Zobacz opis Zobacz opis sztuki: CALINECZKA
Kategoria BTL Klasyka
KATEGORIA WIEKOWA Dla rodziny
CZAS TRWANIA 45 minut

CALINECZKA

OPIS / OVERVIEW

CALINECZKA

Każdy zna opowieść o Calineczce – maleńkiej dziewczynce o wielkim serduszku. Słowacki reżyser, Ivan Martinka, proponuje nam całkiem nową wersję tej mądrej (starej?) andersenowskiej bajki. Jego spektakl to niezwykle nastrojowa opowieść o przyjaźni, dobru i odwadze, w której słowo mówione zostało zastąpione wieloma poetyckimi obrazami, piękną muzyką oraz sporą garścią jakże bliskich każdemu dziecku emocji.

To ciepła opowieść wprost idealna na nadchodzący zimowy czas… Gorąco zapraszamy!

8 grudnia 2011
Premiera Calineczki w reż. Ivana Martinki
Zobacz
6 grudnia 2011
Konferencja prasowa przed premierą Calineczki
Zobacz

TWÓRCY / CREATORS

reżyseria / direction
Ivan Martinka (Słowacja)
scenariusz / text
Ivan Martinka, Jana Šturdíková (Słowacja)
scenografia i kostiumy / scenography and costumes
Eva Farkašová (Słowacja)
projekt i realizacja lalek i rekwizytów / design and production of puppets and props
Martina Fintorová (Słowacja)
muzyka / music
Andrej Kalinka (Słowacja)

OBSADA / CAST

ZAPOWIEDZI PRASOWE / PRESS ANNOUNCEMENTS

Calineczka na scenie BTL

Anna Kopeć, "Kurier Poranny", 6.12.2011

ROZWIŃ

Białostocki Teatr Lalek przygotowuje kolejną sceniczną nowość dla najmłodszych widzów. Doskonale wszystkim znaną baśń Andersena niemal bez słów zaprezentują słowaccy lalkarze.

Pracując nad "Calineczką” zastanawialiśmy się co trzeba powiedzieć najmłodszemu widzowi, który po raz pierwszy przychodzi do teatru. Postanowiliśmy użyć pewnej teatralnej magii, ale nie technicznej, bardziej ludzkiej, tego co wychodzi z serca – mówi Ivan Martinka, reżyser spektaklu. – Andersen dużo pisze o tym co dana postać myśli, co czuje. My chcemy pokazać to trochę w inny sposób.

Białostocki Teatr Lalek realizuje piątą już w tym sezonie premierę. Tym razem "Calineczkę” na podstawie baśni Hansa Christiana Andersena zaprezentują twórcy teatralni ze Słowacji. Ivan Martinka scenariusz sztuki przygotował z Janą Šturdíkovą. Scenografię i kostiumy zaprojektowała Eva Farkašová, a lalki i rekwizyty Martina Fintorová. Muzykę opracował Andrej Kalinka. Ta ekipa z czwórką białostockich aktorów wystawi sztukę dla najmłodszych widzów, zagraną niemal bez dialogów.

– W sztuce jest jedno słowo, które Ivan uczynił pewnym znakiem, symbolem – mówi aktorka Łucja Grzeszczyk, odtwórczyni tytułowej roli. – Słowo mój jest hasłem przewodnim Calineczki, która poznaje, szuka, do każdego wyciąga ręce, choć jest ostrożna to do wszystkiego podchodzi z sercem.

"Calineczka” w polsko-słowackiej odsłonie ma być ciepłą opowieścią o wartościach, które są najważniejsze nie tylko dla dzieci: o przyjaźni, dobru i odwadze. To wszystko przestawione będzie wieloma poetyckimi obrazami, piękną muzyką i emocjami.

– To już kolejna sztuka w naszym repertuarze, w której prawnie nie ma słów – mówi Marek Waszkiel, dyrektor teatru. – My widzowie mamy złe przyzwyczajenia, wydaje się nam, że teatr to gadanie, a teatr to coś wizualnego, coś na co możemy popatrzeć. Wielcy twórcy, którzy nie są zapatrzeni w literaturę niekoniecznie opierają swoje dzieła na języku. Myślę że nam gdzieś to niechcący też wychodzi.

Calineczka bez słów. Kolejna premiera u lalkarzy

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 7.12.2011

ROZWIŃ

Ponoć była mniejsza od ludzkiego kciuka, ponoć urodziła się z ziarenka. W Białostockim Teatrze Lalek wyjątkowo w czwartek (8.12) premiera "Calineczki", jednej z najpiękniejszych bajek Andersena. I żeby była jasność - to wbrew pozorom baśń nie tylko dla dzieci

Premiera wyjątkowo w środku tygodnia (godz. 17), ale wyjątkowa jest też z innego powodu. Poza białostockimi aktorami - niemal w całości przygotowuje ją ekipa słowacka. Co ciekawe, będzie to spektakl właściwie bez słów. Akcja "Calineczki" dzieje się wśród polnych kwiatów, drobnych zwierzątek i owadów - stąd przede wszystkim usłyszymy rozmaite szelesty, szmery, chrzęsty i inne dźwięki słyszalne na łące.

- Mamy złe przyzwyczajenie, sądzimy, że teatr jest głównie gadany. A tak naprawdę nie może być wyłącznie zapatrzony w literaturę. Teatr to przede wszystkim coś wizualnego. A już tym bardziej teatr lalek, którego lepiej nie przegadać - mówi Marek Waszkiel, szef Białostockiego Teatru Lalek. W spektaklu pojawia się tylko jedno słowo - "mój", które reżyser, Ivan Martinka i wspólautorka scenariusza - Jana Sturdikova, uczynili kluczem, metaforą, symbolem.

- Ivan musiał mnie powstrzymywać, abym, to znaczy Calineczka, nie wyciągała rąk do wszystkiego, co spotkam po drodze. Wydawać by się mogło, że ona taka właśnie jest, chwyta za wszystko, jest tak ciekawa świata. A jednak Calineczka wobec świata jest i ostrożna, i wychodzi do niego z sercem - mówi Łucja Grzeszczyk, aktorka BTL, animująca lalkę tytułowej bohaterki.

A reżyser dodaje: - Calineczka ma olbrzymią empatię wobec innych, daje im więcej niż sobie samej. Myślę, że z nią jest tak, jak z nami, ludźmi. Ktoś nas wrzucił w świat i tak naprawdę nie powiedział co mamy robić, jak być szczęśliwym. Podobnie z nią - jest w zupełnie nowej rzeczywistości, wśród zwierząt, na listku - mówi Ivan Martinka. - Andersen nie jest prosty, płaski, jego baśnie to wielkie metafory.

Waszkiel: - Z tą "Calineczką" jest tak, jak z dobrym teatrem - mówi o wielkich prawdach, które kierują naszym losem , o emocjach, zagrożeniach, towarzyszących nam podczas doświadczania świata. Dorośli spojrzą na przestawienie jak na mądry głos o naszym życiu, dzieci dostrzegą magię teatru, bajkowy klimat. W tym sensie to spektakl uniwersalny.

Lalki i rekwizyty autorstwa Martiny Fintorowej poza Łucją Grzeszczyk animują jeszcze Grażyna Kozłowska, Michał Jarmoszuk, Krzysztof Pilat, ukryci w czarnych płaszczach (scenografia i kostiumy - Eva Farkasova). A to lalki ciekawe (owady, mysz, kret) zbudowane z rozmaitych resztek, sznurków, korzonków, patyczków, a nawet z olbrzymiego strąka od fasoli. Wszystko to, przy odpowiedniej animacji, szeleści, furkocze (na tle delikatnej muzyki Andreja Kalinki). To lalki wyraźnie skoligacone z naturą - mają kolory jesieni, utrzymane w tonacji brązu, zgniłej zieleni, ochry. Niesamowita jest lalka niedużej liszki, która jak żywa wędruje po liściu i walczy (sposobem) z myszą o wnętrze orzecha.

- Chcieliśmy zrobić spektakl, w którym używamy teatralnej magii, ale nie tyle technicznej, co płynącej prosto z serca. Zależało nam na opisaniu postaci obrazem. Wasi aktorzy to potrafią znakomicie. Macie dużą tradycję lalkową. Na Słowacji to jest problematyczne, aktorzy nie bardzo chcą grać lalkami, nie bardzo potrafią. A tu młodzi aktorzy biorą ją do ręki i lalka ożywa - chwalił słowacki reżyser.

GALERIA / GALLERY

RECENZJE / REVIEWS

Calineczka dotyka życia. Polsko-słowacki spektakl u lalkarzy

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 10.12.2011

ROZWIŃ

Calineczka wrzucona w mrok, niemal bez słów, za to pełna westchnień, szelestów, szmerów. Pomysł Słowaków na Andersena to raczej rodzaj ciekawej impresji niż rozbudowany spektakl. Ale za to jak pobudza wyobraźnię.

edną z najsłynniejszych bajek duńskiego bajkopisarza białostoccy lalkarze zrealizowali po kierunkiem ekipy ze Słowacji: reżysera, scenografa, autora lalek i muzyki. Twórcy nie chcieli widowiska w disneyowskim klimacie, zanurzonego w feerii barw, jednowymiarowego. I takiej bajki w Białostockim Teatrze Lalek nie zobaczymy. Zobaczymy za to "Calineczkę" wyłaniającą się z ciemności, w której scenografia konstruowana jest na oczach widza, a i tak jej niewiele, bo nie jest aż tak istotna. Jak trzeba, to i plecy aktorów, odzianych w czarne płaszcze, posłużą za pagórki, po których wędruje malutka dziewczynka. W polsko-słowackiej realizacji chodzi o coś innego niż epatowanie technicznymi nowinkami, efektami gotowcami. Tu ważne jest pobudzanie wyobraźni kilkuletniego widza, tworzenie iluzji na scenie, czarowanie - dzięki animacyjnym talentom aktorów. Maluchy widzą dwa plany: postać zakutaną w ciemny strój i intrygujące lalki, poruszające się prawie jak w próżni. Laleczka Calineczki wędrując po łące, a to przemierza tajemnicze jamy, a to unosi się na listku. - Zobacz, ona fruwa - mówiła na widowni jedna dziewczynka do drugiej. A ta druga na to: - W bajce tak jest.

No właśnie, w bajce tak jest. Chwała Białostockiemu Teatrowi Lalek za anachroniczną nieco, a przez to urokliwą alternatywę we współczesnym migawkowym świecie. W swoich spektaklach zabiera widzów w podróż w głąb własnej wyobraźni, nie podaje za dużo na tacy, każe sobie pewne rzeczy "dowyobrażać". Nie szkodzi, że na scenie nie plenią się dzikie kwiaty, trawa nie rośnie gęsto, jak to czasem widać w filmowych interpretacjach bajki Andersena; skoro przygody Calineczki, próbującej sobie jakoś poradzić w tajemniczym dla niej świecie, można bogato opowiedzieć gestem i ciekawymi lalkami. Tu w tle furkocze listek, dla Calineczki urodzonej z ziarnka, prawie jak żagiel. Tam owady, w skali makro - z wyłupiastymi oczyma i długimi odnóżami - próbują na początku zjeść jej łupinkową czapeczkę. Wielka ropucha z pyskiem jak okno, niepokojąco zbliża swój wielki język. Chuda mysz nerwowo biega po jamce, chwila musi minąć, nim zaakceptuje Calineczkę... Wszystkie zwierzątka nie są tu gotowymi oczywistymi pluszakami - skonstruowane z patyczków, sznurków, korzonków, strąków, albo wyczarowane z odpowiednio zanimowanych płacht, pokazują małym widzom, że bajkowe postaci mogą wyglądać inaczej. I też mogą być sugestywne.

Dzieci widzą jedno, ale dorośli też nie powinni narzekać. W "Calineczce" znajdą symboliczną opowieść o... życiu po prostu. O tym, jak jesteśmy w nie wrzuceni, dotykamy wszystkiego, na początku nieufnie, potem z coraz większą ciekawością. Jak Calineczka, która - w świecie zupełnie do siebie niedopasowanym - nóżką bada teren. To też historia o tym, jak przemykamy przez życie, ciągle czegoś szukamy, coś lub kogoś zostawiamy, albo też sami jesteśmy opuszczani.

Calineczka w BTL. Spektakl nie tylko dla najmłodszych

Anna Kopeć, "Kurier Poranny", 11.12.2011

ROZWIŃ

Zespół Białostockiego Teatru we współpracy ze Słowakami po raz kolejny udowodnił, że dobra sztuka nie potrzebuje zbyt wielu słów. Oszczędna w scenografii i pozbawiona dialogów, zmusza do refleksji.

Historię dziewczynki mniejszej niż palec wszyscy znają doskonale. Adaptacja Ivana Martinki i Jany Šturdíkovej wierna jest oryginałowi. Ta bajka o przyjaźni, odwadze i dobroci została zrealizowana z dużym wdziękiem. Aktorzy (Łucja Grzeszczyk, Grażyna Kozłowska, Michał Jarmoszuk i Krzysztof Pilat) doskonale kreują bajkowy świat znanej baśni Hansa Christiana Andersena, w którym nie brakuje niebezpieczeństw i dziwnych stworzeń.

Calineczka dryfując po tafli jeziora spotka wielką leniwą ropuchę, która chce ją pożreć. Za chwilę ląduje na wielkim liściu gdzie dopadają ją chrabąszcze. Następnie spotyka nadpobudliwą polną mysz, która próbuje wyswatać ją z kretem. Może on przestraszyć niejednego widza. W mysiej norce spotka także zabawnego, kolorowego robaka, który do łez rozśmiesza swoim talentem wokalnym.

Calineczka przemierza świat na wielkim liściu, skrzydłach jaskółki, czy przechadzając się po wielkich pagórkach, które tworzą plecy aktorów. To jedna z ładniejszych scen spektaklu – pozbawiona jakichkolwiek dekoracji, a tak bardzo wpływająca na wyobraźnię. Wędrówkę małej dziewczynki doskonale obrazuje świetnie dobrana do poszczególnych scen także piękna muzyka Andreja Kalinki.

Całość rozgrywa się w jednobarwnej, stonowanej scenografii Evy Farkašovej, która tworzy się na oczach widza. Aktorzy ubrani w czarne ubrania nie rozpraszają, cała uwaga widza skupia się na pomysłowo zaprojektowanych lalkach.

Dodatkowo zmieniające się światło ładnie eksponuje marionetki - zarówno malutkie, jak i te w nienaturalnych rozmiarów. Tu duże brawa należą się Martinie Fintorovej – konstruktorce bohaterów wykonanych z naturalnych produktów. Jej chrabąszcze poruszają wszystkimi kończynami, Calineczka uroczo przebiera nóżkami, a ropucha jest oślizgła i odrażająca.

„Calineczka” z pewnością pobudza nie tylko dziecięca wyobraźnię i daje do myślenia. Maluchy zobaczą tu przygody samotnej dziewczynki, która w końcu trafia na kogoś, kto obdarzy ją wyjątkowym i szczerym uczuciem. Miniaturowa bohaterka uczy dystansu do otaczającego świata, ale też tego, że dobro zawsze do nas wraca.

Dorośli natomiast znajdą tu opowieść o trudnych życiowych wyborach, jak bardzo potrafią wpływać na wyobraźnię swoich podopiecznych i jak wiele czasem trzeba przejść, by dotrzeć do tego, co w naszym życiu najważniejsze.

"Calineczka" ociekająca magią

(uk), "Gazeta Współczesna", 12.12.2011

ROZWIŃ

Któż z nas nie zna Calineczki? Malutka dziewczynka z baśni H. Ch. Andersena właśnie pokazała nam swoją nową twarz. Wszystko za sprawą Białostockiego Teatru Lalek i współpracujących z nim lalkarzy ze Słowacji.

Spektakl wyreżyserował Ivan Martinka, a w stworzeniu scenariusza pomagała mu Jana Śturdikova. Udało im się stworzyć świat, w który widz ma ochotę się zagłębić. Taki, który aż ocieka magią. Mamy tu bajkowe lalki (projektu Martiny Fintonwej), stworzone z naturalnych materiałów. Mamy też scenografię i kostiumy, które wyczarowała Eva Farkaśova. Co ciekawe, elementami scenograficznymi stają się momentami sami aktorzy. Raz zamieniają się w pełną wybojów drogę, którą przemierza nasza bohaterka, by za chwilę stać się pazurami jaskółki. Wszystko okraszone muzyką Andreja Kalinki. Odgrywa tu ona zasadniczą rolę, ponieważ aktorzy praktycznie nie używają słów.

A jeśli już jesteśmy przy aktorach, to należy się im wielki pokłon. Po raz kolejny udowodnili, że BTL zespołem aktorskim stoi. Grażyna Kozłowska i Krzysztof Piłat są już doskonale wprawieni w teatralnych bojach. A teraz po piętach depczą im już młodzi - Łucja Grzeszczyk i Michał Jarmoszuk, czyli -jak nazwał ich dyrektor lalek, Marek Waszkiel - świeża krew białostockiej sceny lalkarskiej. Ten spektakl powinny zobaczyć nie tylko dzieci, ale też i rodzice. Bo dzięki niemu możemy odnaleźć swoje wewnętrzne dziecko.

Naturalnie "Calineczka"

Monika Roman, "Dziennik Teatralny", 9.01.2012

ROZWIŃ

W Białostockim Teatrze Lalek możemy oglądać piękną adaptację "Calineczki" - znanej i lubianej przez dzieci i dorosłych baśni Andersena. Spektakl jest kolejnym międzynarodowym projektem BTL, gdyż powstał we współpracy ze słowackimi artystami. "Calineczka" w reżyserii Ivana Martinki to, opowiedziana za pomocą subtelnych obrazów, historia o przyjaźni i bezinteresownym działaniu w służbie innych

Współczesnego teatru lalek nie sposób scharakteryzować za pomocą nazw takich jak teatr kukiełek czy teatr marionetek, ponieważ, w konsekwencji zmian, jakie objęły jego strukturę w ciągu ostatnich dziesięcioleci, określenia uległy dezaktualizacji. Działalność lalkarzy dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku definiowana jest pojęciem o wiele szerszym - teatr materii ożywionej, w którym każdy, nawet z pozoru statyczny element przedstawienia można poddać procesowi animacji i wykorzystać do stwarzania magicznego świata, silnie oddziałującego na wyobraźnię.

Tę zależność w pełni wykorzystali twórcy „Calineczki”. Świat malutkiej dziewczynki (zobrazowanej za pomocą pomarańczowo-żółtej, nasuwającej skojarzenie z kolorem zeschłych liści, lalki) tworzy kilka elementów ruchomej, utrzymanej w ciepłych, naturalnych barwach (brąz, zieleń, różne odcienie żółci) scenografii. Każda z części dekoracji wykorzystywana jest przez ubranych w czarne kostiumy aktorów w celu kreowania nowych pejzaży, do jakich wkracza mała bohaterka, oraz nadawania sygnałów, oznaczających określone pory roku. Wielofunkcyjne liście grają rolę rzeki, traw, drzewa, a zbudowana z korzeni nora kreta, zanim zacznie pełnić rolę domu owadożernego ssaka, przypomina gałęzie targane podmuchami mroźnego wiatru. W elementy miejsc odwiedzanych przez dziewczynkę przeobrażają się również aktorzy, którzy poprzez odpowiednie manipulowanie ciałem stają się np. fragmentami topografii terenu. Wizualną warstwę przedstawienia uzupełnia muzyka - budująca nastrój, pomagająca zaangażować się głębiej w przeżywanie „Calineczki”.

Stwarzanie poszczególnych krajobrazów na oczach widza, sprawia, że uczestniczy on w kreowaniu scenicznej rzeczywistości. W konsekwencji zaś spektakl, w którym nie wypowiada się słów lecz artykułuje naśladujące wydawane przez zwierzęta, bądź niepotrafiące mówić dziecko dźwięki, przykuwa uwagę najmłodszych i pobudza ich fantazję.

Oprócz „żywej” scenografii świat bohaterki tworzą również lalki, wykonane między innymi z ekologicznych tworzyw (fasola, patyki). Te piękne, misternie wykonane przedmioty dzięki manipulacjom ręki aktora, żyją niejako własnym życiem. Postaci komarów wprawiane w ruch, techniką podobną do tej, jaką stosuję się do ożywiania jak pacynek, za sprawą jednego gestu animatora zaczynają poruszać odnóżami, głową, drgają również ich czułka. Wielka ropucha wyrasta niejako zza stołu, na którym znajduje się Calineczka., rozwija się jak nadmuchiwany balon, cała jej postać nie przemieszcza się po scenie, natomiast jej język (staje się nim zasłonięta kołnierzem dłoń lalkarza) bardzo szybko lawiruje po stole – ziemi. To tylko kilka przykładów licznych lalek, poprzez których zręczną animację stworzono magiczny świat, w jakim dobro zawsze zwycięża.

Zrealizowana w BTL adaptacja klasycznej baśni to nastrojowe, ładne, przekazujące mnóstwo pozytywnych emocji przedstawienie, w którym każdy sceniczny element zostaje zaktywizowany i staje się „żywą” częścią teatralnej rzeczywistości.

HISTORIA / HISTORY

Udział w festiwalach, przeglądach, nagrody

ROZWIŃ

2012 r. Gościnne występy na scenie kameralnej Teatru Polskiego w Warszawie

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt