Zobacz opis Zobacz opis sztuki: NA ARCE O ÓSMEJ
Kategoria BTL Nowa Dramaturgia
KATEGORIA WIEKOWA Dla rodziny
CZAS TRWANIA 75 min.

NA ARCE O ÓSMEJ

OPIS / OVERVIEW

NA ARCE O ÓSMEJ

Trzy Pingwiny mieszkające w skutej lodem krainie potrafią się kłócić, żartować i dokuczać sobie nawzajem, ale kiedy świat staje na progu wielkiego potopu, muszą znaleźć sposób, by trzymać się razem.

Podróż Arką okazuje się pełna nieoczekiwanych wyborów i pytań. Co jest dobre, a co złe? Jak odróżnić sprawiedliwość od surowej kary? I czym jest wewnętrzny głos, który do nas czasem przemawia i czy można go zawsze usłyszeć?

„Na Arce o ósmej” to opowieść, która w prosty i pełen uroku sposób łączy humor z filozoficzną refleksją. Zrozumiale dla dzieci odsłania wielkie pytania o świat i człowieka. To teatr, który bawi, a jednocześnie porusza uniwersalne kwestie, na które każdy – mały i duży – szuka własnej odpowiedzi.

28 października 2025
Konferencja prasowa przed premierą spektaklu "Na Arce o ósmej"
Zobacz
30 października 2025
Premiera spektaklu "Na Arce o ósmej"
Zobacz

NAJBLIŻSZE POKAZY:

ZOBACZ WSZYSTKIE POKAZY

TWÓRCY / CREATORS

autor / author
Ulrich Hub
przekład / translation
Lila Mrowińska-Lissewska
reżyseria / direction
scenografia / scenography
Pavel Hubička
muzyka / music
Piotr Klimek
asystent reżysera / director's assistant
multimedia
Sebastian Łukaszuk
konsultacje choreograficzne / choreography consultations
Karolina Garbacik

OBSADA / CAST

ZAPOWIEDZI PRASOWE / PRESS ANNOUNCEMENTS

„Na Arce o ósmej” to nowy familijny spektakl w Białostockim Teatrze Lalek

(hk), Radio Akadera, 29.10.2025

ROZWIŃ

Trzy pingwiny, jedna Arka i potop, który może zmienić wszystko. Tak zapowiada się nowy spektakl pt.: „Na Arce o ósmej” w Białostockim Teatrze Lalek. To opowieści, w której śmiech spotyka się z filozoficzną refleksją, a dzieci i dorośli razem zastanawiają się nad tym, co jest dobre, a co złe.

Sztuka powstała na podstawie dramatu niemieckiego dramatopisarza Ulricha Huba, który pisał swoje teksty „dla ludzi, a kończył na pingwinach”. I właśnie te niepozorne, zabawne ptaki stają się tu bohaterami opowieści o odpowiedzialności, przyjaźni i buncie wobec boskich decyzji.

– Kontekst taki społeczny i współczesności też dopisuje. To jest przedstawienie o tolerancji, o tym, że Pan Bóg jest tolerancyjny i każdy może być kim chce i po prostu on obiecał, że więcej potopu nie będzie – mówi Paweł Aigner, reżyser. 

W spektaklu występują Łucja Grzeszczyk-Żukowska, Michał Jarmoszuk, Krzysztof Polat, Maciej Zalewski i Krzysztof Bitdorf, który gra gołębia. – On jest zarządcą na Arce Noego i ma swój problem, ponieważ Noe nie jest zbyt przydatny, nie jest najlepszym szefem, więc on wszystko musi ogarniać na tym statku. Jeszcze w dodatku zwierzęta muszą być parami, a tu jest nagle problem, bo są trzy pingwiny, więc trzeba coś z tym zrobić – mówi aktor. 

'Na Arce o ósmej” to familijna podróż pełna humoru i wzruszeń. Premiera w czwartek (30.10) w Białostockim Teatrze Lalek.

"Na Arce o ósmej", czyli o tym jak pingwiny chciały oszukać system. Nowa premiera BTL już w czwartek!

Urszula Śleszyńska, "Kurier Poranny", 28.10.2025

ROZWIŃ

(...)

Bardzo mało jest bajek powiedzmy dla dzieci, które są bardzo mocno strawne również dla dorosłych - dodaje reżyser. - To jest typowo familijny dramat, ale mamy tu tak naprawdę dwie warstwy. Obie te warstwy dla dorosłych będą super, a nawet wzruszające, a dla dzieci na pewnym pułapie również będą bardzo atrakcyjne.

Pod pozornie prostą historią znajdują się tutaj również ważne i trudne pytania, chociażby o to, czy jest Bóg, czy Boga można zobaczyć, czy ten Bóg nie jest mściwy? To wszystko brzmi może nieco górnolotnie, ale podane jest w sposób bardzo przystępny.

To jest przedstawienie, może to będzie zaskakujące, ale o tolerancji - podsumowuje Aigner. - O tym, że Pan Bóg jest tolerancyjny i każdy może być kim chce. Jednak naiwność tego przesłania w zderzeniu z przedstawieniem pokazuje też pewien rodzaj goryczy.

(...)

Śmiech i refleksja na scenie Białostockiego Teatru Lalek. Premiera spektaklu „Na Arce o ósmej”

Olga Gordiejew, Polskie Radio Białystok, 30.10.2025

ROZWIŃ

To opowieść, która w prosty i pełen uroku sposób łączy humor z filozoficzną refleksją. W Białostockim Teatrze Lalek w czwartek (30.10) premiera spektaklu „Na Arce o ósmej” w reżyserii Pawła Aignera.

Trzy Pingwiny mieszkające w skutej lodem krainie potrafią się kłócić, żartować i dokuczać sobie nawzajem, ale kiedy świat staje na progu wielkiego potopu, muszą znaleźć sposób, by trzymać się razem.

Scenograf Paweł Hubička przenosi nas na pokryty rdzą statek, pod pokład, który jest metaforą świata.

Podróż Arką okazuje się pełna nieoczekiwanych wyborów i pytań. Co jest dobre, a co złe? Jak odróżnić sprawiedliwość od surowej kary? I czym jest wewnętrzny głos, który do nas czasem przemawia i czy można go zawsze usłyszeć?

„Na Arce o ósmej” to opowieść, która w zrozumiały dla małych i dużych widzów odsłania wielkie pytania o świat i człowieka. To teatr, który bawi, a jednocześnie porusza uniwersalne kwestie, na które każdy - mały i duży - szuka własnej odpowiedzi.

W rolach głównych zobaczymy Krzysztofa Bitdorfa, Łucję Grzeszczyk-Żukowską, Michała Jarmoszuka, Krzysztofa Pilata, Macieja Zalewskiego.

Premierowy pokaz spektaklu w czwartek o 19:00, kolejny pokaz w piątek (31.10) o 10:00.

RECENZJE / REVIEWS

Paweł Aigner wyreżyserował Na Arce o ósmej

Jerzy Doroszkiewicz, geekstok.pl, 31.10.2025

ROZWIŃ

Paweł Aigner, jeden z mistrzów reżyserii, wykreował swoją wizję sztuki Ulricha Huba „Na Arce o ósmej”. Białostocki Teatr Lalek ma kolejny przebój na swoim afiszu.

Przebój, a właściwie całą listę przebojów. Tradycyjne instrumentarium, oparte w duże mierze o dźwięk akordeonu inspiruje ptaki – trzy pingwiny i jednego gołębia do wyśpiewania swoich emocji wzbudzając przy tym coraz większy entuzjazm widowni. Ale czemu tu się dziwić, kiedy bogobojno-łobuzerskie pingwiny i sfrustrowanego gołębia grają Michał Jarmoszuk, Łucja Grzeszczyk-Żukowska, Maciej Zalewski i Krzysztof Bitdorf. Ten ostatni za swoje solowe popisy podczas premiery zbierał spontaniczne i szczere brawa.

A wszystko to za sprawą spójnej wizji reżysera – Pawłą Aignera i scenografa Pavla Hubički. To że pingwiny będą w czarnych frakach było oczywistością, ale zabawne mini meloniki mówiąc kolokwialnie robią robotę. A gołąb? W skajowej kamizelce kremowej kamizelce i kapitańskiej czapce dzieciom może się kojarzyć z wytatuowanym piratem a dorosłym? Biorąc pod uwagę finał – z gwiazdą pokroju Freddiego Mercury’ego.

Bo przeniesiony na scenę Białostockiego Teatru Lalek tekst Ulricha Huba skrzy się od podtekstów i kontekstów, które dorośli z przyjemnością wyłapią. A dzieci i tak będą się bawić. Wystarczy kiedy zobaczą troje, a właściwie trzy pingwiny, drobiące kroczki, kiwające się lekko na bok, które za chwilę wszczną z nudów bójkę, by zakochać się w nich na zabój. Aigner odwołuje się tu i do estetyki bud cyrkowych i komedii slapstickowych, a wszystko po to, by bez nadmiernej afektacji wprowadzić fundamentalny spór o istnienie istoty nadprzyrodzonej. A że Hub ma typowo zachodnie poczucie humoru z pingwinów zrobi zagorzałych bezrefleksyjnych klerykałów w oczach widzów – rodziców. A dzieci dostają wprost owe fundamentalne pytania w dodatku powiązane z odpowiedzialnością za życie innych istot.

Fantastycznie ukazana moc przyjaźni w obliczu pewnej śmierci – wszak potop to jednak potop – daje małym widzom lekcję odwagi. A skoro po burzy przychodzi spokój, a po deszczu tęcza – i ona ukaże się w roztańczonym w chasydzkich nutach finale. Wcześniej widzowie posłuchają o pingwinich dreszczach w deszczu i wyłapią w tekście motyl killera. Od czegóż bowiem jest bohaterka dawnego dziecięcego przeboju – fantazja? A tej Aignerowi nie brakuje! Rzutniki, efekty dźwiękowe, stary fortepian (oby nie Chopina!) tu po prostu wszystko gra.

Dwa bilety, chętnych trzech. I co teraz? Sztuka improwizacji w BTL

Monika Żmijewska, bialystokonline.pl, 4.11.2025

ROZWIŃ

Na Arce o ósmej? Brzmi jak tajne hasło i w pewnym sensie nim jest. Ale pamiętajcie: jeśli już naprawdę chcecie udawać kogoś, kim nie jesteście, nie żądajcie sernika! Wpadka murowana. I mnóstwo śmiechu.

Tajemnicza Arka istnieje, przez niemal godzinę miotają nią fale, ale i szał improwizacji, które na widowni wywołują regularny chichot. Choć nie powinno być wesoło: przecież świat właśnie staje na skraju zagłady! A jednak nie sposób się nie śmiać, gdy ekipa Białostockiego Teatru Lalek demonstruje alternatywną wersję biblijnego potopu. 

„Na Arce o ósmej” to najnowsza premiera BTL, zrealizowana na podstawie bajki Ulricha Huba (w przekładzie Lili Mrowińskiej-Lissewskiej). Reżyseruje Paweł Aigner, znany ze znakomitych, dynamicznych, często autorskich przedstawień, w których aż kipi od rozmaitych wątków (dość przypomnieć jego słynne produkcje w BTL, jak m. in. „Texas Jim”, „Kandyd czyli optymizm”, a ostatnio „Garderobiany” czy „Zemsta”). Aigner to specjalista od długich spektakli z kilkunastoosobową obsadą - dla dorosłych. Tym razem - niespodzianka: wywołuje na scenę „tylko” pięcioro aktorów, mieści się tylko w 60 minutach i realizuje… spektakl familijny.

Ale tak naprawdę to spektakl w spektaklu - sprytny przekładaniec, w którym swoje piętro znaczeń odnajdą dzieci (te nieco starsze, w wieku szkolnym), a swoje - szybko rozszyfrują dorośli. Co oznacza, że „na Arce” bawić się będzie cała rodzina. Może też, prócz zabawy, nieco pofilozofować, a nawet się zadumać - na to też jest miejsce… do chwili, w której znów nie wpadnie w chichot. Bo najnowszy spektakl w swej wielowarstwowej konstrukcji pomieści wszystko: sprawy zwykłe i wzniosłe, egoizm i przyjaźń, frustracje i negocjacje, walkę o ciastko i niepokój o losy Ziemi. Tu znaleźć można uniwersalne pytania i próby odpowiedzi, tu wkraczają nieśmiało wątki równościowe, tu, jak w soczewce, odbija się cały świat.

Chcą oszukać system

Kto by pomyślał, że przypowieść o nas, ludziach, zreferować nam może tak doborowa, i tak jednocześnie nieporadna kompania: trzy Pingwiny, poirytowany Gołąb i nieco zgnuśniały szef wyprawy, niejaki Noe, który logistykę zwalił na barki tegoż Gołębia. Jest oczywiście i Bóg, w końcu to on sobie to wszystko wymyślił, ale jest gdzieś tak daleko, że w zasadzie nic o nim nie wiadomo, więc trzeba go sobie trochę wyobrazić, albo nawet się w niego wcielić, inaczej wszystko przepadnie z kretesem. Ale nim przepadnie, musi się jakoś zacząć, a zaczyna się w krainie wiecznego lodu, gdzie trzy Pingwiny spędzają kolejny dzień na drobnych kłótniach, zaciekłych dyskusjach, tworzeniu frakcji i ich modyfikacji (tak, tak, w trzyosobowej grupie też jest to możliwe). Ale i to się skończy, bo właśnie przybywa posłaniec z wieścią o potopie i dwoma biletami wstępu na Arkę. Dwoma. A Pingwinów jest trójka. I co teraz?

Tak zaczyna się karkołomna, zmyślna, choć czasem w stylu Gangu Olsena, próba oszukania systemu. Co tam się dzieje… nie zdradzimy jednak niczego, by nie psuć przyjemności tym, co dopiero spektakl obejrzą. Napiszemy tylko, że: improwizacja rodzi improwizację, a im dalej, tym śmieszniej. Trzech budrysów we frakach kontra zarządca Arki to niewyczerpane źródło komizmu.

Jasne i ciemne barwy

Ale dobrze napisane dialogi to jedno, to trzeba jeszcze zagrać! I grają, koncertowo. W zasadzie wszyscy: słowem, gestem, mimiką.
Po pierwsze: pingwinie trio, w znakomitej obsadzie (Łucja Grzeszczyk-Żukowska, Michał Jarmoszuk, Maciej Zalewski). Komiczne to towarzystwo, w którym każdy jest inny, każdy ma coś do powiedzenia, i każdy kogoś nam przypomina, tak wielu w tych pingwinach… nas. Jeden buńczuczny, drugi empatyczny, trzeci histeryczny, docinają sobie, podpuszczają. Ale gdy nadciąga ekstremum… wtedy czas, by zważyć przyjaźń. Co nie jest tak oczywiste.

Po drugie: Gołąb, zarządca Arki (w tej roli świetny Krzysztof Bitdorf). Szorstki służbista, zmęczony i sfrustrowany; ciągle czeka na „dziękuję” od szefa. Ale niech tylko ktoś go doceni! Rozkwita jak lilia i potrafi to pokazać.

Po trzecie: Noe (Krzysztof Piłat). Też w przewrotnej, nieco ospałej wersji, z charakterystycznymi atrybutami w dłoniach (i tu też, cicho sza, niespodzianka).

Dużo tu śmiechu, w inscenizacji i dialogach, ale humor to tylko część tego przekładańca. W końcu to rzecz o potopie, a więc i o zagładzie. Nie wszystko jest przecież zabawne, rodzą się więc pytania, przed którymi widz nie ucieknie. „Zaraz, więc ten, co zostanie, zginie?” - pyta jeden z Pingwinów z niedowierzaniem. I dalej: - Chcesz patrzeć z zimną krwią, jak on tonie?

Drugi na to z rozbrajającą szczerością: - Wtedy, gdy się to stanie, już tego nie zobaczymy. Będziemy daleko. A poza tym, to jest potop, to nie moja wina”.

Spektakl ma więc gdzieś, między wierszami, też ciemniejsze barwy, mgnienia. Stawia pytania, nie zawsze dając odpowiedzi: o naturę ludzką, o nasze wybory i odpowiedzialność za innych, w tym również świat, w dobie kryzysu klimatycznego. Są tu też pytania o Boga: jego istnienie, decyzje, (nie)sprawiedliwość. Przede wszystkim zaś jest to spektakl o potędze improwizacji, sile przyjaźni (i tolerancji), potrzebie wiary. Ale i podatności na czyjeś słowo. W wersji komicznej zaś dostajemy gotowy przykład, że zapał i szarża mogą też zgubić.

Metafora świata

Jak w teatrze pokazać potop i samą Arkę? Poniekąd siedzą w niej też widzowie. Świetna scenografia Pavla Hubički wprowadza nad widownią świetliki i bulaje - rodzaj okienek okrętowych, przez które - w wizualizacjach Sebastiana Łukaszuka - widać na przemian: spienione fale, płynącą krę czy okrętowe mechanizmy.

Intrygującym pomysłem okazuje się konstrukcja umieszczona na scenie, tak wieloznaczna, że można odczytywać ją na różne sposoby. Przechylony kufer? Zniszczony fortepian? A może rodzaj katafalku, który - gdy spektakl na chwilę przybiera ciemniejszą barwę - sygnalizuje memento mori dla nas i świata? Wtedy i Pingwiny krążące po scenie, odziane w czarne fraki i z twarzą zmienioną makijażem w maskę, przypominają przez chwilę żałobnych ceremoniarzy. Ale oto na scenę wkracza Gołąb, cały w bieli - i ponure wrażenie umyka. Konstrukcja też w jednej chwili nabiera innych znaczeń: jest nie tylko symbolem rozpadu, ale przecież i kryjówką, schronieniem, gdy trzeba kogoś ratować z opresji.

Czymkolwiek konstrukcja jest - to, jak potrafią na niej balansować aktorzy - budzi podziw. Podobnie zresztą jak cała pingwinia choreografia (i kostiumy też!), po mistrzowsku upodabniające aktorów do tych stworzeń. Te podskoki, te kroczki, kołysanie, podniesione ramiona… Znakomite.

Dodajmy jeszcze do tego muzykę, przypominającą nieco klezmerskie brzmienia, idealnie pasującą do klimatu spektaklu (Piotr Klimek). I wpadające w ucho, dobrze zaśpiewane piosenki. Dodajmy brawurowy finał - w którym akcja ratownicza wyzwala w niektórych prawdziwe „ja” i z humorem mówi o akceptacji i tolerancji.

I oto mamy spektakl dla całej rodziny: pozytywny pakiet, który bawi, wzrusza, zapada w pamięć.

Wyborna premiera w BTL

Anna Dycha, dziennikteatralny.pl, 7.11.2025

ROZWIŃ

Trzy Pingwiny spotkają się „Na Arce o ósmej" - aut. Ulrich Hub - reż. Paweł Aigner - Białostocki Teatr Lalek - 30 października 2025 r.

Pełna rozbrajającego humoru i filozoficznej refleksji, z pomysłową i fascynującą scenografią, piosenkami śpiewanymi na żywo i wizualizacjami nad głowami widzów. Najnowsza premiera Białostockiego Teatru Lalek – „Na Arce o ósmej" w reżyserii Pawła Aignera – to kapitalna propozycja dla małych i dużych, którzy lubią zadawać pytania i szukać na nie odpowiedzi.

„Na Arce o ósmej" to znana opowieść biblijna ukazana z zupełnie nowej strony. Gdy zabiera się za jej teatralną odsłonę Paweł Aigner, możemy spodziewać się... niespodziewanego. Przez większą część blisko półtoragodzinnego spektaklu widzowie z trudem powstrzymują śmiech.

Historia Ulricha Huba w tłumaczeniu Lili Mrowińskiej-Lissewskiej to kopalnia znakomitych żartów, które rozbawią familijną publiczność. Będzie też oczywiście refleksja nad sprawami najważniejszymi, ale podana w nieprzytłaczający, a nawet wzruszający sposób. Reżyser wie, jak sprawić, by widzowie wyszli zachwyceni. Szybkie tempo, nagłe zwroty akcji, oszałamiająca gra aktorska, humor, słowne gry, piosenki, wysmakowana strona wizualna – mamy tu wszystko, co u Aignera uwielbiamy. Premierowa publika nagrodziła spektakl spontaniczną owacją na stojąco.

Na Arkę Pana Noego albo „bul, bul"

Kto zmieści się na Arkę Pana Noego? Zobaczymy. Wszak lepiej uratować się przed potopem, niż zrobić „bul, bul".

Trzy Pingwiny mieszkające w skutej lodem krainie potrafią się kłócić, żartować i dokuczać sobie nawzajem, ale kiedy świat staje na progu wielkiego potopu, muszą znaleźć sposób, by trzymać się razem. I znajdują go.

Bilety są dwa, ale na pokład wsiada o jeden pingwin więcej. Jak? Na scenie ustawiony został ogromny fortepian – resztę dopowiedzcie sobie sami (brawa dla nadwornego scenografa Aignera – Pavla Hubički). Kostiumy pingwinów przypominają z kolei kreacje z jednego z fragmentów sztuki „Kandyd, czyli Optymizm" wyreżyserowanej przed kilkoma laty przez Aignera w BTL. Do tego gustowne meloniki w wersji mini. Smacznie.

Ahoj pingwinie!

Spektakl ma mnóstwo dowcipnych momentów. Rozpoczyna się od... kupy, na scenę wchodzą zalatujące rybą pingwiny, potem mamy owadzie zabójstwo (Motyl Killer morduje przez... przypadek). Co zostało z motylka? Motyla noga! Publika pokłada się ze śmiechu. A to dopiero początek. Rozbrajający humor to zasługa świetnego tekstu i jego tłumaczenia, ale też jego scenicznej interpretacji.

Trójka aktorów (Łucja Grzeszczyk-Żukowska, Michał Jarmoszuk, Krzysztof Zalewski) po mistrzowsku kreuje postaci pingwinów. Specyficzny chód, zgarbiona sylwetka, zniekształcona celowo mowa – te kreacje to aktorskie perełki. Szczególnie ujmujący jest Michał Jarmoszuk. W tej roli zachwyca wszystko – mimika, ruchy, głos. Prawie nie do rozpoznania jest Maciej Zalewski – miło śledzić jego rozwój na scenie BTL. Wreszcie Łucja Grzeszczyk-Żukowska ze swoim wszechstronnym talentem. Czapki z głów!

Gołąb w skórze marynarza

Brawurowy popis daje też Krzysztof Bitdorf (w roli Gołębia). W kostiumie marynarza we współczesnym anturażu – białe martensy, kamizelka ramoneska. Do tego zawadiacki uśmiech, zadbany zarost i gustowna biżuteria. Bitdorf odgrywa wszystkie niuanse swojej postaci, czyli zarządcy Arki – pewność siebie, przekonanie o własnej urodzie, groteskową rozmowę z Bogiem pragnącym sernika, wreszcie potrzebę drugiej połówki.

Kto trafi na Arkę Pana Noego (Krzysztof Pilat)? Wola boska! A na Arce nie jest ciekawie – śmierdzi smołą, brakuje ciastek, podróż dłuży się niemiłosiernie. Pingwiny są przerażone – nie ma już domu, wszystko zalane. Wizja potopu nie rysuje się optymistycznie. Nie pozostaje nic innego jak dotrzeć do wyznaczonego celu.

Oko Boga i dreszcze w deszczu

Zaskakujące wizualizacje (Sebastian Łukaszuk) oglądamy nie tylko nad sceną, ale również na specjalnej konstrukcji zawieszonej nad widownią. Patrzy na nas oko Boga, pada deszcz, dostajemy się w trybiki Arki albo na plażę. Pomysłowe rozwiązanie.

Dużo dzieje się w muzyce (Piotr Klimek). Mieszają się style i konwencje. Mamy tu i kabaretowe inklinacje, i rockowe songi, a nawet żydowskie fragmenty z pobrzmiewającym klarnetem. Paweł Aigner lubi zabawę różnymi stylami – uwielbia je zmiksować i podlać sosem nieszablonowości. Piosenki aktorzy wyśpiewują brawurowo. Ach te „dreszcze w deszczu"!

Po wielkim potopie musi wyjść słońce i tęcza przypominająca o tym, że Bóg jest tolerancyjny – każdy może przecież być, kim chce. „Na Arce o ósmej" to murowany przebój o uniwersalnym charakterze – piękny wizualnie, z zapadającym w pamięć przesłaniem. Trzeba zobaczyć.

MULTIMEDIA

materiał Radia Akadera
Relacja Hanny Kość

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt