Teatralny eksperyment, twórcza koprodukcja, a wszystko w ramach unijnego projektu Connect Up. Białostocki Teatr Lalek wspólnie z czeskim Teatrem Divadlo Alfa dokonuje właśnie twórczej wymiany. I tak Czesi z naszymi aktorami zrealizowali w BTL już spektakl "Symulator", twórcy z BTL zaś - w Pilznie, z siódemką czeskich aktorów - spektakl "Snowball". Już za chwilę, 8 grudnia, zobaczą go też widzowie w Białymstoku.
Monika Żmijewska: Ledwie miesiąc temu w Białymstoku miała miejsce premiera spektaklu „Symulator", w reżyserii, z muzyką i scenografią twórców z Divadlo Alfa w Pilznie, a już 2 grudnia w Pilznie odbędzie się oficjalna premiera II części koprodukcji - spektaklu „Snowball" - w pańskiej reżyserii, z muzyką Marcina Nagnajewicza i scenografią Michała Wyszkowskiego. To pański pierwszy spektakl reżyserowany z czeskimi aktorami?
Jacek Malinowski, dyrektor Białostockiego Teatru Lalek: - Tak, wcześniej nie miałem takiej okazji, pracowałem natomiast z aktorami słowackimi. To w tej chwili dość intensywny czas, bo choć oficjalna premiera jest przed nami, to ta z udziałem dzieci już się odbyła, kilka dni wcześniej. W Czechach to zresztą stały zwyczaj, stosowany też np. na Broadwayu - nim odbędzie się klasyczna premiera, aktorzy już są po pierwszych kontaktach z publicznością. Z mojego punktu widzenia to dobry pomysł, w części aktorów prawdziwe zwierzę sceniczne budzi się dopiero wtedy, gdy czerpie energię z widowni, powstaje pewna więź. Gdy oficjalna premiera jest nieco później, jest szansa na pełniejszy spektakl i czas na wyłapanie jakichś niedociągnięć.
Jak się pracuje z czeskimi aktorami?
- I dla nich, i dla mnie to jest zupełnie coś nowego, myślę, że wzajemnie wnosimy w pracę pewną energię. Pracuje mi się z nimi wspaniale, są bardzo organiczni, mają w sobie dużą otwartość, chęć do improwizacji, gotowość do wejścia w wizję reżysera. Dostają zadanie i wchodzą w to od razu. Nie prowadzą niezliczonych dyskusji, filozoficznych analiz, tylko z miejsca niemal zaczynają budowanie swej postaci i całego spektaklu. Nie boją się próbować, wręcz czasem właśnie na mankamentach zaczynają budowanie roli, i nie mają z tym problemu. Nie są tacy surowi dla siebie i poważni, jak często polscy aktorzy. No i mają ten swój charakterystyczny dystans do wszystkiego, który tu też bardzo się przydaje.
Europejski projekt Connect Up, w którym wraz z czeskimi partnerami realizujecie koprodukcję, zakłada stworzenie dwóch różnych spektakli, ale łączy je pomysł wprowadzenia do przedstawień świata wirtualnego. W „Symulatorze" punktem wyjścia jest komputerowa gra, w której w duetach bierze udział kilka osób. A jak jest w spektaklu „Snowball"?
- I „Symulator", i „Snowball" bazują na asocjacjach związanych z grami komputerowymi, które są obecne w życiu dzieci i młodzieży. Oba spektakle mówią o komunikacji międzypokoleniowej przy użyciu nowych technologii. Jeśli chodzi o formę, „Symulator" jednak jest bardziej klarowny, publicystyczny, z puentą i bardziej opiera się na grze komputerowej. Ja starałem się budować spektakl wizyjny, w formie metafory, raczej bazując na skojarzeniach z grami komputerowymi, m.in. Minecraftem niż na samej grze. Poruszamy wątek fake newsa, który niczym tytułowa kula śniegowa w jednej chwili błyskawicznie się może rozpędzić i wiele zniszczyć. Snowball może być też grą w zimowej scenerii. W spektaklu bawimy się tymi znaczeniami, nawiązując do gier, youtuberów, manipulacji informacjami i faktami, do zacierania się granic między światem rzeczywistym a wirtualnym. Cała akcja odbywa się w małym mieście, zasypanym śniegiem, jeden z bohaterów chce się czymś wyróżnić, czyni to, i na skutek różnych działań lawina się rozpędza…
Jakich używacie technik teatralnych?
- Jest aktor żywoplanowy, są formy lalkowe, wykorzystujemy projekcje wideo. Spektakl ma taką konstrukcję, że narrację prowadzimy głównie ruchem, obrazem, animacją.
A język?
- Moim założeniem było uciec od typowej narracji słowem, starałem się więc słowo sprowadzić do minimum. Duża część spektaklu odbywa się bez słów, ale są momenty, gdy język się pojawia, są dialogi między bohaterami. Padają słowa w języku czeskim i angielskim, nawiązujemy też do esperanto. Jeśli chodzi o spektakle „Snowballa", które pokażemy w Białymstoku, niewykluczone, że skorzystamy z rodzaju dubbingu albo lektora, co może być też rodzajem zabawy dotyczącej komunikacji, o czym przecież zresztą też mówi spektakl. Zastanawiamy się na tym jeszcze, jak to rozwiązać.
Tu może warto też dodać, że w ramach międzynarodowego projektu Connect Up, w którym uczestniczymy jako jedyna instytucja z Polski, została już stworzona aplikacja na telefon, która ma służyć do tłumaczenia spektakli. Polega to na tym, że podczas oglądania spektaklu w obcym niszowym języku, np. po walijsku, nasze urządzenie łączy się z wi-fi i tłumaczy te frazy na język angielski. Podałem przykład języka walijskiego nieprzypadkowo - pomysł aplikacji wymyślili właśnie Walijczycy, w celu zachowania swojego charakterystycznego języka, w którym chcą grać, a jednocześnie chcą, by ich spektakle były czytelne i dla innych. Kto wie, może pomysł z aplikacją wykorzystamy już podczas naszego kolejnego Festiwalu Teatrów Lalek dla Dorosłych „Metamorfozy"?