Zobacz opis Zobacz opis sztuki: KORALINA CZYLI WOJNA O ŚWIATY
Kategoria BTL Nowa Dramaturgia
KATEGORIA WIEKOWA Dla młodzieży i dorosłych
CZAS TRWANIA 80 minut

KORALINA CZYLI WOJNA O ŚWIATY

OPIS / OVERVIEW

KORALINA CZYLI WOJNA O ŚWIATY

Na podstawie książki KORALINA, prawa autorskie: Neil Gaiman

Któż z nas nie zastanawiał się jak to by było, gdyby jego życie wyglądało zupełnie inaczej? Gdyby rodzice mieli czas tylko dla nas, na obiad zawsze była pizza, a zwierzęta mówiły ludzkim głosem? Czy aby na pewno byłoby tak cudownie? Przekonała się o tym Koralina – bohaterka bestsellerowej powieści Neila Gaimana i najnowszej premiery Białostockiego Teatru Lalek. Zapraszamy na niezwykłą opowieść o Koralinie i zaczarowanym świecie, który odkryła za starymi drzwiami…

 

Do dzieci, rodziców

(i ewentualnych przyszłych realizatorów tej sztuki)

Zdradzam wam Tajemnicę!

W fascynującym Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini, kompendium wiedzy o literaturze fantasy Andrzeja Sapkowskiego, natrafiamy na jego własny, oparty na niezwykłej erudycji i wrażliwości na słowo (które, wierzę, że może zmienić świat) podział fantasy na podgatunki.

Podgatunek za zamkniętymi drzwiami opiera się na następującym założeniu: oprócz naszego świata, tego realnego, tego w którym żyjemy, tego który znamy i rozumiemy, istnieje jeszcze coś innego – jakiś świat pararealny, fantastyczna, rządząca się prawami magii kraina. Do owej Krainy wiodą drzwi, które trzeba odnaleźć (bo są zwykle ukryte) i umieć je sforsować (bo zwykle są zamknięte i chronione przed postronnymi jakimś zabezpieczającym czarem).

Do najbardziej znanych tego typu powieści należą: Alicja w krainie czarów Lewisa Carrolla, Pożyczalscy Mary Norton, Clive Staples Lewisa Lew, czarownica i stara szafa z cyklu Opowieści z Narnii, czy najbliższa naszym czasom Koralina Neila Gaimana. Stawia ona ostre pytania: czy nasz świat nie jest złudzeniem? czy istnieje druga Koralina?

Odpowiadam – nie! Nasz świat może być piękny i magiczny. Żadne widma nie są tak silne jak człowiek. Każde dobre światło odstrasza złe moce.

„Wszystko co chcemy mieć na tym świecie, nie ma wartości, bo liczą się tak naprawdę ci, których kochamy”.

Mieszkańcy naszego świata od tysięcy lat są prochem cmentarnym, a my opowiadamy ich opowieści i one dają nam energię do walki ze złem.

Włodzimierz Fełenczak

TWÓRCY / CREATORS

autor / author
Neil Gaiman
przekład / translation
Paulina Braiter
adaptacja i reżyseria / adaptation and direction
Włodzimierz Fełenczak
scenografia / scenography
Joanna Braun
muzyka / music
Czesław Wrzos
ruch sceniczny / stage movement
Andrzej Komorowski
asystent reżysera / director's assistant
Przemysław Żmiejko (ATB)
inspicjent / stage manager

OBSADA / CAST

ZAPOWIEDZI PRASOWE / PRESS ANNOUNCEMENTS

Koralina czyli przyspieszony kurs dorastania. Nowy spektakl w BTL

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 25.05.2011

ROZWIŃ

Gdy ktoś mnie pyta, co teraz robię, to mówię, że horror dla dzieci. Ale bez okrucieństwa i przemocy - żartuje Joanna Braun, scenografka najnowszego spektaklu Białostockiego Teatru Lalek. Premiera "Koraliny czyli wojny o światy" - już w sobotę, 28 maja

Premiera "Koraliny czyli wojny o światy" - już w sobotę, 28 maja. To gratka dla wszelkich miłośników prozy Neila Gaimana, autora komiksów, literatury science fiction i powieści, m.in. "Gwiezdnego pyłu".

"Koralina" dwa lata temu została sfilmowana w technice animacji 3D, dwa lata temu też doczekała się adaptacji teatralnej w Gdańskim Teatrze Miniatura. I w Gdańsku, i teraz w Białymstoku, spektakl wyreżyserował Włodzimierz Fełenczak. Reżyser, niegdyś związany z białostockim teatrem, twórca m.in. głośnego i obsypanego nagrodami widowiska BTL "Niech żyje Punch!" wybrał "Koralinę", bo to książka magiczna.

- Jest poświęcona najtrudniejszemu momentowi, w którym przechodzimy z dzieciństwa w dorosłość - mówi Fełenczak. - Koralina porównywana jest z "Alicją w krainie czarów", moim zdaniem niesłusznie. Raczej trzeba porównywać ją z Sierotką Marysią, albo Pippi Langstrump. To postaci dziewczynek, które nie boją się iść dalej, badają świat i odkrywają go non stop na nowo, a z czasem akceptują dorosłość.

Koralina mieszka w wielkim domu - razem z rodzicami, klownem oraz dwiema ciotkami, aktorkami, niegdyś grywającymi szekspirowskie role. Dom ma wiele zakamarków, a że Koralina się nudzi, myszkuje po pokojach. Któregoś dnia odkrywa tajemnicze drzwi. Przechodzi nimi do innego świata, będącego odbiciem tego realnego. Wkrótce zaczynają się kłopoty, bo alternatywna przestrzeń tylko z pozoru jest piękniejsza i lepsza. W rzeczywistości ów drugi świat jest karykaturą ukrytych pragnień, niebezpieczną pułapką, pełną dziwnych stworów i lęków.

- "Koralina" jest tekstem niezwykłym. A to dlatego, że strasząc - uczy. To taki przyspieszony kurs dorastania dzieci, pokonywania swoich lęków. W sumie horror dla dzieci, ale bez przemocy, raczej uchyleniem drzwi w stronę świata dorosłych - mówi scenografka Joanna Braun.

Andrzej Komorowski, odpowiadający za ruch sceniczny, dodaje: - Kiedy jest w nas wewnętrzne dziecko, mamy wrażliwość i świeżość - jak one właśnie. Póki ta spontaniczność jest w nas, niczym nie blokowana - jesteśmy żywi, dziecięcy, nawet mając lat 60. Ten spektakl jest dla wszystkich, również tych dorosłych, którzy może przypomną dziecko w sobie. Staramy się prowadzić widza poprzez różne, bardzo wciągające światy, fundujemy sobie i widzom przygodę. Po to, by dowiedzieć się kim naprawdę jesteśmy.

Fełenczak starał się być wierny Gaimanowi. Ale akcję spektaklu przeniósł do swego ukochanego Sopotu. - To miasto ma niesamowitą architekturę. Gdy widziałem różne ilustracje do "Koraliny", te tajemnicze domy, pomyślałem właśnie o Sopocie - mówi reżyser. W spektaklu aktorzy grają w żywym planie, jest też mnóstwo lalek - kukieł, pacynek, lalek na szczudłach - tworzących fantastyczną rzeczywistość na granicy światła i ciemności. Sporo ma być czarnego teatru, klimatu burleski, a nawet niemego kina.

Autorem muzyki do przedstawienia jest Czesław Wrzos. Występuje w nim niemal cały zespół teatru, m.in. Ryszard Doliński, Łucja Grzeszczyk, Sylwia Janowicz-Dobrowolska, Jacek Dojlidko, Artur Dwulit, Krzysztof Pilat.

Premiera - w sobotę o godz. 18. A pół godziny przed nią w teatrze rozpocznie się wernisaż wystawy "Ilustracje" Dagmary Matuszak. Jeden z rysunków tej polskiej ilustratorki, malarki i autorki komiksów tak się spodobał Neilowi Gaimanowi, że zaproponował Matuszak zilustrowanie poematu "Melinda". Powieść ukazała się w USA w 2004 roku, a rok później w Polsce. W grudniu 2007 w USA ukazało się wydanie kolekcjonerskie książki Gaimana "Anansi Boys", w całości zaprojektowane i zilustrowane przez Dagmarę Matuszak.

Po sobotniej premierze w siedzibie teatru jego zespołowi zostanie także wręczona nagroda za popularyzację polskiej kultury teatralnej za granicą w 2010 roku. Nagrodę przyznał Zarząd Polskiego Ośrodka Międzynarodowego Instytutu Teatralnego ITI.

Koralina na białostockiej scenie

Anna Kopeć, "Kurier Poranny", 25.05.2011

ROZWIŃ

Bestsellerowa powieść w Białostockim Teatrze Lalek. To historia dorastającej dziewczynki. Na całym świecie zdobyła dużą popularność, teraz trafiła do Białegostoku. Premiera w najbliższą sobotę o godz. 18.

Fantastyczna powieść Neila Gaimana to chwilami mroczna opowieść o dojrzewaniu widziana oczami dziecka. Historia była przedstawiana już w filmie i w komiksie. Teraz przyszedł czas na teatr. Premiera "Koraliny” odbyła się w gdańskim Teatrze Miniatura dwa lata temu. Tę samą historię wybitny reżyser Włodzimierz Fełenczak przywiózł teraz do Białegostoku. To sztuka skierowana do najmłodszych i ich rodziców.

– Dziecko jest tak naprawdę dorosłym człowiekiem, tylko o innej emocjonalności, ma niesamowitą fantazję – mówi Włodzimierz Fełenczak. – W życiu każdego dziecka pojawia się taki moment, kiedy wkracza w dorosłość, najważniejsze wtedy jest żeby umiało zrozumieć dorosłych, zaakceptowało i na nowo pokochało swoich rodziców. W tej sztuce właśnie to pokazujemy.

"Koralina” to historia 11-letniej dziewczynki, która przeprowadza się z rodzicami do wielkiej willi. Mieszkają w niej dziwne postaci: emerytowane aktorki, cyrkowy klaun Bobo. Zaniedbywana przez zapracowanych rodziców, w pewnym momencie odkrywa tajemnicze drzwi, za którymi czeka ją zupełnie inny świat. Powieść ta traktuje o dojrzewaniu, walce z własnymi słabościami. Ma także pewne przesłanie dla współczesnych rodziców, zajętych własną karierą.

– To klasyka literatury dziecięcej, powieść często niesłusznie porównywana jest z "Alicją w krainie czarów” – uważa reżyser. – Koralina ma coś w sobie z Pipi Lansztrung, Ani z Zielonego Wzgórza czy sierotki Marysi. Wszystkie te postaci idą przed siebie, nie boją się, walczą i zdobywają siłę, którą jest miłość.

– Ten spektakl to wielka przygoda zarówno dla realizatorów i aktorów, którzy wykorzystując różne formy prowadzą widza przez dziwne światy. Pytanie tylko w jakim kierunku, ale odpowiedź na nie muszą znaleźć sobie sami widzowie – mówi Andrzej Kozłowski, odpowiedzialny za ruch sceniczny.

Włodzimierz Fełenczak na podstawie książki Neila Gaimana stworzył mroczny świat, gdzie na scenie plan lalkowy będzie się przeplatał z planem aktorskim. W tytułowej roli zobaczymy dość dobrze już znaną białostockiej publiczności Łucję Grzeszczyk. Aktorzy zagrają w scenografii Joanny Braun. Muzykę do spektaklu skomponował Czesław Wrzos.

Premiera "Koraliny” odbędzie się w najbliższą sobotę na dużej scenie BTL, o godz. 18. Będzie jej towarzyszył wernisaż wystawy prac poznańskiej ilustratorki Dagmary Matuszczak, która od kilku lat współpracuje z Nielem Gaimanem.

GALERIA / GALLERY

RECENZJE / REVIEWS

Horror dla dzieci. Koralina daje radę

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 6.06.2011

ROZWIŃ

Jeśli któregoś dnia zobaczycie zrelaksowanego szczura ludzkiego wzrostu toczącego szpulkę albo psy w hawajskich koszulach - niekoniecznie musi to oznaczać coś strasznego. Po prostu świat na chwilę wypadł z torów. Pytanie, co z tym da się zrobić

Jedni by spanikowali, inni uznali, że zwariowali, ktoś usiadłby i zaczął płakać. A ktoś inny w sytuacji dekonstrukcji świata zacząłby działać. Coś takiego właśnie przydarzyło się Koralinie, rezolutnej dziewczynce, bohaterce książki Neila Gaimana i spektaklu na niej opartego, który kończy właśnie sezon w Białostockim Teatrze Lalek. Surrealistyczna bajka - w sumie jak bajka; historii o przeniesieniu się do alternatywnego świata było już wiele. A jednak "Koralina" w reż. Włodzimierza Fełenczaka przemyca parę ważnych informacji, które powinny być wdrukowywane w umysł dziecięcia od najwcześniejszych lat. Oto dziewczynka przekracza magiczne drzwi i trafia do innego świata, który okazuje się być karykaturą ukrytych pragnień, niebezpieczną pułapką, pełną dziwnych stworów i lęków.

Dzieją się dziwne rzeczy, rodzice znikają, córka szuka ich desperacko, boi się, nie rozumie, ale cały czas próbuje racjonalizować rzeczywistość: "Kiedy się boisz, ale mimo wszystko coś robisz, to już dużo, bo to i tak wymaga odwagi". No właśnie. Gdy ze sceny mówi to dzieciom na widowni dziewczynka, ciekawska, wściubiająca nos gdzie się tylko da, ich koleżanka właściwie, która sama zaczyna się bać - brzmi to wiarygodnie. Jest duża szansa, że dziecięca publiczność to zapamięta, szczególnie ta część, której rodzice tego typu rad jeszcze nie dali, nie zdążyli, pomyśleli, że jeszcze czas. Bo też i "Koralina" to taki przyspieszony kurs dorastania, horror dla dzieci, choć w tej łagodniejszej, pozbawionej przemocy formie. Strachów rozmaitych tu sporo, tyleż samo surrealizmu, który przeinacza całkowicie harmonijny, poukładany świat. Koralina szybko się przekonuje, że skoro z taką determinacją walczyła z nudą, szukała przygód wędrując po wielkim domu i wreszcie przekroczyła drzwi, za którymi świat wywrócił się do góry nogami - musi ponieść konsekwencję swojego wyboru. Czyli się z tym światem zmierzyć, a przy okazji z własnymi lękami. Jej autorefleksja na temat nadmiaru, pod koniec spektaklu, jest bezcenna: "Jak można dostawać wszystko, o czym się tylko zamarzy?".

"Koralina" w BTL to wartościowa produkcja, niestety tylko rozwłóczona zbytnio w czasie. Podzielenie spektaklu na dwie części rozbija dziecięcą publiczność, niepotrzebnie wyrywa ją z magicznego świata, już i tak przecież zdekonstruowanego. A opanować taki rozkrzyczany, wracający z przerwy tłum to nie lada logistyczne zadanie dla opiekunek.

Inny minus: Sporo w spektaklu niejasności - nie wiadomo tak naprawdę, kiedy i dlaczego Koralina przenosi się w przestrzeni albo też kiedy z niej wraca. Ten brak precyzji wprowadza jeszcze większy chaos do spektaklu, który i tak wystarczająco opowiada o dekonstrukcji świata. Choć z drugiej strony - przedstawienie jest tak zbudowane, że nieustannie przenikają się w nim dwa światy. Realny świat ciotek i popołudniowej herbaty. Irracjonalny świat szczurów wielkości człowieka, toczących pogodnie po scenie jabłko, czy kościotrupów wyłażących spod schodów. Beztroskiego podskakiwania w deszczu w ramach walki z nudą i rzeczywistej walki z demoniczną kobietą z guzikami zamiast oczu, która w alternatywnym świecie podaje się za matkę Koraliny, a w rzeczywistości jest wampirem energetycznym.

Wszystko to pokazane jest w spektaklu w ciekawy sposób, pobudzający wyobraźnię widzów (scenografia: Joanna Braun). W sumie niewiele na scenie sprzętów, ale wystarczy odpowiednio ustawione światło i scena zamienia się w wielopłaszczyznowy dom, pełen tajemniczych zakamarków. Aktorzy grają w żywym planie, animują lalki - i czynią to w taki sposób, że obok obrazów realnych, jest w spektaklu podskórny świat, niewidoczny gołym okiem (ruch sceniczny - Andrzej Komorowski). Mysi zastęp jakby zawieszony w próżni, fruwające dusze, spadające znienacka pająki, szumy, szelesty, odmykające się drzwiczki. Na tym też polega urok spektaklu - tworzenie teatralnej iluzji na oczach widza, czarowanie światłem. W przypadku spektaklu, który na wskroś jest surrealistyczny, ma to szczególne znaczenie. Dzieci mogą się czasem wiercić na krzesłach z lekką obawą, ale to obawa do opanowania.

Jasną postacią spektaklu jest Łucja Grzeszczyk, młoda aktorka wcielająca się w postać Koraliny. Dziecięca, naturalna, zaczepna, ciekawska. Gra świetnie, jest w niej lekkość i zero fałszu, jak to się czasem zdarza, gdy w dziecięcą postać wciela się osoba dorosła. Łucja Grzeszczyk jest dorosła, ale gdy jest Koraliną - jest dziewczynką. Dodajmy: świetną dziewczynką: mającą w sobie cechy najlepszych literackich bohaterek dziecięcych: odwagę i fantazję Pippi Langstrump, mądrość Sierotki Marysi, ciekawość Alicji w Krainie Czarów.

Humoru spektaklowi przydają postaci dwóch ciotek (Eliza Krasicka, Sylwia Janowicz-Dobrowolska), dawnych aktorek szekspirowskich. Zabawne starsze panie taszczą siaty, gonią niesfornego pieska, drobią nóżkami - i wspominają:... ach te czasy, gdy były Ofeliami... To mrugnięcie okiem do starszych widzów - rzeczywiście, chyba nic nie jest wieczne, ideał sięga bruku, a największy patos z czasem zamienia się w śmiech.

Na szczęście w przypadku lęków to też działa: gdy je oswoimy i zracjonalizujemy - staną się mniejsze i już niegroźne. Tak jak niesympatyczne szczury z "Koraliny" - które z paskudnych zamienią się w finale w świetny band. Na koniec grają tak (muzyka Czesław Wrzos), że nogi rwą się do tańca.

Koralina w wyimaginowanym świecie ciemności

Anna Kopeć, "Kurier Poranny", 6.06.2011

ROZWIŃ

Fantastyczna rzeczywistość, plan aktorski przeplatający się z lalkowym, postacie, które sprawiają wrażenie, że poruszają się same, doskonałe kreacje - wszystko przestawione na granicy światła i ciemności. To sprawia, że barwną historię dorastającej dziewczynki ogląda się z ogromnym zainteresowaniem.

W każdej dobrej baśni dobro zwycięża zło, musi też być trochę grozy i dobrej zabawy. Tych elementów nie brakuje w sztuce Włodzimierza Fełenczaka, który na scenie Białostockiego Teatru Lalek wystawił spektakl "Koralina, czyli wojna o światy", na podstawie książki Neila Gaimana. Reżyser wyczarował w nim fascynujący świat.

Tytułowa bohaterka jest odważną, nieco rozkapryszoną jedynaczką, dla której zapracowani rodzice nie mają czasu. Pewnego dnia Koralina odkrywa w swoim domu tajemnicze drzwi. Po przejściu przez nie nic już nie będzie takie jak dawniej. Koralina wchodzi w tajemniczy świat pełen sennych koszmarów i upiorów, musi w nim odnaleźć i uratować swoich prawdziwych rodziców. Na drodze spotyka przedziwne i straszne postacie. Atmosfera strachu sięga zenitu w scenie spotkania z drugimi rodzicami, którzy wyglądają jak zombie (ciekawe kreacje Artura Dwulita i Ewy Żebrowskiej). Początkowo pozornie zatroskana matka okazuje się upiorną wiedźmą, która przeraża nawet dorosłych.

Sceny grozy łączą się z zabawnymi momentami, kiedy Koralina wpada z wizytą do zwariowanych emerytowanych aktorek - miłośniczek pudelków, stale wspominających swoją teatralną karierę. Panny Spink i Forcible, które grają Eliza Krasicka i Sylwia Janowicz-Dobrowolska swoimi rozmówkami przy herbatce rozbawiają publiczność do łez. Panna Spink, wróżąc z fusów herbacianych, widzi niebezpieczeństwo czyhające na Koralinę, daje jej więc zielony kamyk, mówiąc: "Może pomóc. Czasami przydaje się, gdy jest źle".

Sympatię widzów zdobywa także pan Bobo tresujący myszy (w tej roli Ryszard Doliński). Grająca Koralinę Łucja Grzeszczyk wypada bardzo wiarygodnie, potrafi dąsać się, cieszyć czy złościć dokładnie tak, jak robią to 11-letnie dziewczynki. Robi to w uroczy sposób, mimo że aktorka jest starsza od swojej bohaterki.

Spektakl zaskakuje różnorodnością wykorzystywanych technik teatralnych. Żywy plan aktorski przeplata się z planem lalkowym. Na scenie zobaczymy kukiełki, pacynki, maski. Ogromną pracę z aktorami wykonał Andrzej Komorowski, odpowiedzialny za ruch sceniczny. Myszy animowane przez aktorów ukrytych w mrokach sceny sprawiają wrażenie, że poruszają się same. Podstarzałe aktorki co raz wyprowadzają na scenę zabawne pieski. Koralina chwilami maleje do rozmiarów kukiełki.

I najmłodszym, i dorosłym widzom na pewno na długo zostanie w pamięci zachwycający koncert zespołu Mouse Band na zakończenie spektaklu. Na scenie mysie pacynki grają niewiarygodne solówki na fagocie, banjo, wystukują genialne rytmy na perkusji, popisują się mistrzowską grą na trąbce czy tubie.

Reżyser ze scenografką Joanną Braun, kompozytorem Czesławem Wrzosem i zespołem aktorskim stworzyli zaczarowany świat, w którym absolutnie wszystko może się zdarzyć.

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt