Festiwal Metamorfozy Lalek 2015

termin wydarzenia 17 - 24 czerwca 2015

Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek dla Dorosłych
"Metamorfozy LALEK"

 

W dniach 17-24.06.2015 r. Białostocki Teatr Lalek zaprasza na MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL TEATRÓW LALEK DLA DOROSŁYCH "METAMORFOZY LALEK" - popularyzujący teatralną sztukę lalkową dla dorosłych.

Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalkowych dla Dorosłych „Metamorfozy Lalek” będzie miał formę przeglądu obecnie najciekawszych przedstawień teatru formy.Na scenach BTL wystąpią uznani przedstawiciele teatrów lalek z całego świata, w tym: z Hiszpanii, Japonii, Anglii, Niemiec, Litwy, Białorusi i z Polski, tj.:

1) EL PATIO TEATRO (Hiszpania) ze spektaklem „A MANO” - pomysł, reżyseria, reżyseria świateł i gra aktorska: Julian Saenz-Lopez i Izaskun Fernandez - El Patio, projekty graficzne Diego Solloa;

2) THEATRE GENRE GRAY z Kurotani Miyako (Japonia) ze spektaklem "Hatenashi" - autor: Hoichi Okamoto - Miyako Kurotani, reżyseria: Yoichi Nishimura, scenografia i projekt lalek: Kazunori Watanabe, muzyka: Toshihiro Yamaguchi, obsada: Miyako Kurowani oraz ze spektaklem "Fake", reżyseria Hoichi Okamoto, performer: Tsugumi Tsukada;

3) BLIND SUMMIT THEATRE (Anglia) ze spektaklem „The Table” - stworzonym przy wsparciu Jacksons Lane i Arts Council England, zainspirowanym propozycją ośrodka społeczności żydowskiej Londynu (Jewish Community Centre). Reżyseria – Mark Down, lalki – Nick Barnes, współtwórcy – Sean Garratt, Laura Caldow, Sarah Calver, Nick Barnes, Ivan Thorley, Irena Stratieva, Mabel Jones, muzyka – Lemez i Friedel, światła – Richard Howell, konsultant artystyczny – Andrew Dawson, produkcja – Stephanie Hay, Blind Summit Theatre, menedżer techniczy – Fergus Waldron;

4) THEATER DES LACHENS (Niemcy) ze spektaklem “Don Kichot Suita” – reż. Frank Soehnle, asystent reżysera: Alexander Soehnle, muzyka: Con Mot (t) o (Sabine Engbring, Anke Portee, Viola Gülde-Bernhard, Tomasz Wolk), obsada: Irene Zima, Björn Langhans, Arkadiusz Porada;

5) Teatr Lalek z Grodna (Białoruś) ze spektaklem „Dama Pikowa” na podstawie opowiadania A. Puszkina, z muzyką Piotra Czajkowskiego. Rreżyseria: Oleg Żiugżda, scenografia - Małgorzata Stashulёnok;

6) WILEŃSKI TEATR „LELE” (Litwa) ze spektaklem „Sand Man”- reżyser, scenarzysta, projektant lalek - Gintare Radvilavičiūtė, scenarzysta – Mindaugas Valiukas, scenograf - Renata Valčík, kompozytor - Rita Mačiliūnaitė, choreograf - Sigita MIKALAUSKAITĖ;

7) polsko-niemiecka koprodukcja FIGURENTHEATER WILDEVOGEL (LEIPZIG, STUTTGART), GRUPY COINCIDENTIA (BIAŁYSTOK) ORAZ BIAŁOSTOCKIEGO TEATRU LALEK- spektakl „Faza Rem Phase”- w reżyserii i scenografii Michaela Vogela (Niemcy) oraz z muzyką na żywo w wykonaniu Charlotte Wilde (Niemcy), grafiki: Robert Voss (Niemcy), asystentka reżysera: Katharina Muschiol (Niemcy);

8) WROCŁAWSKI TEATR LALEK - ze sztuką Artura Pałygi „W środku słońca gromadzi się popiół”, w reż. Agaty Kucińskiej, ze scenografią Mirka Kaczmarka i z muzyka Sambora Dudzińskiego. Spektakl miał swoją premierę 25 stycznia 2015 r.;

9) TEATR BAJ POMORSKI W TORUNIU ze spektaklem „Ślub” Witolda Gombrowicza. Będzie to nietypowa, bo lalkowa inscenizacja jednego z najsłynniejszych polskich dramatów. Spektakl będzie miał swoją premierę w czerwcu 2015 r. Reżyseria i inscenizacja: Zbigniew Lisowski, asystent reżysera: Laura Sławińska, scenografia: Pavel Hubička, grafiki: Zbigniew Lisowski, Sylwester Siejna, muzyka: Piotr Nazaruk, ruch sceniczny: Marta Zawadzka, inspicjent: Hanna Grewling;

10) Teatr Lalki i Aktora „Kubuś” z przedstawieniem „Sklepy cynamonowe” na podstawie prozy B. Schulza, w reżyserii Roberta Drobniucha. Scenografię i lalki przygotował Cengis Özek (Turcja), scenariusz stworzył Tomasz Damulewicz, a muzykę skomponował Michał Górczyński i Karol Nepelski;

11) BIAŁOSTOCKI TEATR LALEK z wybranymi spektaklami dla dorosłych m.in. premierowe przedstawienie pt. „BURZA” na podstawie sztuki Williama Szekspira, w reż. Waldemara Raźniaka, spektakl „Texas Jim” w reż. Pawła Aignera, "Biegun" w reżyserii Ewy Piotrowskiej, „Jaśniepanienka” w reż. Olega Żiugżdy oraz „Montecchi i Capuleti” w reż. Rusłana Kudaszowa.

Na festiwalu będą prezentowane spektakle teatrów z kraju i ze świata. Zostanie również przygotowana wystawa, spotkania z ciekawymi osobowościami teatru oraz będzie przeprowadzona debata poruszająca kwestie możliwości współczesnego teatru ożywionej formy dla dorosłych, a także kierunków przemian, którym ulega ta dziedzina sztuki. W debacie będą uczestniczyć krytycy teatralni z Polski i ze świata oraz wszystkie zainteresowane osoby. BTL wyda też książkę podsumowującą dotychczas realizowane w teatrze festiwale oraz opisującą nowe przedsięwzięcie, jakim jest Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalkowych dla Dorosłych „Metamorfozy Lalek”. Promocja wydawnictwa odbędzie się w trakcie festiwalu.

 

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zrealizowano ze środków z budżetu Miasta Białegostoku

Festiwal odbywa się pod Honorowym Patronatem Prezydenta Miasta Białegostoku 

 

UWAGA!

UDZIAŁ WE WSZYSTKICH WYDARZENIACH ORGANIZOWANYCH W RAMACH FESTIWALU JEST BEZPŁATNY.

WSTĘP NA SPEKTAKLE PREZENTOWANE NA FESTIWALU JEST MOŻLIWY ZA OKAZANIEM WEJŚCIÓWKI.

REZERWACJI WEJŚCIÓWEK DOKONUJE SIĘ TELEFONICZNIE ORAZ W KASIE BTL OD DNIA 01.06.2015 R. ZAREZERWOWANE WESCIÓWKI NALEŻY ODEBRAĆ W DNIACH 8-12.06.2015 R.

W dn. 1 i 8 czerwca kasa teatru wyjątkowo czynna będzie od godz. 8.00 do 12.00

JEDNA OSOBA MOŻE OTRZYMAĆ maksymalnie 2 WEJŚCIÓWKI.

Wejście Na SPEKTAKL z wejściówką będzie możliwe DO 15 MINUT przed rozpoczęciem przedstawienia. Później wejściówki tracą swą ważność.

 

Więcej informacji o Festiwalu na stronie www.metamorfozy-lalek.pl.

Zapraszamy! 

 

PARTNERZY FESTIWALU:

partnerzy festiwalu 

PATRONI MEDIALNI: 

patroni medialni 

Rozpoczął się festiwal teatrów lalek dla dorosłych

PAP, 17.06.2015

rozwiń

W środę po południu rozpoczął się w Białymstoku Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek dla Dorosłych "Metamorfozy lalek". W imprezie, która potrwa tydzień, wystąpią teatry lalkowe z Polski, Hiszpanii, Japonii, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Litwy i Białorusi.

Ideą imprezy - jak mówią organizatorzy z Białostockiego Teatru Lalek - jest powrót do tradycji festiwalowej w mieście, gdzie w latach 70. ubiegłego wieku organizowany był festiwal solistów lalkowych. Obecnie co dwa lata w Białymstoku odbywa się festiwal szkół lalkarskich "Lalka-Nie-Lalka".

Dyrektor BTL Jacek Malinowski powiedział PAP, że białostocki teatr ma bogatą historię festiwalową i "warto ją wciąż na nowo ożywiać". Natomiast festiwal teatrów lalek dla dorosłych ma - jak podkreślił - przełamywać stereotyp, że teatr lalek jest tylko dla dzieci.

Do Białegostoku przyjechało kilkanaście grup z całego świata. Jak mówił wcześniej PAP dyrektor BTL, będzie to przegląd najciekawszych przedstawień teatru formy.

Festiwal otworzył spektakl "Bruno Schulz - historia występnej wyobraźni" Teatru "Pinokio" z Łodzi. Inspiracją dla reżysera Konrada Dworakowskiego były opowiadania Schulza pochodzące ze "Sklepów cynamonowych" i "Sanatorium pod klepsydrą". Spektakl jest niemal pozbawiony dialogów, od widza wymaga skupienia uwagi na aktorze i jego pracy z lalką.

Podczas kolejnych dni będzie można obejrzeć m.in. dwa przedstawienia japońskiego teatru Theatre Genre Gray. Malinowski mówił, że estetyka i warsztat aktorski japońskich lalkarzy jest odmienny od tradycji Zachodu. "I dlatego na pewno warto to zobaczyć" - dodał.

Angielski teatr Blind Summit Theatre pokaże spektakl "The Table". To przedstawienie, które składa się z jednej lalki, trzech animatorów i jednego prostego rekwizytu - stołu. Malinowski powiedział, że artyści pokazują, jak z humorem i bez zadęcia traktować teatr.

Z polskich teatrów wystąpi m.in. Teatr Lalki i Aktora "Kubuś" z Kielc. Na festiwalu zaprezentuje się z przedstawieniem "Sklepy cynamonowe" na podstawie prozy Brunona Schulza, które zostało przygotowane w ubiegłym roku w ramach obchodów 600-lecia polsko-tureckich stosunków dyplomatycznych.

Pokazany zostanie też spektakl "Faza Rem Phase" polsko-niemieckiej koprodukcji: Białostockiego Teatru Lalek, Grupy Coincidentia i Figurentheatre Wildevogel.

W ramach festiwalu otwarto wystawę fotografii, na której można zobaczyć zdjęcia robione podczas przedstawień lalkowych dla dorosłych. Będzie można też uczestniczyć w spotkaniach z ludźmi teatru czy dyskusji o możliwościach współczesnego teatru lalek dla dorosłych.

Festiwal "Metamorfozy lalek" towarzyszy Dniom Miasta Białegostoku. Został dofinansowany ze środków ministerstwa kultury i budżetu Białegostoku.

 

Trochę jak bliźniacy, trochę jak partnerzy. Japończycy w Białymstoku

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 22.06.2015

rozwiń

Przywieźli teatralną oszczędność, sporo ciszy i niezwykłą umiejętność stapiania się z lalką. Widzowie mieli okazję nie tylko obejrzeć dwa fascynujące spektakle w wykonaniu Theatre Genre: Gray z Japonii, ale i posłuchać opowieści członków teatru. Japończycy, najbardziej egzotyczni goście festiwalu, są w Polsce pierwszy raz - właśnie u nas, w Białymstoku. Ciekawostka: droga niektórych z nich do teatru wiodła przez... Pragę i Petersburg, gdzie uczyli się teatru.

W Białymstoku trwa Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek dla Dorosłych. Swoje spektakle pokazywali już m.in. Polacy, Anglicy (Showman z kawałka kartonu ) i właśnie Japończycy. W przypadku tych ostatnich - festiwalowicze mogli zobaczyć dwa fantastyczne przedstawienia. W obu na scenie jest tylko jedna osoba i lalka. Ale to rozdział bardzo złudny.

W "Fake" w wykonaniu Tsugumi Tsukady dwie głowy wydzierają sobie jedno ciało, walczą ze sobą nawzajem, przenikają, przetaczają się po scenie; trudno się połapać która głowa należy do aktorki, a która do lalki; ta nieustająca wolta, przepoczwarzanie się to absolutny majstersztyk animacji wymagający niebywałej zręczności i perfekcji.

W "Kurosolo III Hatenashi" z kolei wystąpiła guru japońskich lalkarzy - Miyako Kurotani. Chowa się z tyłu za lalką naturalnego wzrostu, niespiesznie rozwija opowieść, animując swoją bohaterkę, by nagle... zamienić się z nią rolami. I robi to tak intrygująco, że znów nie wiadomo, kto tu jest animatorem, a kto lalką. Lalka bowiem zostaje przebrana w strój animatora, stapia się z człowiekiem.

Niewidoczna i widzialna

Zaraz po spektaklu Kurotani Marek Waszkiel (poprzedni szef Białostockiego Teatru Lalek, znawca teatru lalkowego uznawany w światowym środowisku lalkarskim) - zaprosił Miyako i jej dwoje towarzyszy na scenę. Wcześniej zwrócił uwagę na to, że źródłem lalkowego teatru japońskiego jest zarówno tradycja japońska, ale źródłem jest też tradycja europejska, wielu Japończyków ma bowiem doświadczenie z pracy w Europie. Taką osobą jest też Miyako Kurotani, na którą niebagatelny wpływ wywarł m.in. Petr Matasek, znany na całym świecie czeski lalkarz, który inspirował i uczył wielu cudzoziemców w szkole praskiej DAM-u. Właśnie u niego Miyako w latach 90. odbyła staż, który zmienił jej życie. Na spotkaniu opowiadała o swoich doświadczeniach:

- W japońskim teatrze bunraku aktor jest umownie niewidoczny. Ubrany na czarno, ale go widać. A skoro go widać, to istnieje. To spowodowało, że zainteresowałam się aktorem. Jeśli jednak aktor lalkowy na scenie będzie bez lalki, jego istnienie jest pozbawione sensu, nie ma racji bytu. W młodości przeczytałam książkę Jurkowskiego w tłumaczeniu na japoński [Henryka Jurkowskiego - krytyka i teoretyka teatru lalek, profesora warszawskiej i krakowskiej Akademii Teatralnej, związanego też z Białymstokiem-red.]. Tam przeczytałam - nie będzie to oczywiście dosłowny cytat - że w odróżnieniu od innych form teatralnych teatr lalkowy różni się tym, że widać w nim to, co jest niewidoczne. Istnieje to, co jest niewidoczne. Pierwszy raz jestem w Polsce, ale to właśnie tu, po przyjeździe, słowa Jurkowskiego szczególnie przyszły mi na myśl. Jakbym na nowo uświadomiła sobie istotę aktorstwa: ja jestem jednocześnie niewidoczna i dla państwa widzialna - mówiła Japonka.

Takich spektakli nikt nie kupuje

- Co dała pani praktyka w Czechach? - pytał Waszkiel.

Miyako: - W Japonii pracowałam już z lalkami przeszło 20 lat. Potem pojechałam do Czech i zobaczyłam, że to, co robię nie jest niczym niezwykłym i zaskakującym. Po powrocie zaczęłam się zastanawiać, co ja mogę do tych praskich doświadczeń dać nowego od siebie. Zaczęłam prowadzić warsztaty, poświęcone teatrowi obiektu, teatrowi przedmiotu. I zaczęłam zgłębiać to, czym jest japoński teatr lalkowy. Dzięki temu wszystkiemu sama mogłam dostrzec, że w lalce, w przedmiocie jest jakaś cząstka duszy, którą można wykorzystać.

Miyako jest szefową teatru Genre Gray. Jak mówiła - tego typu teatrów lalkowych jest w Japonii mało.

- Teatrów publicznych mamy w Japonii dwa, może trzy. Żeby przeżyć z bycia lalkarzem, odwiedza się przedszkola i szkoły, i daje się spektakle dla dzieci. Takich spektakli, które pokazaliśmy tu, na festiwalu, w Japonii nikt nie kupuje. Dlatego zmuszeni jesteśmy się organizować w grupy i wystawiać też takie spektakle, z których można wyżyć. Ale czerpiemy ogromną satysfakcję z tego, co robimy i dlatego jesteśmy w stanie znosić wszelki niedogodności - mówiła Miyako.

Jak bliźniacy

Do jej teatru dołączyła w ostatnich latach Tsugumi Tsukada, która miała też swój dorobek. Jej droga do lalkarstwa zaczęła się od udziału w warsztatach, na które został zaproszony właśnie wspomniany wcześniej Petr Matasek.

Z kolei Yoichi Nishimura, który jest reżyserem spektaklu Miyako - "Kurosolo III Hatenaschi", w młodości był aktorem w Japonii, następnie przez kilka lat studiował aktorstwo w Sankt Petersburgu i potem występował w Japonii przez kilka lat na scenie. Wcześniej nie miał związku z lalkarstwem, nie miał okazji też poznać Miyako.

- Spotkaliśmy się dwa lata temu poza Japonią, bo w... Omsku, gdzie właśnie odbywał się festiwal lalkowy, na którym zaproszono Miyako. I to było moje pierwsze spotkanie z teatrem lalkowym od tej strony - mówił Yoichi.

Miyako: - Jechałam na ten festiwal właśnie ze spektaklem, który pokazałam w Białymstoku. To był jego początek. Nie miałam reżysera, nie miałam pojęcia, jak wyglądam na scenie. I nagle, już w Omsku na miejscu, pojawiła się informacja, że jest tam ktoś, aktor z Japonii, może pomóc. I pomógł.

Ktoś ze słuchaczy pytał: - Czy lalkę traktuje się jak przeciwnika, z kim walczę, czy jako kogoś z kim przychodzi się z mierzyć, spotkać się, być partnerem?

Miyako: - W pewnym sensie stoi się na scenie nie jak z partnerem, ale jak z bliźniakiem. Trochę na zasadzie: nie jesteśmy dwojgiem, ale nie jesteśmy też pojedynczy.

Tsugumi: - W moim przypadku, podczas mojego spektaklu, lalka walczy z aktorem w masce. Byłam zdenerwowana przed spektaklem. I w takiej sytuacja lalka nieoczekiwanie staje się sprzymierzeńcem.

Miyako: Lalka nie jest rekwizytem, nie jest przedmiotem. Zawsze staram się na to bardzo zwracać uwagę.

 

Lalki grają dla dorosłych!

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 19.06.2015

rozwiń

Fantastyczny świat opowieści dla dorosłych - granych właśnie lalkami - przed dojrzałą widownią otworzył się dwa dni temu. I tak będzie do środy 24 czerwca. A to za sprawą kompanii z Polski i zagranicy oraz Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek dla Dorosłych. W programie m.in. takie niespodzianki, jak "Ślub" Gombrowicza kreowany właśnie za pomocą lalek.

W festiwalu uczestniczy 11 teatrów, m.in. z Japonii, Niemiec, Anglii, Hiszpanii, Białorusi, Litwy i Polski. Co ważne - wszystkie spektakle oglądać można za darmo. Co prawda bezpłatne wejściówki rozeszły się dawno temu, ale warto próbować je zdobyć jeszcze przed spektaklami - bardzo możliwe jest, że część osób z rezerwacjami nie przyjdzie i wtedy będą mogły wejść czekające osoby. Poza tym w programie festiwalu są pokazy spektakli gospodarza imprezy - Białostockiego Teatru Lalek (m.in. " Jaśniepanienka", "Biegun" czy "Texas Jim". Na nie raczej powinny być miejsca. Ciekawie zapowiada się przedstawienie Teatru Baj Pomorski w Toruniu, który pokaże lalkową inscenizację jednego z najsłynniejszych polskich dramatów - "Ślubu" Gombrowicza. To świeżynka - jego premiera odbędzie się ledwie dwa dni przed pokazem w Białymstoku.

Właśnie u nas odbędą się polskie premiery dwóch spektakli z Japonii - "Hatenashi" i "Fake" Theatre Genre Gary z Kurotani Miyako.

- El Patio Teatro z Hiszpanii w intymnej atmosferze spektaklu "A mano" zademonstruje, jak wiele można wyczarować za pomocą dłoni. Teatr Lalek z Grodna przyjedzie ze spektaklem "Dama pikowa" - piękną rzemieślniczą robotą lalkową. Z kolei Blind Summit Theatre z Anglii w spektaklu "A table" za pomocą prostego stołu, trzech aktorów i jednej lalki pokaże magię teatru lalkowego, ale też porządnie rozśmieszy - opowiada Jacek Malinowski, dyrektor Białostockiego Teatru Lalek. - W programie festiwalu też spektakl białostoczanina prowadzącego Teatr Lalki i Aktora Kubuś w Kielcach, czyli Roberta Drobniucha, który przyjedzie z wyreżyserowanymi przez siebie "Sklepami cynamonowymi". Zaprosiliśmy Wileński Teatr Lele z Litwy ze spektaklem "Sand Man", opartym na motywach baśni ludowej o Piaskowym Dziadku. Theater Des Lachens z Niemiec pokaże spektakl "Don Kichot" - mówi Jacek Malinowski.

 

Dyrektor miał wielki sen. Do Białegostoku zjechały lalki dla dorosłych

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 17.06.2015

rozwiń

Niezwykły przegląd, niezwykłe osiem dni. Fantastyczny świat teatralnych opowieści - zagranych lalkami dla dorosłych - otworzył się w środę (17.06) przed dojrzałą widownią w Białymstoku. I tak będzie do 24 czerwca. A to za sprawą 11 teatrów z Polski i zagranicy oraz Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek dla Dorosłych. Festiwal jako pierwszy rozpoczął (i w tajemnicze rewiry schulzowskiej mitologii zabrał widzów) Teatr Pinokio z Łodzi.

- Jakieś trzy lata temu, parafrazując pewnego myśliciela, miałem wielki sen, by na nowo powołać festiwal teatrów lalek w Białymstoku - właśnie dla dorosłych. Patrząc na dzisiejszy wieczór, widzę, że warto mieć marzenia i sny - żartował Jacek Malinowski, dyrektor Białostockiego Teatru Lalek, otwierając festiwal razem z wiceprezydent Renatą Przygodzką.

Że festiwal się zaczął, świadczy choćby symbol festiwalu przypominający Kostkę Rubika. Znaleźć ją można na torbach, katalogach, jak też przed budynkiem teatru. Ale to Kostka Rubika niezwyczajna, sprawiająca wrażenie, że wiatr lekko podrzuca ją do góry. Tymczasem kostkę unoszą lalkarskie sznurki, a festiwal - za pomocą wielu odmian lalki - zrywa z mitem, że teatr lalkowy jest wyłącznie dla dzieci. Białostocki Teatr Lalek w swoich przedstawieniach od wielu lat dowodzi, że lalki to też świetny nośnik emocji w przedstawieniach dla dorosłych, ale poprzez festiwal postanowił unaocznić to jeszcze bardziej. I postanowił zwołać do Białegostoku kompanie z różnych krajów. Pierwsza edycja festiwalu jest za darmo! (na rozdawane wejściówki).

Naukowa i erotyczna fascynacja

Jako pierwszy w tajemnicze rewiry powiódł widzów teatr z Łodzi. Jego "Historia występnej wyobraźni" to fantastyczny spektakl, prawdziwa feeria animacyjnych pomysłów. Historie znane ze "Sklepów cynamonowych" i " Sanatorium pod Klepsydrą" Brunona Schulza tutaj zyskały urzekającą, pełną niespodzianek wizualizację. Łódzka ekipa pod wodzą reżysera Konrada Dworakowskiego, skądinąd wywodzącego się z Białegostoku dosłownie czarowała dorosłą widownię. Już, już wydawało się, że wszystkie inscenizacyjne sztuczki z udziałem różnych elementów zgromadzonych na scenie zostały oglądającym zaserwowane, a tu znów pojawiały się kolejne, jeszcze bardziej pociągające.

Lalką mogło być więc wszystko: maska, kartka papieru, ludzik wspinający się po niej, a powołany do życia za pomocą rzutnika, sznurek, części ciała z niedookreślonych materiałów (przypominające - ni to protezy, ni to gipsowe odlewy, czy kawałki rozczłonkowanego manekina), wreszcie części ciała aktorów. Wszystko to w rękach sprawnych twórców przywoływało unikalny schulzowski klimat.

Ojciec: zapadający w kąty, zmniejszający się, zamieniający się w ptaka, atakowany przez karakony, z ciekawością naukowca, ale też z erotyczną fascynacją studiujący księgę, materię i części ciała myjącej się kobiety - wszystko to aktorzy pokazują niezwykle ciekawie. Majstersztyk animacji, ale też i energetyczna wielopłaszczyznowa muzyka (Piotr Klimek), na dodatek wykonywana fantastycznie na żywo przez zespół Bubliczki. Już po kilku minutach pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy, to chęć zdobycia ścieżki dźwiękowej do spektaklu - tak ciekawy jest to konglomerat muzyki orientalnej, filmowej, klezmerskiej, nowofalowej, jazzowej, folkowej.

Dworakowski&Dworakowski

W scenografii odnaleźć można motywy charakterystyczne dla twórczości białostockiego grafika Andrzeja Dworakowskiego (krzesła, oko opatrzności), ale i nawiązania do grafik Schulza. Ciekawe są tu wewnątrzspektaklowe paralele - opowieść o ojcu z opowiadań Schulza przenika się lekko z układem: ojciec - syn w kategorii twórców (a taka zależność łączy scenografa spektaklu i reżysera.

Festiwal co chwila zmienia oblicze - po fajerwerku animacyjnych pomysłów, jakim była "Historia występnej wyobraźni", pierwszego dnia festiwalu można było zanurzyć się w świat ascetyczny, niezwykle powściągliwy i piękny poprzez swą prostotę - "Biegun" Białostockiego Teatru Lalek. Ten spektakl można zobaczyć jeszcze w piątek i sobotę (19-20.06). Warto, zwłaszcza że już dawno nie był wystawiany. Białostocka adaptacja jednoaktówki Vladimira Nabokova kilka lat temu była światową prapremierą (recenzja: Już wiedzą, że się spóźnili )

"Biegun" jest oszczędny w słowach, działający na emocje zestawieniem czerni i bieli, szlachetny w swej surowości - jak biegun właśnie, marzenie każdego polarnika. Opowiada o ostatnich chwilach życia uczestników wyprawy Roberta Scotta w 1912 roku. Oglądamy ich w najbardziej dramatycznym momencie: już wiedzą, że się spóźnili, że Amundsen był pierwszy. Tkwią uwięzieni w lodach Antarktydy, w namiocie, zaledwie 12 kilometrów od zatoki, nie mając już siły, by dotrzeć do statku. Trawieni gorączką, głodem, rozpaczą, czekają na śmierć.

Niespełna godzinny spektakl to rodzaj sugestywnej impresji, inscenizacyjny tygiel: kilkadziesiąt słów, światło, mrok, projekcje wideo, animacje maleńkich figurek, znakomita muzyka. Uderza konceptualny charakter przedstawienia. Są w nim poezja i surowa elektronika, awangardowe pomysły i autentyczny dramat.

Środowa inauguracja festiwalu to też zaproszenie do przewrotnego i brawurowego świata "Faza Rem Phase" Grupy Coincidentia i duetu Wilde&Vogel oraz Białostockiego Teatru Lalek (recenzja: Patrz pan, mózg! )

Festiwal to więc też okazja, by przypomnieć sobie niektóre spektakle Białostockiego Teatru Lalek, który aktywnie, jako gospodarz imprezy prezentuje się w repertuarze (w programie jeszcze "Texas Jim", "Jaśniepanienka" i "Montecchi i Capuletti". Wystąpi też niezależna białostocka grupa Papahema z przedstawieniem "Moral Insanity. Tragedia ludzi głupich", oraz studenci białostockiej Akademii Teatralnej z przedstawieniem "Any-body").

Metamorfozy lalek

Przed nami kolejny dzień z festiwalem (program niżej). Przez najbliższe siedem dni zobaczymy spektakle teatrów m.in. z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Białorusi, Polski, a nawet z dalekiej Japonii. Wszystkie dowodzą, jak fantastycznie za pomocą lalek można opowiadać historie także dla dorosłych - dramatyczne, zabawne i pikantne.

- Funkcjonuje stereotyp, że teatr lalek to sztuka wyłącznie dla najmłodszych. W naszym teatrze sporo jest spektakli, które temu przeczą, ale chcielibyśmy jeszcze bardziej poszerzać definicję teatru lalkowego - mówi Jacek Malinowski, dyrektor Białostockiego Teatru Lalek. - Moi koledzy poprzednicy już w latach 80. zaczęli bój o widza dorosłego, my festiwalem chcemy pójść jeszcze dalej. Nadaliśmy mu tytuł "Metamorfozy lalek". Żyjemy w ciekawych czasach dla artystów. Teatr jest w ciągłej zmianie. Chcemy akcentować te przemiany - to często zmiany pokoleniowe, zmiany lalki jako bohatera scenicznego. Pokażemy szerokie spektrum twórczości lalkowej prezentowanej przez wybitnych profesjonalnych artystów oraz twórców młodego pokolenia. Większość spektakli była już nagradzana w Polsce i za granicą, wszystkie w jakimś stopniu poruszają problemy uniwersalne.

W czasie festiwalu zaplanowano wystawę, debatę o przemianach, jakim ulega teatr lalek, promocję książki, podsumowującą dotychczasowe festiwale organizowane w Białostockim Teatrze Lalek.

Wstęp bezpłatny

Co ważne - wstęp na festiwal jest bezpłatny, wcześniej trzeba było jednak zaopatrzyć się w wejściówki. Te w Białostockim Teatrze Lalek rozeszły się błyskawicznie, w ciągu dwóch godzin (każdy na jeden spektakl mógł dostać tylko dwie wejściówki). Ale warto próbować przed spektaklami. Teatr ustanowił bowiem zasadę, że jeśli ktoś, kto ma wejściówkę, nie zjawi się 15 minut przed spektaklem, jego wejściówka przepada. I na to miejsce może wejść ktoś inny.

- Wszystkie te obostrzenia, terminy i zasady są po to, by zapanować trochę nad tym wszystkim, by żadne miejsce się nie zmarnowało i by z możliwości wejścia skorzystali ci, którzy naprawdę chcą zobaczyć dany spektakl - mówią organizatorzy.

Pierwszy Festiwal Teatrów Lalek dla Dorosłych w Białymstoku został zorganizowany dzięki dotacji od Urzędu Miasta (200 tys. zł) oraz Ministerstwa Kultury (143 tys. zł).

 

Tyle życia w kawałku kartonu!

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 22.06.2015

rozwiń

Oklaski na stojąco zgotowali widzowie kawałkowi kartonu zwanemu Mozesem, a tak naprawdę trojgu Brytyjczykom, którzy powołali Mozesa do życia. Przezabawna lalka kradła serca widzów jeszcze długo po spektaklu - pozowała do zdjęć i namawiała, by sprawić/złożyć sobie małego Mozesa. Ale i inny gość z zagranicy zachwycił widzów - etiuda Japonki, prawdziwej ekwilibrystki, zapada w pamięć na długo.

W Białymstoku trwa Festiwal Teatrów Lalek dla Dorosłych "Metamorfozy Lalek" z udziałem: 11 teatrów z Polski i zagranicy, studentów białostockiej Akademii Teatralnej i oczywiście gospodarza - czyli Białostockiego Teatru Lalek. Codziennie widzowie zaskakiwani są kolejnymi niespodziankami - teatr lalek ma bowiem najróżniejsze oblicza, nieustannie przynosi nowe rozwiązania, bo lalką może być tak naprawdę wszystko. W rękach dobrego lalkarza lalką może być nawet jego własne ciało, które w pewnym momencie staje się odrębnym bytem - co można było zobaczyć choćby podczas występu gościa z Japonii.

Witajcie na stole. I w świecie Mozesa

W piątkowy (19.06) wieczór pobyt w Białostockim Teatrze Lalek był prawdziwą ucztą. Z uznanym na świecie i obsypanym nagrodami spektaklem "A Table" (Stół) przyjechał Blind Summit Theatre z Anglii - czyli nieprawdopodobnie sprawna trójka aktorów wraz z... kawałkiem kartonu. Cóż to jednak jest za karton! Najbardziej żywotny, najbardziej marudny i jednocześnie rozbrajający. Prawdziwy z niego showman i filozof, który rezonu nie traci nawet na chwilę. Przez 70 minut zdołał opowiedzieć alternatywną historię Mojżesza, lalkarstwa i w ogóle życia, zgubić ucho, zakochać się w Magdalenie wyciągniętej z publiczności, gawędzić z widzami, popisywać się przed kobietami, prężyć muskuły, a na finał (już po spektaklu, który widzowie oklaskiwali na stojąco) - jeszcze pokazać talenty marketingowe i autopromocyjne, czyli zaimprowizować własną ściankę fotograficzną (a raczej stół) i sprzedawać kawałki kartonu z instrukcją, jak złożyć głowę małego Mozesa.

Piszemy o Mozesie - zabawnym osobniku z głową z kartonu i cieniutkimi nóżkami i rączkami - jak o prawdziwym człowieku, bo złudzenie, że jest to żywy osobnik, naprawdę jest niesamowite.

Jak on wyciąga ręce w górę i woła dramatycznie (i śmiesznie): "Why, God, why?". Jak on podrywa Magdalenę, jak prze do przodu, drżąc od wiatru, jak się drapie po plecach! To prawdziwy majstersztyk animacji, wymagający też niebywałej kondycji od aktorów, którzy przy i pod stołem wyczyniają z Mozesem w dłoniach prawdziwe cuda. Z kawałka kartonu potrafią wydobyć tyle życia, że jeszcze kilka osób można by nim obdzielić i wszystkim by starczyło. Widzów rozśmieszyli dokumentnie, wprawiając ich w szampańskie nastroje. Zresztą aktorzy - mimo zmęczenia, też bawili się fantastycznie. Mozes najwyraźniej żyje własnym życiem i potrafi zaskoczyć jeszcze ciągle znających go na wylot animatorów, którzy, gdy trzeba, wchodzą błyskawicznie w improwizację. Bo Mozes też może im dać nieźle w kość, a to się zirytuje, a to swoich akuszerów zaczyna instruować.

Walka na scenie

Zupełnie inny w nastroju był (również piątkowy) spektakl "Fake" Theatre Genre Gray z Japonii. Oto na scenie pojawia się malutka postać z maską w czarnej szacie. Za chwilę - szata się rozwija, głowa wystrzela w górę. Za moment - postać głowę traci, by za chwilę zyskać... dwie. Głowy zaczynają wydzierać sobie jedno ciało, walczą ze sobą nawzajem, przenikają, przetaczają się po scenie. Aż trudno uwierzyć, że pod czarną szatą kryje się tylko jedna drobna aktorka - Tsugumi Tsukada. Trudno też się połapać, która głowa z twarzą pokrytą maską należy do aktorki, a która do lalki. To nieustająca wolta, nieustające przepoczwarzanie się, w którym jest trochę z lekkości baletu, trochę pulsujących ruchów wziętych z natury. Absolutny majstersztyk animacji wychodzącej w sumie od prostego pomysłu, ale wymagającej niebywałej perfekcji i zręczności. Widzowie dostali fantastyczne, niezwykle wizyjne widowisko.

I ciągle chce się więcej.

Metamorfozy lalek

Przed nami kolejne dni z festiwalem. Zaproszone spektakle dowodzą, jak fantastycznie za pomocą lalek można opowiadać historie także dla dorosłych - dramatyczne, zabawne i pikantne. - Funkcjonuje stereotyp, że teatr lalek to sztuka wyłącznie dla najmłodszych. W naszym teatrze sporo jest spektakli, które temu przeczą, ale chcielibyśmy jeszcze bardziej poszerzać definicję teatru lalkowego, stąd pomysł na festiwal - mówi Jacek Malinowski, dyrektor Białostockiego Teatru Lalek. - Moi koledzy poprzednicy już w latach 80. zaczęli bój o widza dorosłego, my festiwalem chcemy pójść jeszcze dalej. Nadaliśmy mu tytuł "Metamorfozy lalek". Żyjemy w ciekawych czasach dla artystów. Teatr jest w ciągłej zmianie. Chcemy akcentować te przemiany - to często zmiany pokoleniowe, zmiany lalki jako bohatera scenicznego. Pokażemy szerokie spektrum twórczości lalkowej prezentowanej przez wybitnych profesjonalnych artystów oraz twórców młodego pokolenia. Co ważne - wstęp na festiwal jest bezpłatny, wcześniej trzeba było jednak zaopatrzyć się w wejściówki. Te w Białostockim Teatrze Lalek rozeszły się błyskawicznie, w ciągu dwóch godzin (każdy na jeden spektakl mógł dostać tylko dwie wejściówki). Ale warto próbować przed spektaklami. Teatr ustanowił bowiem zasadę, że jeśli ktoś, kto ma wejściówkę, nie zjawi się 15 minut przed spektaklem, jego wejściówka przepada. I na to miejsce może wejść ktoś inny.

 

Kulka z gliny w antykwariacie za euro. Jedyna w swoim rodzaju

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 23.06.2015

rozwiń

Czarują, mamią nas, w tajemne rewiry animacji wiodą lalkarze z Polski i zagranicy. W jednej chwili lalka ma wielkość dłoni, w drugiej rozciąga się na dwa metry. Grają wirujące płachty, kuleczki gliny, wiadra, nawet kije od szczotki. Tym razem widzów uwiedli Hiszpanie i Niemcy. A festiwal ciągle trwa!

Niedzielny wieczór (21.06) w Białostockim Teatrze Lalek to kolejna porcja wzruszeń i zachwytu nad umiejętnościami animacyjnymi aktorów. Bo też kolejny dzień Międzynarodowego Festiwalu Teatru Lalek dla Dorosłych "Metamorfozy Lalek" przynosi kolejne niespodzianki. Nawet jeśli spektakle wywodzą się od prostych w sumie pomysłów, widzowie wychodzą z nich urzeczeni.

Cudowna, gorzka historia

Choćby teatralne maleństwo, jakim był spektakl "A Mano" El Patio Teatro z Hiszpanii. Stoliczek, grudka gliny, cztery dłonie i oto na naszych oczach rodzi się świat człowieczka, który bardzo chce się wydostać zza szklanej szyby. Ale najpierw są narodziny - ugniatanie gliny, warsztat ceramiczny, a potem antykwariat (wszystkie te przestrzenie załatwia mały stoliczek z przyległościami).

Ludzik trafia na wystawową witrynę pośród inne figurki i zaczyna kombinować, jakby się tu wydostać: przestawia ceny (wyceniono go na 1 euro, on chce kosztować więcej), uderza w szybę, rozpłaszcza się na szybie. Gdy ilość figurek wokół niego topnieje, zaczyna tworzyć konstelacje rodzinne i znów zmienia cenę - wtedy może się na zakup załapie. Nic z tego, ludzika ciągle nikt nie chce. Zdarzy mu się jeszcze miłość do innej glinianej figurki - z filiżanką, będzie czuły dotyk, tańce do pieśni Edith Piaf, chwile uniesienia. Ale i ona zniknie, ludzik zostanie sam.

Historia fantastycznie zagrana dłońmi (z gliny ludzik ma tylko główkę), tu w każdym zgięciu palca widać emocje: złość, smutek, radość. Jest w opowieści Hiszpanów jakaś świeżość, humor, delikatność, ale też bardzo gorzka nuta: która uderza w finale spektaklu i bije z osamotnionej postaci mikrego ludzika. Piękna, prosta, urokliwa historia zagrana bez ani jednego słowa.

Po spektaklu aktorzy zaprosili widzów bliżej: laleczek i wszelkich pomniejszonych przedmiotów można było dotknąć, zajrzeć we wszystkie kąty. Z czego dorośli skrzętnie skorzystali.

Nogi oddzielają się od tułowia

A potem zostali przeniesieni w zupełnie inny świat: zwiewnych olbrzymich materii i wielkiej, przewyższającej ostatecznie postaci animatorów lalki bibliofila Alonsa, który naczytał się ksiąg, nazwał się Don Kichotem i postanowił uratować świat przed złem. Tę historię przed oczami widzów w spektaklu "Don Quixote - A Dream Play" [na zdjęciu] tworzy troje aktorów z Theater des Lachens z Niemiec - nie chowają się za lalką, wręcz przeciwnie - są jej pomagierami, humorystycznie przedstawiając też proces animacji budzącego się ze snu Don Kichota. A to spodnie podadzą mu zbyt opieszale, a to nogi bohatera same sobie paradują po scenie, a to pomocnicy Rosynanta stworzą nie takiego jak trzeba. Don Kichot marudzi, błyska wzrokiem, ale w końcu wszystko ma i rusza w drogę.

Wielka postać, zwiewne materie zamieniające się w nocne mary, wiatraki i konia, do tego humor i niespieszny oniryczny klimat - wszystko to czaruje widza i rozbawia. Spektakl to rzecz o sile wyobraźni. I faktycznie działa na wyobraźnię bardzo.

Wyrazista twarz niemieckiego Don Kichota może niektórym przypominać oblicze ojca z fantastycznych "Sklepów cynamonowych", które w repertuarze ma Białostocki Teatr Lalek. Nic dziwnego - białostocki spektakl z 2008 roku wyreżyserował z ekipą BTL zaproszony wówczas Frank Soehnle. On też jest reżyserem niemieckiego spektaklu, który przyjechał do Białegostoku. W spektaklu zagrał też Arcadius Porada, dzięki czemu część niemieckiego tekstu widzowie dostali po polsku.

Makabreska z łopatą i melonikiem

Do programu festiwalu wciągnięto też spektakl Teatru Figur Widmak z Białegostoku - "Medea, moja sympatia" - brawurowe pomieszanie z poplątaniem Kabaretu Starszych Panów i antycznego Eurypidesa. Choć nazwa teatru jest nieznana, to świeży twór - tytuł spektaklu może niektórzy kojarzą. Kilka lat temu można go było zobaczyć przez chwilę w Teatrze Wierszalin. Zagrała w nim brawurowo Katarzyna Siergiej (wówczas aktorka Wierszalina, która na monodram i alternatywną kabaretową wersję historii Medei otrzymała swego czasu stypendium prezydenta Białegostoku). Ale spektakl (w reżyserii i adaptacji Jacka Malinowskiego) zagrany został chyba ledwie dwa-trzy razy. I znikł.

Dobrze więc się stało, że został wciągnięty do programu festiwalu. Siergiej brawurowo zagrała go w niedzielny wieczór, a dziś (22.06) spektakl zostanie powtórzony.

Wyobraźcie sobie współczesnego osobnika, któremu historia i poprawność polityczna niestraszna, i który z wielkim hukiem, a raczej demonicznym świstem, i z łopatą wkracza w rzeczywistość sprzed kilku tysięcy lat i rozprawia się z nią w szalony sposób. A to zza pazuchy wyciągnie kościotrupią rękę, a to z urny z prochami - czaszkę Medei, a to szurnie łopatą w kopczyk ziemi. A to zaśpiewa, a to o sodomitach i morderczyniach rzuci hasło takie, że publiczność mało nie umrze ze śmiechu. A to wreszcie zmniejszy ilość ofiar, wbrew literze dramatu. Wszystko po to, by pokazać, że adaptator, inscenizator, czy jak go zwał, tak go zwał, potrafi tak przerobić tekst oryginału na nowo, że nie tylko dostarczy uciechy widzom, ale i stworzy nową jakość. I to jaką!

Mieszają się w niej różne epoki, rytmy, żarty, fraza z Eurypidesa - z "patataj, patataj" i "chłopcami radarowcami", piękna polszczyzna Jeremiego Przybory (bo to on stworzył alternatywną wersję antycznego dramatu) z cwaniackim slangiem. A z całym tym gatunkowym miszmaszem uporać się musi jedna postać, ów szalony osobnik z postaciami z Eurypidesa pod pachą - czyli Katarzyna Siergiej właśnie: kobieta orkiestra, dająca z siebie 200 procent wysiłku, z talentem dramatycznym, a jeszcze większym komicznym. W "Medei" jest kapitalna.

Co prawda zagraniczni goście festiwalu siedzą jak na tureckim kazaniu (nie sposób zresztą byłoby chyba przetłumaczyć zawiłości językowych spektaklu), ale już sama mimika i gestykulacja aktorki może stać się oddzielnym przedstawieniem.

Co jeszcze w programie?

Przed nami jeszcze trzy dni z lalkami - festiwal potrwa do środy (24.06). Kto jeszcze do BTL nie trafił, powinien koniecznie - zaproszone spektakle są naprawdę ciekawe, na dodatek za darmo! Co prawda bezpłatne wejściówki rozeszły się błyskawicznie, ale warto próbować przed kolejnymi spektaklami. Często zdarza się, że ktoś z rezerwacją nie przychodzi i wtedy wchodzą następni czekający. W programie festiwalu jest też sporo spektakli z repertuaru naszego teatru, do zobaczenia jeszcze m.in. fantastyczny "Texas Jim" oraz "Montecchi i Capuleti".

 

Oczy zalepione miodem, a za chwilę mrok. Kubuś uwodzi

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 24.06.2015

rozwiń

Widzowie siedzieli na schodach, na poduszkach, wszędzie gdzie się tylko dało. I na godzinę zanurzyli się w onirycznej, idącej w kierunku psychodelii atmosferze "Sklepów cynamonowych". Teatr Lalki i Aktora "Kubuś" z Kielc przywiózł zjawiskową wizualnie interpretację prozy Schulza. A powoli się kończy.

Na scenie - wielka płachta (papieru/materiału?), przed nią aktor, za nią zaś - wszelkie działania animacyjne, które spowodowały, że klimat tekstów Schulza powrócił, zyskując czarowną, nieco kosmogoniczną odsłonę. Wszystko się na nią składało: prześwity, cienie, rozbłyski, wręcz gwiezdne konstelacje. Cienie domów, pokojów, tajemnych kręgów, postaci Adeli, matki, ojca. Zwierzaki - czy to zabawny piesek (animowany, wydawałoby się wręcz za pomocą igiełek), czy to szpony i dzioby ptaszydeł, które z wolna zagarniają głównego bohatera. I tekst - ten schulzowski fantastyczny tekst - pełen cudownych neologizmów, fraz tak charakterystycznych i zapadających w pamięć - bardzo ciekawie podany przez aktorów (m.in. Karola Smacznego, znanego m.in. z Teatru Wierszalin). Reżyserem tego oszałamiającego klimatem i wizualnością spektaklu, rozegranego za pomocą mroku, światła, dźwięku, jest Robert Drobniuch (wywodzący się z białostockiej Akademii Teatralnej i jakiś czas współpracujący z Białostockim Teatrem Lalek, a obecnie szefujący kieleckiemu teatrowi).

O scenografię zadbał turecki scenograf i reżyser Cengiz Özek, muzykę na żywo (dodatkowy bohater spektaklu wprowadzający psychodeliczną atmosferę) wykonywał Michał Górczyński.

Widzowie wchodzą wręcz w ów wizyjny - kameralny, choć jednocześnie przestrzenny - klimat niekończących się pokojów, które przywołuje z przeszłości jeden człowiek. Prowadzi nas przez wspomnienia, mrok i światło. Gdy przypomina migawkę z przeszłości, widząc ulicę, na której "przechodnie, brodząc w złocie, wyglądali jakby mieli oczy zalepione miodem", nie mówi pustych słów. Tak właśnie, przez chwilę, można się poczuć, nim znów zagarnie nas mrok - jakbyśmy mieli oczy zalepione miodem.

Fantastyczne przeżycie.

Dziś (24.06) Festiwal Teatrów Lalek dla Dorosłych "Metamorfozy" powoli się kończy, przed nami jeszcze tylko dwa środowe (24.06) spektakle: Dama Pikowa" Teatru Lalek z Grodna (godz. 16) oraz "Ślub" według Gombrowicza Teatru "Baj Pomorski" z Torunia (godz. 18).

 

Wielki sukces festiwalu "Metamorfozy Lalek". Tłumy na spektaklach

Anna Dycha, bialystokonline.pl, 25.06.2015

rozwiń

Mnóstwo ludzi w holu Białostockiego Teatru Lalek i wypełniona szczelnie widownia, najciekawsze lalkowe spektakle, owacje na stojąco. Wczoraj zakończył się I Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek dla Dorosłych "Metamorfozy Lalek".

Kostka Rubika unoszona przez lalkarskie sznurki - festiwalowe logo

- Miałem wielki sen, by na nowo powołać do życia festiwal lalkowy dla dorosłych - mówił podczas inauguracji wydarzenia Jacek Malinowski, dyrektor Białostockiego Teatru Lalek.

Ten sen udało się wcielić w życie i zaprosić do Białegostoku lalkarzy z kraju i zagranicy. Przez osiem dni nasze miasto było prawdziwą lalkarską stolicą. Spektakle w BTL-u i Akademii Teatralnej przyciągały prawdziwe tłumy. Wzbudzały emocje, zmuszały do refleksji i rozmów. O teatrze lalkowym dyskutowano długo po spektaklach.

Znakomite spektakle, różne lalki

Festiwal udowodnił, że lalki mogą mieć wiele twarzy. Wiele spektakli zachwyciło białostockich widzów. Do takich bez wątpienia należały przedstawienia grupy z Japonii - Theatre Genre: Gray. Ich perfekcyjne występy poświęcone były relacji między animatorem a lalką. Serca białostockiej publiki podbił też brytyjski Blind Summit Theatre i jego "The table", w którym prym wiedzie lalka o kartonowej głowie.

Gorąco został też przyjęty kameralny spektakl "A mano" El Patio Teatro z Hiszpanii. Historia o miłości, samotności i potrzebie ucieczki opowiedziana... za pomocą gliny i rąk. Z kolei Niemcy zaprezentowali historię Don Kichota. W festiwalu wzięli też udział nasi sąsiedzi ze Wschodu - Litwy i Białorusi. Nie brakowało teatrów z kraju - z Rzeszowa, Kielc, Łodzi, Torunia. Obejrzeć można było dwie wizje twórczości Brunona Schultza. Z rozbudowaną scenografią Teatru "Pinokio" z Łodzi (więcej) oraz rozgrywaną w ciemności z emocjonalnymi monologami i sugestywną muzyką Teatru Lalki i Aktora "Kubuś" w Kielcach.

Białystok reprezentowali: Grupa Coincidentia, Teatr Papahema, Teatr Figur Widmak, studenci Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej oraz gospodarz festiwalu - Białostocki Teatr Lalek. Przypomnieć (lub na nowo obejrzeć) można było sobie spektakle: "Biegun", "Texas Jim" [na zdjęciu], "Jaśniepanienka" oraz "Montecchi i Capuleti".

Następny festiwal za dwa lata?

Festiwal to nie tylko spektakle. Imprezę otworzyła wystawa fotograficzna "Metamorfozy współczesnego teatru lalkowego dla dorosłych", dokumentująca najważniejsze wydarzenia teatru formy ostatnich lat. Odbyła się także promocja wydawnictwa "Nasz BTL. Festiwale", podsumowującego tradycję festiwali lalkowych w Białymstoku od lat 70. XX wieku (opracował je i zredagował Karol Suszczyński, za nowoczesną oprawę graficzną odpowiada Giedre Brazyte z Litwy). Scenicznym pokazom towarzyszyły spotkania z ciekawymi osobowościami teatru oraz debata na temat ewolucji teatru lalkowego.

Pierwsza edycja Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek dla Dorosłych "Metamorfozy Lalek" odniosła wielki sukces. Była miejscem spotkań wielbicieli lalek i przywróciła tradycję festiwalu lalkarskiego dla dorosłych. W latach 70. XX wieku w Białymstoku odbywał się przecież festiwal lalkarskich solistów.

Niewątpliwym magnesem był też wstęp na bezpłatne wejściówki. Te wprawdzie rozeszły się w ciągu dwóch godzin, ale organizatorom zależało, by jak największa grupa osób obejrzała spektakle. Jeżeli na sali były wolne miejsca, mogli je zająć pozostali zainteresowani. Często na widowni - jak na prawdziwy festiwal przystało - zasiadali też sami artyści.

Jaka jest przyszłość festiwalu?

- Mam nadzieję, że uda się powtarzać tę imprezę w cyklu dwuletnim i spotkamy się na kolejnym festiwalu - zapowiada Jacek Malinowski. - Uważam, że Białystok jest stolicą teatru lalek dla dorosłych.

Portal BiałystokOnline patronował wydarzeniu.

 

Upiorny musical na finał. To dopiero był ślub...

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 26.06.2015

rozwiń

Golemy, frankensteiny, maszkarony defilowały przez scenę, autor tworzył własną formę, syn walczył z ojcem. Upiorny musical z Gombrowiczowskim tekstem na finał zafundowali nam organizatorzy Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek dla Dorosłych. To było bardzo mocne zakończenie imprezy, w której za darmo mogliśmy zobaczyć kilkanaście fantastycznych spektakli.

Ośmiodniowe spotkania z teatrem zakończył w środę (24.06) spektakl teatru Baj Pomorski z Torunia, który przywiózł świeżynkę - "Ślub" według Witolda Gombrowicza w reż. Zbigniewa Lisowskiego. Zaledwie kilka dni wcześniej spektakl miał premierę w macierzystym mieście, chwilę później mogli go zobaczyć białostoczanie i goście festiwalu.

Zanim jednak duża scena Białostockiego Teatru Lalek przybrała krwawe oblicze, na małej, dwie godziny wcześniej zobaczyć można było zabawny spektakl Teatru Lalek z Grodna "Dama Pikowa" w reż. Olega Żiugżdy. Białorusini ciekawie połączyli motywy z pierwowzoru - noweli Aleksandra Puszkina i opery Piotra Czajkowskiego. I to właśnie obaj autorzy stali się bohaterami spektaklu - w żywym planie, a postaci z dzieł - w planie lalkowym. Powstał przewrotny, elegancki w formie, i z dużą dozą humoru spektakl.

Stylistyka zombi

Ten następny (i ostatni) fundował już zupełnie inne emocje i inny klimat, początkowo utrzymany w stylistyce horroru z całym rozbuchanym i upiornym entourage'em. Nie da się ukryć, że pierwszych kilkanaście minut przedstawienia "Ślub" mogło się wydać mocno niestrawnych - nadmiar scenograficzny, kolorystyczny, muzyczny, inscenizacyjny - wszystko to w jednym garncu wydawało się niezjadliwe. Ale też ów pozorny chaos i miks bezładnych elementów w stylistyce zombi szybko zaczął układać się w spójną i intrygującą całość. Jakby spektakl nagle wskoczył we właściwe koleiny. A wiele z tych elementów, przed chwilą jeszcze irytujących nadmiarem - stawało się nośnych, podobnie jak niepokojąca muzyka Piotra Nazaruka (białostoczanom znanego m.in. z autorskiej muzyki do spektakli Teatru Wierszalin).

Znany Gombrowiczowski dramat - w którym styka się "ojcowizna i synczyzna", w którym toczy się walka na palce, maski, gęby, pupy, celebracje, w którym wreszcie, a właściwie przede wszystkim, mowa o szukaniu własnej tożsamości, odrzuceniu sztuczności i wpadaniu w kolejne pułapki - w interpretacji Baja zyskał mocno krwawe oblicze. Ale tak krwawa jatka ma tu sens.

W tle - plastyczne upiorne wizje znane z obrazów Beksińskiego, Dalego i Bacona. Bohaterowie - odziani w obcisłe surrealistyczne kostiumy wyglądają, jakby zostali odarci ze skóry, a ciała - w krwawych skrzepach i naroślach. Do tego - cała galeria bezgłowych manekinów, odlewów przypominających ludzkie sylwetki, masek, upiornych marionetek, lalek (przerażająca, ale bardzo ciekawa strusiolalka Mańki, dziewki/dziwki/narzeczonej, sprowadzonej do ust, szyi i damskich narządów płciowych). Całe to animacyjno-scenograficzne bestiarium tworzy też przy okazji skomplikowaną dość łamigłówkę tropów, kodów, odniesień m.in. do polskiej symboliki i mitów (choć też jest wątek amerykański). Na szyjach trucheł wiszą - jak nie polskie dworki, to ryngrafy, jak nie myśliwskie trofea, to jeszcze coś innego.

Nowa forma własna

Ale w tym szaleństwie jest metoda. Ekspresyjna forma jeszcze bardziej podkreśla oniryczny klimat dramatu, jeszcze bardziej uwypukla nasze narodowe miazmaty, bagaże, polskie mocne ciężkawe -izmy, majestaty i uniesienia. Tak oto znany białostoczanom scenograf Pavel Hubicka (ze spektakli w BTL i Akademii Teatralnej) wespół z reżyserem Zbigniewem Lisowskim z rozbuchanej scenografii stworzyli nowego bohatera. Może on, jak gombrowiczowska forma, nieco przytłoczyć. Ale to ciągły eksperyment - stwarzanie "nowej formy własnej", "człowieka polskiego z rzeczywistości wtórnych" trwa nieustannie - na scenie/pracowni cały czas jest obecny sam autor/kreator, niemal inscenizujący "Ślub" na scenie. Choć co jakiś czas wymyka mu się spod kontroli.

Ciekawy festiwal, ciekawy finał.

Fotorelacja
Festiwal Metamorfozy Lalek 2015
ZOBACZ

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt