Zobacz opis Zobacz opis sztuki: PUSTOSTANY
Kategoria BTL Scena Propozycji
KATEGORIA WIEKOWA Dla młodzieży i dorosłych
CZAS TRWANIA 90 min.

PUSTOSTANY

OPIS / OVERVIEW

PUSTOSTANY

Opublikowana w 2019 roku książka „Pustostany” była pisarskim debiutem Doroty Kotas i od razu szturmem wdarła się na Olimp Literacki zdobywając w 2020 roku trzy bardzo ważne nagrody: Nagrodę Literacką Gdynia 2020, Nagrodę Conrada 2020 za najlepszy debiut literacki i Nagrodę Literacką im. Witolda Gombrowicza 2020.

Inscenizacja Białostockiego Teatru Lalek jest pierwszą próbą zawodowego przeniesienia książki Doroty Kotas na scenę, próbą - dodajmy - bardzo specyficzną. Będą mieli Państwo do czynienia z monodramem, który powstał w ramach Sceny Propozycji BTL. W rolę bohaterki i jednocześnie narratorki spektaklu, jednoosobowo opisującej, tak jak się to dzieje w książce, niecodzienne aspekty codzienności, wciela się znakomita aktorka BTL-u Łucja Grzeszczyk.

Spektakl pełen jest humoru, groteski i purnonsensu, żartów rysunkowych i muzycznych. Jest oczywiście i nuta refleksji, ale tak jak w dobrym kryminale, nie możemy zdradzać od razu wszystkiego. Przyjdźcie, a na pewno nie pożałujecie!

 

Spektakl bierze udział w 30. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

7 czerwca 2023
Konferencja prasowa przed premierą spektaklu "Pustostany"
Zobacz
9 czerwca 2023
Premiera spektaklu "Pustostany"
Zobacz
15 listopada 2023
Spektakl "Pustostany" bierze udział w 30. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej
Zobacz

NAJBLIŻSZE POKAZY:

ZOBACZ WSZYSTKIE POKAZY

TWÓRCY / CREATORS

autor / author
Dorota Kotas
reżyseria i adaptacja / direction and adaptation
Waldemar Wolański
scenografia / scenography
Joanna Hrk
muzyka / music
Marcin Nagnajewicz
fotografie / photos
Krzysztof Bieliński

OBSADA / CAST

ZAPOWIEDZI PRASOWE / PRESS ANNOUNCEMENTS

Opowieści różnej treści w komiksowym klimacie. "Pustostany" w Białostockim Teatrze Lalek

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 8.06.2023

ROZWIŃ

Historie ludzkie i nieludzkie - z osiedla, bazaru, kwiaciarni, poczty, sklepu monopolowego i różnych innych miejsc. A wszystko to skąpane w surrealistycznym sosie, widziane okiem mieszkanki pewnego... pustostanu. Białostocki Teatr Lalek zaprasza na "Pustostany" - ostatnią premierę w tym sezonie, monodram Łucji Grzeszczyk oparty na nagradzanym debiucie Doroty Kotas.

„Pustostany" w BTL to pierwsza próba profesjonalnego przeniesienia na scenę opublikowanego w 2019 roku debiutu literackiego Doroty Kotas pod tym samym tytułem. Książka niemal od razu szturmem zawojowała literacką scenę, zdobywając prestiżowe nagrody: Nagrodę Literacką Gdynia 2020, Nagrodę Conrada 2020 za najlepszy debiut literacki i Nagrodę Literacką im. Gombrowicza 2020. Podbiła też serce reżysera – Waldemara Wolańskiego, który postanowił zająć się sceniczną adaptacją książki. Od razu też pomyślał o Łucji Grzeszczyk.

Surrealizm i refleksja

– Już od dawna byłem zachwycony vis comica oraz warsztatem aktorskim Łucji, dumałem, jak to fajnie byłoby zrobić spektakl, który w całości byłby oparty na jej osobowości i talencie. Potem odkryłem książkę Kotas, wybrałem z niej historie, które układają się w ciąg fabularny, napisałem scenariusz, pokazałem go Łucji. Łucja pokiwała głową i się zgodziła – opowiada reżyser. – Łucja jest alfą i omegą przedstawienia, ona tu rządzi, rozdaje karty. A forma jest szalenie trudna, bo to monodram, wyzwanie fizyczne i aktorskie – mamy tu prawdziwie aktorski koncert, przegląd możliwości i technik teatralnych. Łucja wciela się w bohaterkę, narratorkę i animatorkę i przez półtorej godziny musi utrzymać widzów w napięciu, odgrywając różne opowiastki.

A owe opowiastki to migawki – historyjki z pewnego warszawskiego osiedla, dziejące się w różnych miejscach: na poczcie, w monopolowym, kwiaciarni, kiosku. Wszystkie historyjki spina bacznie obserwująca rzeczywistość narratorka – młoda dziewczyna, która zamieszkała w opuszczonym mieszkaniu w jednej z opuszczonych kamienic – pustostanie.

– Nasz spektakl to surrealistyczno-groteskowa obserwacja rzeczywistości, bardzo komediowa, ale też podszyta nutą refleksji. Opowieść o naszym codziennym życiu, przedstawiona w nieco karykaturalny sposób. Półtorej godziny świetnej zabawy, podszytej refleksją – zapowiada reżyser.

Komiksowy klimat

Łucja Grzeszczyk gra w żywym planie, dwoi się i troi przy unikalnej scenografii – na tle rozbudowanego parawanu, zaopatrzonego w rysuneczki, okienka, wysuwane podstawki. Parawan zmienia oblicze – bywa kioskiem, kwiaciarnią, pocztą i innymi przybytkami, które zaludniane są przez rozmaite wycięte z kartonu osobniki – lalki. Chowane w koszu, szufladce, nagle pojawiają się na pierwszym planie i przejmują opowieść. Mnóstwo tu szczegółów, detali, a bohaterowie ciągle zmieniają swoje miejsce .

Komiksową, rozkładaną scenografię przygotowała Joanna Hrk.

– Dobrze się bawiłam, robiąc tę scenografię, lalki i rysuneczki. Ona też pasuje do Łucji, która znana jest ze swoich plastycznych talentów i świetnych karykatur. Tutaj posługuje się płaskimi lalkami, których jest całe mnóstwo. Łucja wszystkie te historie skleja, komentuje, to, co robi przez te półtorej godziny, to naprawdę niezły maraton – mówi scenografka.

Cudze i własne historie

Łucja Grzeszczyk: – Moja bohaterka przygląda się otaczającemu ją światu i o nim opowiada. To bardzo plastyczna opowieść, która, choć bazujemy na cudzej opowieści, umożliwia operowanie kliszami, jakie mam już w swojej głowie. Okazało się, że cudze sytuacje mogę odnieść do swojego życia. Gdy opowiadam o poczcie, widzę pocztę z Warszawskiej, to chyba zresztą moja najbardziej ulubiona opowieść. Gdy opowiadam o kiosku, przypomina mi się znany mi kiosk z małego miasteczka – mówi aktorka. – Bardzo się cieszę, że udało mi się podołać wyzwaniu i sprostać oczekiwaniom reżysera. Znaleźliśmy porozumienie. Scenariusz pomaga mi w budowaniu tych światów, to naprawdę fajne doświadczenie. I ulga, że mogę zrobić monodram, jednocześnie nie musząc wydeptywać ścieżek, by zdobywać granty. Ogromnie się cieszę, że ktoś to zrobił za mnie, że mi to zaproponował, że odbywa się to w moim teatrze w ramach Sceny Propozycji. Zostałam obdarzona koncepcjami i dobrą energią wielu osób.

Autorem muzyki jest Marcin Nagnajewicz. – Staraliśmy się znaleźć złoty muzyczny środek, by ukazać te książkowe różne światy. Mamy tu brzmienia zarówno współczesne, jak i dawne. Wędrujemy przez warszawskie podwórka, korzystamy z cytatów muzyki przedwojennej i współczesnej, trochę przetwarzamy twórczość Ludwika Warsa – opowiada kompozytor.

Monodram „Pustostany” na deskach Białostockiego Teatru Lalek

(jd/mt), Radio Akadera, 9.06.2023

ROZWIŃ
Białostocki reżyser Waldemar Wolański reżyseruje w Białostockim Teatrze Lalek „Pustostany” – spektakl według pisarskiego debiutu Doroty Kotas. To ostatnia premiera instytucji w tym sezonie artystycznym. Widzowie zobaczą ją w piątek (09.06) o 16:00.

„Pustostany” zdobyły trzy bardzo ważne nagrody: Nagrodę Literacką Gdynia 2020, Nagrodę Conrada 2020 za najlepszy debiut literacki i Nagrodę Literacką im. Witolda Gombrowicza 2020.

– „Pustostany” to opowieść o naszym życiu, o naszej codzienności, przedstawiona w bardzo groteskowy i skrzywiony sposób, tak abyśmy się nieustająco uśmiechali, ale jednocześnie żeby w tle tego uśmiechu była pewna zaduma i liryka. Półtorej godziny świetnej zabawy, ale też zabawy podszytej namysłem i rozmyślaniem. To po prostu trzeba zobaczyć – mówi Waldemar Wolański.

W rolę bohaterki i jednocześnie narratorki spektaklu, jednoosobowo opisującej, tak jak się to dzieje w książce, niecodzienne aspekty codzienności, wciela się znakomita aktorka BTL-u Łucja Grzeszczyk.

– Czuję się jak triathlonistka. Jestem bardzo zadowolona, że udało mi się podołać wyzwaniu, oczekiwaniom reżysera, że się znaleźliśmy w dyskutowaniu, w dialogu na temat tego tekstu. Bardzo się cieszę, że jest taka, a nie inna scenografia, która mi bardzo mocno ułatwia budowanie tych światów i orientowanie się w kolejnych tematach, w kolejnych opowieściach – mówiła Łucja Grzeszczyk.

Za scenografię odpowiada Joanna Hrk, a za muzykę Marcin Nagnajewicz.

"Pustostany" - czyli ostatnia premiera Białostockiego Teatru Lalek w tym sezonie. Zobaczcie dlaczego warto przyjść.

Urszula Śleszyńska, "Kurier Poranny", 7.06.2023

ROZWIŃ

(...)

Inscenizacja Białostockiego Teatru Lalek jest pierwszą próbą zawodowego przeniesienia książki Doroty Kotas na scenę. I to próbą bardzo specyficzną. To monodram, który powstał w ramach Sceny Propozycji BTL. W rolę bohaterki i jednocześnie narratorki spektaklu wciela się znakomita aktorka BTL-u Łucja Grzeszczyk. Przez półtorej godziny trzyma na sobie uwagę widzów i jednoosobowo - tak jak się to dzieje w książce - opisuje niecodzienne aspekty codzienności. Spektakl pełen jest humoru, groteski i purnonsensu, żartów rysunkowych i muzycznych. Jest też i nuta refleksji.

(...)

GALERIA / GALLERY

RECENZJE / REVIEWS

"Pustostany". Obśmiewają codzienne życie, ale czy naprawdę jest śmieszne?

Marta Guszcza, bialystokonline.pl, 8.06.2023

ROZWIŃ

W Białostockim Teatrze Lalek można już zobaczyć "Pustostany" na podstawie prozy Doroty Kotas w reżyserii Waldemara Wolańskiego.

„Pustostany” to najnowszy spektakl Białostockiego Teatru Lalek oparty na debiucie literackim Doroty Kotas, obiecującej autorki, która wydała już kolejne dwa tutuły: „Cukry” oraz „Czerwony Młoteczek”.

Przełożenie „Pustostanów” na język teatralny wzbudziło moje zaciekawienie, ale też zaniepokojenie, gdy dowiedziałam się, że sztuka jest monodramem, kóry według mnie jest najtrudniejszą formą teatralną, wymaga wręcz mistrzowskiego warsztatu aktora i jest niejako pokazaniem palety jego możliwości. Nieco uspokajakąco zadziałało nazwisko odtwórczyni roli, Łucji Grzeszczyk.

Treść „Pustostanów” stanowi nasze codzienne życie, ujęte w humorystyczny sposób. Problemy, z którymi zmagamy się wszyscy, bez względu na status społeczny, styl wychowania czy orientację polityczną. Bo każdy z nas musi odstać swoje w kolejce na poczcie i wszystkich czasem dopadają kłopoty finansowe, oczywiście w najmniej odpowiednim momencie.

Tu, trudności, z którymi zmagamy się codziennie zostały bardzo trafnie uchwycone i mocno wyolbrzymione, a to za pomocą bezkresnej wyobraźni głównej bohaterki, przez co momentami nie wiemy już, co z jej opowieści wydarzyło się naprawdę, a co nie (wyciąga na światło dzienne najbardziej ukryte w duszy uczucia). I ten zabieg powoduje, że pozornie lekka, humorystyczna opowiastka, po wstępnych „śmieszkach” pozostawia w nas z pytaniami, w jaki sposób funkcjonujemy jako społeczeństwo i jako pojedynczy ludzie. Dochodzące do granic ludzkiej cierpliwości procedury, przez które musimy codziennie przechodzić, aby załatwić najprostsze sprawy, poczucie, że dla świata, w kórym funkcjonujemy jesteśmy niczym kolejny numer do załatwienia, strach przed tak wieloma rzeczami, z których składa się nasza rzeczywistość i przed którymi nie da się uciec, wszechobecne próby wykorzystania ludzi lub wyłudzenia od nich pieniędzy, używając przy tym bez zażenowania imienia Boga... Wszystko to zostaje tu obśmiane, ale czy naprawdę jest śmieszne? Mimo świetnej zabawy, widz zostaje finalnie właśnie z tym pytaniem. Nie da się też nie zastanowić nad tym, jak dalece ludzie nie potrafią współistnieć. Złowieszczo wybrzmiewa myśl bohaterki, że lepiej jest nie mieć uczuć, niż musieć się z nimi mierzyć...

Cennym elementem spektaklu jest interakcja aktorki z publicznością. Wymiana między nimi rekwizytów, czy krótkie zagadnięcia bardzo pomysłowo wpuszczają w trudną strukturę monodramu jakby dodatkowego bohatera, bez dodatkowego bohatera.

Całość doskonale ilustruje tło muzyczne Marcina Nagnajewicza. Wraz ze scenografią tworzy bardzo spójną całość, warszawskie kamienice w spektaklu nie tylko widzimy, ale i słyszymy. Scenografię zaś, autorstwa Joanny Hrk, stanowi kapitalnie przemyślana minimalistycza konstrukcja, zaplanowana w sposób umożliwiający aktorce zmianę otoczenia, w którym się znajduje, w kilka sekund. Hop - jesteśmy w mieszkanku. Hop – sklep monopolowy. Widz nie dostaje czasu na nudę czy najmniejsze rozproszenie.

Idąc na spektakl obawiałam się, że forma monodramu będzie trudniejsza od literatury, którą ma wyrazić. Jednak pomysł połączenia ich w taki sposób reżysera spektaklu, Waldemara Wolańskiego i fenomenalna gra aktorska Łucji Grzeszczyk okazały się cudownym połączeniem. Aktorstwo na najwyższym poziomie, prawdziwa żonglerka groteskową manierą w wymagających jej momentach na zmianę z rozdarciem duszy i wyłożeniu jej najdrobniejszych elementów przed widzem, rozwiały mój początkowy sceptycyzm.

"Pustostany" to rewelacyjny monodram pełen groteski, podszyty nostalgią i smutkiem. Pokazuje życie każdego z nas w lekko krzywym zwierciadle

Urszula Śleszyńska, "Kurier Poranny", 10.03.2023

ROZWIŃ

Łucja Grzeszczyk przez półtorej godziny trzyma uwagę widzów i sprawia, że czeka się na to, co będzie dalej. Jest w stanie rozbawić, ale też i wzruszyć. Jej łzy są prawdziwe, a emocje - początkowo trzymane nieco na wodzy w finale nabierają ogromnej siły. To sprawia, że "Pustostany" w Białostockim Teatrze Lalek trzeba obejrzeć.

"Ogólnie życie nie jest takie złe, kiedy się je ogranicza. Kiedy się z nim nie przesadza". Zdanie te determinuje cały spektakl. Bo i jego narratorka się go trzyma, wierzy w jego prawdziwość. I nie przesadza. Nie ma tu egzaltacji w sposobie opowiadania. Ale nie ma też i nudy. Brak przydługich sekwencji i mimo, że słów jest dużo, a rozmyślań jeszcze więcej - nie ma się uczucia przytłoczenia tym wszystkim.

Świetna Łucja Grzeszczyk, która jest sercem tego monodramu

Duża w tym zasługa Łucji Grzeszczyk, głównodowodzącej tym monodramem wg książki Doroty Kotas i w reżyserii Waldemara Wolańskiego. Jest świetna. Wyrazista, ale i subtelna zarazem. Niczym prawdziwa bajarka opowiada nam o świecie kogoś, kogo nie znamy. A kto zdaje się tak do nas podobny, że prawie widzimy go w lustrze. Bo to historia po trochu o każdym z nas. O naszych lękach, potrzebach i wymysłach. O nerwicy natręctw, która gdzieś tam może się w nas kryje i o przyzwyczajeniach. Opowieść o tym, jak często boimy się drugiego człowieka i jak wyczerpująca może być wyprawa na pocztę.

(...)

Waldemar Wolański wyreżyserował „Pustostany” Doroty Kotas. Koncertowa Łucja Grzeszczyk

Jerzy Doroszkiewicz, geekstok.pl, 10.06.2023

ROZWIŃ

Waldemar Wolański, pochodzący z Białegostoku reżyser, z rozmysłem sięgnął po wyśmienitą literaturę. „Pustostany” Doroty Kotas to iście mrożkowska kopalnia ironii podszytej jedną z chorób XXI wieku – depresją. Koncert gry aktorskiej daje Łucja Grzeszczyk – aktorka jakby urodzona do tej roli.

Bo utrzymać uwagę widza przez 90 minut to nie lada wyzwanie. Dlatego na sukces składa się mnóstwo elementów. Przede wszystkim – tekst. Dorota Kotas napisała swoje opowiadania nasycając je iście mrożkowską ironią. Zanurza się w oparach polskiego absurdu, nie ukrywa, że jest stąd i nieobce są jej wszelkie polskie wady – instytucji i zwykłych ludzi. A jednocześnie wznosi się na wyżyny groteski. Ot choćby opisując niezwykłą relację, jaka połączyła mające łącznie 160 lat Zenobię i Barbarę, nie wspominając o absolutnie brawurowym opisie korzystania z usług poczty. Ale każdy tekst można zepsuć.

Waldemar Wolański uzyskał idealne porozumienie z Łucją Grzeszczyk. Obdarzona niezwykle charakterystycznym głosem aktorka do perfekcji opanowała interpretację każdego dosłownie słowa tekstu, a przy tym bez problemu nawiązuje kontakt z publicznością. Od poszukiwania nieistniejącego pyłku po prośbę o sprawdzanie internetowej poczty, czy wspólną kawkę. Ale to ciągle za mało. Dlatego kolejnym trafieniem w punkt było zaproszenie do współpracy Joanny Hrk. W porównaniu do kontrowersyjnej scenografii przedstawienia „Faust 5000”, praca Joanny Hrk jest nie tylko dużo lepsza plastycznie, co rzeczywiście jest stworzona na potrzeby teatru lalkowego. Poczynając od świetnego patentu na błyskawiczną zmianę dekoracji, po wprowadzenie licznych postaci lalek, które mimo pozornie dwóch wymiarów można posadzić, czy ułożyć do snu i wciąż będą dobrze widoczne. Wydaje się, że tu zamysł reżysera idealnie współgra ze scenografią i dostosowaną do niej dynamiczną grą aktorki lalkarki. Wszak wydobywanie coraz to nowych postaci z ruchomej skrzyni jest równie stare, jak teatry objazdowe i te klasyczne, a jednak odpowiednio wplecione w treść opowiadań absolutnie nie trąci myszką. A ileż w tej scenografii technicznych sztuczek, które pozwalają jej nabierać trzeciego wymiaru, ileż można w niej skryć, i ileż drobiazgów wykorzystać.

Nic dziwnego, że Łucja Grzeszczyk uwija się jak w ukropie, czasem tylko nieco dłuższy fragment muzyczny autorstwa Marcina Nagnajewicza daje jej dodatkowe sekundy na zmianę dekoracji czy złapanie oddechu. Aktorka nawet przez chwilę nie traci kontaktu z widownią. Sprzyja jej kameralna scena BTL-u, ale też i umiejętność nieobca zwłaszcza lalkarzom – jednoczesnej interpretacji tekstu, animacji lalką czy przedmiotem i jeszcze dokładaniu do tego odpowiedniej mimiki i zmiany tembru głosu. Amantki z seriali raczej poddałyby się już przy scenie na poczcie. A Łucja Grzeszczyk utrzymuje tempo do samego końca.

A kim jest w spektaklu? Można założyć, że pełną depresji osobą, która nie wierzy we własne siły, pracuje poniżej kwalifikacji, a jednocześnie żyje w świecie marzeń. Ten świat realny wykpiwa z pasją godną Mrożka, ale sama nie umie niczego zmienić, zacząć pisać wymarzoną książkę. Jak w Mrożkowym „Indyku” – „może by zasiać co…” i na może się wszystko kończy. Trudno się dziwić wzruszającemu finałowi. Finałowi, jaki może wisieć nad głową niejednego przedstawiciela nie tylko pokolenia Zet, ale i starszych. Bo cóż z tego, że widzą ostro absurdy, kiedy nie chce im się zrobić kroku do przodu?

„Pustostany” to tragikomiczna opowieść podana w brawurowy sposób przez kwartet dojrzałych twórców. I zdaje się, że stanowi naturalne uzupełnienie jednoaktówek Sławomira Mrożka, które od jakiegoś czasu goszczą w repertuarze Białostockiego Teatru Lalek. Szkoda tylko, że na spektaklu ogłoszonym jako premiera (9 czerwca 2023) , nikt nie wywołał twórców na scenę. Bo przecież byli na widowni…

Opuszczona kamienica, a w niej pustostany. Zapis próby przetrwania w Białostockim Teatrze Lalek

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 12.06.2023

ROZWIŃ

Na scenie ledwie jedna osoba, a postaci i historii całe mnóstwo. Wyskakują ze schowków i skrytek jeżdżącej machiny. Współtworzą opowieść o życiu pewnej niszczejącej kamienicy i jej mieszkanki, która po prostu stara się przetrwać. "Pustostany" to ostatni premierowy spektakl w Białostockim Teatrze Lalek w tym sezonie.

Wyobraźcie sobie sytuację, która jest realna, i rzeczywiście się zdarza: drastyczna podwyżka czynszu, brak środków, a mieszkać gdzieś trzeba. I desperacka decyzja o wejściu do pustego lokalu w kamienicy, która – choć z napisem „grozi zawaleniem" – ciągle stoi. Taką decyzję zasiedlenia opuszczonego mieszkania (po śmierci sąsiadki) w opuszczonej kamienicy – podjęła młoda dziewczyna, bohaterka książki Doroty Kotas „Pustostany". I taką historię opowiada nam bohaterka spektaklu – monodramu, opartego na tym nagradzanym wielokrotnie debiucie – pod takim samym tytułem. Spektakl w BTL, w reżyserii i adaptacji Waldemara Wolańskiego, to historia komiczna i dramatyczna jednocześnie, przesycona w takim samym stopniu absurdem, humorem, jak i smutkiem – wola przetrwania i automotywacyjne zabiegi głównej bohaterki to rzeczywiście brawurowa mieszanka ambiwalentnych emocji. Wszystkie sznurki w tej opowieści trzyma Łucja Grzeszczyk, która jest tu prawdziwym scenicznym omnibusem – to na jej barkach spoczywa ciężar całej opowieści.

Jest bohaterką, narratorką, animatorką, kreatorką – słowem wszystkim tym, co popycha spektakl i fabułę do przodu. Opowiada historię powieściowej lokatorki, powołuje do życia kolejnych bohaterów, prowadzi widzów przez zakamarki zajmowanego mieszkania, przylegające do kamienicy podwórka, pobliskie sklepiki, przybytki, i wszystko to, gdzie zajrzeć czasem musi, gdy już wyjdzie z domu.

Komiksowy parawan

Jak tę zmieniającą się trasę i zapełniające je towarzystwo pokazać, gdy jest się na scenie samemu? Tu w sukurs przybywa świetna scenografia Joanny Hrk, która stworzyła wariację domku dla lalek, a może raczej składanej wielkiej komiksowej książki z niespodziankami. To pęczniejący książkotwór, przesuwany i składany niczym parawan, w którym poszczególne duże karty, zapełnione komiksowymi obrazkami, jeżdżą na kółkach, pobudzane w zależności od potrzeby przez Łucję Grzeszczyk. To ona jest tu na pierwszym planie, dwoi się i troi, przesuwa, wyciąga, przestawia. Unikalny parawan przyciąga wzrok – ileż tu rysuneczków, okienek, schowków, wysuwanych podstawek i skrytek.

Parawan zmienia oblicze – bywa mieszkaniem, kioskiem, kwiaciarnią, pocztą i innymi przybytkami, które zaludniane są przez rozmaite wycięte z kartonu osobniki – płaskie lalki. Chowane w koszu, szufladce, za sprawą aktorki nagle pojawiają się na pierwszym planie i stają się bohaterami kolejnej opowieści. A opowieści jest dużo – i to Łucja Grzeszczyk je tworzy, skleja, roztacza przed widzami niczym barwny fresk – bez niej nie zdarzyłoby się tu nic.

Podczas demontowania i kreowania nowych elementów, odmykania i zamykania kolejnych okienek – dostajemy historie o zmarłych sąsiadach i współlokatorkach, o tajemniczych garażach grochowskiej mafii i zwyczajnych sklepikach, o monstrualnych kolejkach na poczcie i pani sklepowej zainteresowanej tylko własnym telefonem, o staruszkach tak bardzo walczących ze stresem, że w końcu poległy… I wiele innych.

Odrobina sensu pilnie potrzebna

To historie zwyczajne i niezwyczajne, z pogranicza codzienności i półsnu, surrealistyczne, przeplatane filozoficznymi wstawkami, opowiedziane (i zagrane) z humorem i lirycznie zarazem. Ich absurdalny klimat świetnie podbija muzyka skomponowana przez Marcina Nagnajewicza. Frywolna, lekko ironizująca, pełna cytatów z muzyki przedwojennej i współczesnej – staje się żartobliwym tłem, na swój sposób dialogującym z światkiem komiksowych bohaterów, ale i ciekawie oddającym stan emocjonalny głównej bohaterki.
Jednym te historyjki wydadzą się niszowe, inni odnajdą w nich cząstki własnych emocji, prób przetrwania i utrzymania się na powierzchni. Bohaterka książki i spektaklu żyje na granicy dwóch światów, boryka się z brakiem pieniędzy, więc ogranicza choćby zakupy, wznosząc się na wyżyny minimalizmu. A jak to robi? Warto posłuchać, bo to, jak przez dłuższy czas nie traci pogody ducha, jakie stosuje techniki automotywujące, jakich udziela sobie samej zbawiennych rad, i co czyni, by „nadać swemu życiu choć odrobinę sensu" – to prawdziwe mistrzostwo humorystycznej, poprawiającej nastrój autoterapii. Nawet jeśli działającej tylko na krótką metę.

Stan przejścia

W swoim mundurku (piżamie? dresie?) aktorka kolorystycznie niemal wtapia się w scenografię, prawie wchodzi w ten komiksowy świat, i swoją energią, nieustannym ruchem go ożywia. I jednocześnie ilustruje stan, o którym opowiada: mieszkanie w pustostanie powoduje zmianę stanu lokalu – to stan przejścia, stan między nie- i legalnością, istnieniem i nieistnieniem. I podobnie bohaterka spektaklu – w swoim monochromatycznym stroju, a jednocześnie w stanie ciągłej wibracji zdaje się być w takim właśnie punkcie. Łucja Grzeszczyk swoim sposobem interpretacji – eterycznym, lekkim, delikatnym, czasem na chwilkę wojowniczym – ciekawie oddaje emocje swojej bohaterki – stan pogodnej rezygnacji i autoironii.
I tak aż do finału, w którym okazuje się, że ta fasada pogodnej rezygnacji kruszeje, a zza niej wygląda ogromna samotność, melancholia i poczucie braku. Co zrobić, gdy bilans życia sprawia ból, smutek osiągnie krytyczny poziom, sny nie przynoszą ulgi, a próby trzymania się na powierzchni tracą paliwo?

„Pustostany" to nie tylko opowieść o perspektywie pojedynczego człowieka. To tak naprawdę opowieść o „pustostanach", które na różnych etapach mogą dotykać każdego z nas. Warto zobaczyć.

Popis Łucji Grzeszczyk w BTL

Anna Dycha, dziennikteatralny.pl, 12.06.2023

ROZWIŃ

Humor, groteska i bohaterka targana emocjami w komiksowej scenografii. Spektakl „Pustostany" w reżyserii Waldemara Wolańskiego to ostatnia premiera w tym sezonie w Białostockim Teatrze Lalek.

„Pustostany" to literacki debiut Doroty Kotas. Książka wydana w 2019 roku zawojowała literacka scenę, zdobywając w 2020 roku trzy bardzo ważne nagrody: Nagrodę Literacką Gdynia 2020, Nagrodę Conrada 2020 za najlepszy debiut literacki i Nagrodę Literacką im. Witolda Gombrowicza 2020.

Spektakl w BTL-u jest pierwszą próbą zawodowego przeniesienia książki Doroty Kotas na scenę. To próba wyjątkowa, bowiem w postaci monodramu – trudnej scenicznej formy, wymagającej od aktora nie lada warsztatu i perfekcyjnego opanowania tekstu (tutaj jest go naprawdę dużo – przedstawienie trwa półtorej godziny). Zadaniu temu doskonale sprostała Łucja Grzeszczyk, dodatkowo tworząc udane interakcje z widownią.

„Życie nie jest takie złe, gdy się je ogranicza"

Bohaterka i jednocześnie narratorka spektaklu zamieszkała w mieszkaniu w jednej z opuszczonych kamienic – pustostanie. Ileż ciekawych historii może się tutaj wydarzyć? Mnóstwo! Bohaterka snuje opowiastki przefiltrowane przez swoją wrażliwość, wyobraźnię, postrzeganie świata. Marzy o napisaniu książki. Jednak na razie jest bezrobotna. Nie ma pracy ani pracowni. Ma jednak z pewnością potencjał na stworzenie wciągającej lektury.

„Życie nie jest takie złe, gdy się je ogranicza, gdy się z nim nie przesadza" – pada już na samym początku zdanie. Pewnie też dlatego zmarli to ulubieni sąsiedzi naszej bohaterki. Otwiera i czyta listy, które do nich przyszły. W sprawie niektórych stara się nawet interweniować. Łucja Grzeszczyk nie ukrywa, że część spektaklu rozgrywająca się na poczcie należy do jej ulubionych. „Poczta jest jak Polska w skali mikro" – trudno się nie zgodzić. Kolorowanki, lakierowane portfele, podróżne domino, antystresowe piłki – czegóż tu nie znajdziemy? Żeby załatwić sprawę, obowiązkowo musimy wziąć numerek. I gdy wreszcie przychodzi kolejka bohaterki, rezygnuje i wychodzi. Mamy też historyjkę o pijaku czy Barbarze i Zenobii szukających sposobów na stres. Wreszcie barwną opowiastkę o szukaniu „pracy marzeń", półgodzinnym dniu próbnym w kiosku ruchu i harówce po 12, a czasem 15 godzin w kawiarni.

Pełno pytań i emocjonalny finał

Na pozór lekka i pełna humoru opowieść jest pełna pytań, obaw o przyszłość i zawiedzionych nadziei. Nieco pobrzmiewa tu echo literatury Doroty Masłowskiej ze swoim ironicznym widzeniem świata. Tu także pełno groteski, surrealizmu i purnonsensu. Nasza bohaterka marzy, by napisać książkę... o niczym, bez żadnej fabuły. Byłby to prawdziwy przełom literacki, a jak ułatwiłby naukę dzieciom w szkole!

W mocnym, pełnym szczerych emocji, a nawet łez, finale dziewczyna zastanawia się, co po niej zostanie, skoro nie urodziła powstańca, nie odkryła pierwiastka i nie znalazła męża. Ważne było to, że pragnęła równowagi i uczyła się bycia sama ze sobą.

Łucja Grzeszczyk jest w tej sztuce porywająca. Potrafi przykuć uwagę widzów na półtorej godziny, a to nie jest łatwe zadanie. Mimo że mamy do czynienia z monodramem, na scenie wciąż się coś dzieje. Grzeszczyk brawurowo interpretuje tekst, panuje nad mimiką, tembrem głosu, ruchem scenicznym. W zasadzie można uwierzyć, że sztuka jest napisana specjalnie dla niej.

Widzowie sprawdzają pocztę, piją kawę i jedzą lody

Zachwyca również formalna strona spektaklu. Komiksowa scenografia autorstwa Joanny Hrk pozwala aktorce wraz z widzami w bardzo prosty i szybki sposób przenieść się w różne miejsca. Jesteśmy w mieszkaniu w kamienicy – szafa, kanapa, szafki kuchenne, zlew. Po chwili, wystarczy kilka ruchów aktorki, jesteśmy na poczcie, w sklepie monopolowym czy w kawiarni. Czytelne graficznie rysunki w formie rozbudowanego parawanu są naprawdę unikalne. Parawan ma okienka, haczyki, na których można powiesić tabliczkę czy podstawki, na których pojawiają się nowi bohaterowie. A jest ich całe grono. Nie brakuje nawet kota. Na środku sceny stoi sporych gabarytów skrzynia, z której aktorka wyciąga kolejnych delikwentów. To przecież monodram, a nie ma miejsca na nudę.

Aktorka wręcza widzom kubeczki, lody podczas wesołej stypy i prosi o sprawdzanie poczty na laptopie. Rzuca też w publikę wstążki i prezentuje swoją książkę „o niczym". Słowem – dzieje się.

Muzyka Marcina Nagnajewicza to inteligentny i smakowity miks brzmień współczesnych i dawnych. Jest jak wędrówka przez Warszawę – również tą przedwojenną, zwłaszcza gdy z głośników dobiegają dźwięki nieco przetworzonego utworu „Umówiłem się z nią na dziewiątą" Henryka Warsa.

„Pustostany" to ciekawy tytuł ze Sceny Propozycji BTL, który można polecić nie tylko fanom twórczości Doroty Kotas.

MULTIMEDIA

materiał Radia Akadera
Relacja Jerzego Doroszkiewicza

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt