę. To też niezły popis teatralnej iluzji - ta barwna opowieść wyczarowywana jest za pomocą lalek animowanych przed aktorem, pacynek, masek, teatru cieni czy nakładanych na dłonie lalek-rękawic.

Jakież to zresztą rękawice... - tak naprawdę to prawdziwe najprawdziwsze, choć sepleniące gawrony. Przysiadły sobie na suchym drzewie, na którym ma zaraz skończyć Pinokio, i filozofują o kondycji przyszłego umarlaka, bo przecież " ja bardzo przepraszam, ale nie mogę się zgodzić z moim szanownym przedmówcą, bo jeśli umarły płacze, to chyba mu żal umierać?". Właścicielem dłoni - rękawic - gawronów jest Adam Zieleniecki i dysponuje nimi w bajce z takim humorem, że choć tematyka akurat trochę dramatyczna, to jednak do śmiechu pobudza.

Spektakl to emocjonalny przekładaniec - na scenie bywa też bardziej refleksyjnie - gdy np. Dżepetto (wiarygodny, bardzo "dżepettowy" Zbigniew Litwińczuk) skarży się Świerszczowi na swoją samotność, to już do śmiechu widowni raczej nie jest. Dżepettowi jest po prostu smutno - "Chce kochać, a nie mam kogo, chce się cieszyć, a nie ma czym" - i widz, nawet ten najmłodszy, to czuje.

Histeria cyrkowych lalek

To nieustanne przełamywanie nastroju to wielka siła białostockiego spektaklu - twórcy nie lukrują, nie udają, że nie ma ciemnych sfer życia, żadna to gładka bajeczka. Pierwszą szkołę życia Pinokio (animujący lalkę przed sobą, dobrze obsadzony w tej roli Piotr Wiktorko) przechodzi już w cyrku, gdzie trafia przypadkiem, i gdzie właściciel chce go wrzucić do pieca, dowiadując się, że jest drewniany: "Przestań beczeć, mokre drewno źle się pali". Zabawne? Może, a przy okazji też trochę straszne - nasz Pinokio przecież zwykłym kawałkiem drewna nie jest, w końcu ma prawdziwe serduszko, tyle że musi się jeszcze wielu rzeczy nauczyć. Na szczęście - pomaga Dobra Wróżka w nieco maryjnym anturażu (Agnieszka Sobolewska)

Mnóstwo tu świetnych wcieleń.

Choćby wspomniany Świerszcz - fantastyczna Łucja Grzeszczyk, która czasem kradnie show innym bohaterom - swoją gestykulacją, cieniutkim głosikiem, eterycznością, sprawia wrażenie jakby Świerszczem się urodziła. Ale nie, bowiem gdy się za chwilę zobaczy ją w duecie łgarzy i okrutników: Lis i Kot, z marszu można się złapać na jej emfazę i wyrazistość drugiego wcielenia. Z Zielenieckim tworzy świetny duet - sposób, w który urabiają Pinokia, to naprawdę majstersztyk. Ale nawet gdy aktorów nie ma na pierwszym planie - pracują nieustannie gdzieś w tle: popatrzcie jak kura mości się w gnieździe, jak w histerię wpadają cyrkowe lalki, jak chowają głowę w dłoniach, jak przeżywają - tu życie nawet na dalszym planie mocno iskrzy.

Świetna rozrywka (z mądrym przesłaniem) dla całej rodziny.

Kto, gdzie, kiedy

"Pinokio", najbliższe spektakle w siedzibie opery przy Odeskiej: w dniach 12-15 kwietnia (godz. 10), 19-20 kwietnia (godz. 10, 12), 26 kwietnia (godz. 12). Bilety - 18 zł (bilet normalny), 16 zł (bilet ulgowy). Spektakl trwa 75 minut bez przerwy, twórcy zapowiadają interakcję z dziecięcą widownią. Według reżysera to spektakl dla dzieci od 5 lat wzwyż.

W kwietniu spektakl wystawiany będzie w sali kameralnej opery, w maju - w Białostockim Teatrze Lalek, w czerwcu - znów w operze, a po wakacjach - powtórnie w BTL.

MULTIMEDIA

odtwórz Trailer spektaklu "Pinokio"
Trailer spektaklu "Pinokio"

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt