Zobacz opis Zobacz opis sztuki: PRĘCIK
Kategoria BTL Nowa Dramaturgia
KATEGORIA WIEKOWA Dla rodziny
CZAS TRWANIA 60 min.

PRĘCIK

OPIS / OVERVIEW

PRĘCIK

Spektakl realizowany w ramach projektu ConnectUp współfinansowanego z programu Kreatywna Europa Unii Europejskiej.

Każdego dnia, o tej samej porze podczas szkolnego tygodnia, w pokoju małej dziewczynki rozlega się dźwięk budzika, który ogłasza pobudkę. Przedmioty związane z porannymi rytuałami dziecka wstają zwykle wraz z nią, aby rozpocząć kolejny, nowy dzień. Tym razem coś się zmienia… Budzik dzwoni trzy razy, a mała właścicielka przedmiotów nie pojawia się. Zdziwione przedmioty starają się rozwikłać zagadkę nieobecności małej dziewczynki. Po to, by wszystko mogło wrócić na swoje miejsce, będą musiały wybrać się w nieznane, w podróż, która może odmienić cały ich świat.

Spektakl bierze udział w 28. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej

Spektakl pod patronatem Polskiego Ośrodka Lalkarskiego POLUNIMA

8 grudnia 2021
Konferencja prasowa przed premierą spektaklu "Pręcik"
Zobacz
12 grudnia 2021
Premiera spektaklu "Pręcik"
Zobacz
20 grudnia 2021
"Pręcik" bierze udział w 28. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej
Zobacz

TWÓRCY / CREATORS

autor / author
Malina Prześluga
reżyseria / direction
Jacek Malinowski
scenografia / scenography
Michał Wyszkowski
muzyka / music
Marcin Nagnajewicz

OBSADA / CAST

ZAPOWIEDZI PRASOWE / PRESS ANNOUNCEMENTS

Aby ciepło się w nas tliło. Premiera przedstawienia "Pręcik" w BTL-u

Anna Kulikowska, bialystokonline.pl, 8.12.2021

ROZWIŃ

Białostocki Teatr Lalek przygotował niezwykły spektakl pt.: "Pręcik" autorstwa Maliny Prześlugi. To piękna historia o potrzebie empatii, zrozumienia drugiego człowieka. Premiera odbędzie się w niedzielę (12.12). Przedstawienie kierowane jest do całych rodzin.

Premiera jest związana z działaniami BTLu w ramach projektu ConnectUp, który jest realizowany z innymi krajami Europy. Projekt ten odbywa się w ramach Programu Kreatywna Europa Unii Europejskiej. Ma on na celu przeciwdziałanie rosnącym podziałom społecznym i kulturowym w Europie, poprzez rozwijanie metod pracy na rzecz integracji młodych widzów z różnych grup społecznych.

- Ten tekst bardzo wpisuje się w tę narrację. Wpisuje się także w narrację współczesną związaną z tym, co nas od dwóch lat spotyka w kwestii pandemii, też rozmaitych pochodnych pandemii, które obserwujemy na co dzień. Mam nadzieję, że nasz spektakl dotknie serc widzów. Jest to historia o tym, że empatia jest nam niezwykle potrzebna w codzienności – mówił podczas konferencji reżyser spektaklu Jacek Malinowski.

Przedmioty, które żyją

Spektakl opowiada historię widzianą z punktu widzenia przedmiotów, które otaczają małą dziewczynkę. Pewnego dnia dziewczynka znika. Przedmioty budzą się do swego normalnego dnia pracy i zauważają, że nie ma ich właścicielki. Próbują więc rozwikłać zagadkę, cóż się z nią stało. W końcu pojawia się Miś dziewczynki, który jest pewnym outsiderem w grupie i przynosi on informację, że dziewczynka z powodu choroby musiała znaleźć się w szpitalu. I zaczyna się historia, jak przedmioty próbuję tę dziewczynkę ze szpitala wydostać.

- Przedstawienie utrzymane jest w narracji z użyciem różnych form wyrazu, mamy i granie typowo dramatyczne i teatr przedmiotów, staramy się na różne sposoby ożywiać martwą materię. Są środki tradycyjnego teatru oraz współczesnego teatru. Związane jest to z tekstem, który daje możliwości performatywne. Spektakl przeznaczony jest dla odbiorcy familijnego. To także świetny punkt wyjścia do rozmowy z nauczycielami na tematy, których unikamy, czyli związane z chorobą, chorobą dziecka - podkreślał Jacek Malinowski.

W spektaklu jest prowadzona podwójna narracja: aktor w planie dramatycznym plus granie tradycyjnie przedmiotem. Ponadto twórcy używają video w różnych wariantach, jak również obecne są elementy tańca współczesnego. Montaż spektaklu oraz estetyka grania aktorów jest bardzo współczesna.

Tekst jest bardzo uniwersalny.

- Zastanawiałem się skąd się bierze empatia, w tym tekście znalazłem coś ciekawego, że ta empatia pojawia się wtedy, kiedy mamy doświadczenie, które nas dotknęło, kiedy to my poczujemy autentyczny ból, wtedy możemy współczuć innemu człowiekowi – powiedział Malinowski. - Jeśli ktoś żyje według syndromu filozoficznego "w beczce chowany", że unikamy świata zewnętrznego, odcinamy się od niego i nie dopuszczamy trosk, bólu, to wówczas trudno uzyskać tę empatię i współczuć innemu człowiekowi. To odkryłem w tekście i chciałem do tego natchnąć innych, abyśmy nie skreślali outsaiderów, bo mogą oni mieć wiele wrażliwości i głębi w odbieraniu innych ludzi.

Ważnym tłem spektaklu jest muzyka, którą stworzył Marcin Nagnajewicz.

- Elementem, który spaja muzykę w tym spektaklu jest instrument - gitara elektryczna. Jest to ukłon w stronę muzyki tradycyjnej, wykonywanej na gitarze elektrycznej, ale również użyliśmy środków współczesnych, takich jak poszerzenie spektrum brzmieniowego gitary poprzez zastosowanie różnych efektów. Gitara elektryczna w różnych odsłonach, czasem pełni funkcje instrumentu, który ma za zadanie podkreślić efekt, czasami jest użyty jako background muzyczny, nadający charakter danej scenie. Czasem towarzyszy, czasem komentuje, czasem dookreśla stany emocjonalne danych bohaterów – stwierdził Marcin Nagnajewicz.

Kapcie, poduszka i budzik - co chcą nam przekazać?

Bardzo ważnymi bohaterami są przedmioty, odgrywane przez aktorów i aktorki. Mamy więc i kapcie i poduszkę i budzik.

- Kapcie są narzekającymi, zramolałymi kapciami, które są znudzone codziennością. Nic szczególnego w ich świecie się nie wydarza. I ta dziewczynka otwiera zupełnie nowy sposób zachowania, te kapcie muszą się zmienić. Świat się wywraca. Muszą podjąć jakieś decyzje. Moja bohaterka jest motorem działań, ale nie bardzo wie jak to robić. Bo przecież kapcie tkwią cały czas w tej samej przestrzeni, ich światem jest pokój. To wyjście do tego szpitala, to jest bardzo duże przeżycie – mówiła Grażyna Kozłowska, grająca Panią Kapeć.

- Podjąłem się wyzwania aktorskiego, gdzie występuje i przedmiot, który jest mocno powiązany z aktorem, aktor, który jest poza przedmiotem i sam przedmiot, który ożywam i staje się on istotny. Bohater ma płaszczyznę trójwymiarową. Grzebanie, analizowanie jest bardzo ciekawą pracą – podkreślał Paweł Szymański, wcielający się w rolę Kapcia.

- Gram poduszkę. Poduszka jest bliżej dziecka, niż kapcie – powiedziała Iwona Szczęsna. - W tym naszym świecie przedmiotów mamy swoje problemy, swoje konflikty i spełniamy rolę w życiu głównej bohaterki, której nagle nie ma i nasz świat też się wali. Więc my ratujemy i siebie i swój świat, wyruszamy w drogę, ratujemy dziewczynkę i przeżywamy swoje małe historie.

Myślą przewodnią spektaklu według aktorów jest, że wybaczenie uzdrawia oraz, jak powiedział Paweł Szymański: "Kapcie się do deptania, a misie do kochania, ale wszyscy jesteśmy ważni".

A tytułowy "Pręcik" to to, co daje nam ciepło, o co powinnyśmy dbać, co powinno się w nas palić, aby dawać to ciepło drugiemu człowiekowi.

„Pręcik” – nowy spektakl BTL-u ma uwrażliwić dzieci i dorosłych na drugiego człowieka

Ewelina Andrzejewska, Radio Akadera, 9.12.2021

ROZWIŃ

Na czym polega empatia i jak ją w sobie odnaleźć? O tym mówi najnowszy spektakl Białostockiego Teatru Lalek pod tytułem „Pręcik”.

To historia dziewczynki, która nagle z powodu nagłej choroby musiała opuścić swój bezpieczny pokój i zabawki, które zdezorientowane niecodzienną sytuacją próbują ją odnaleźć.

Nowy spektakl BTL-u ma uwrażliwić zarówno młodego, jak i starszego widza na drugiego człowieka.

– Ten spektakl uzmysłowił mi, że prawdziwa empatia jest wtedy, kiedy mamy doświadczenie, które nas dotknęło. Najpierw osobiście musimy poczuć ból, abyśmy autentycznie mogli współczuć drugiemu człowiekowi. Myślę, że spektakl „Pręcik” jest dla odbiorcy familijnego. To znaczy miło by było, gdyby wraz z dziećmi spektakl oglądali także rodzice. Oczywiście jest to też punkt wyjścia do rozmów z nauczycielami na tematy, których bardzo często unikamy, czyli tematy związane z chorowaniem, z dzieckiem w chorobie – mówi Jacek Malinowski, reżyser przedstawienia, dyrektor BTL.

Premiera spektaklu w niedzielę (12.12).

Spektakl "Pręcik". Kapcie, poduszka i pluszowy miś opowiadają o empatii. Nowa premiera BTL

Alicja Olchanowska, "Kurier Poranny", 10.12.2021

ROZWIŃ

Autorką spektaklu "Pręcik" jest Malina Prześluga. Na scenie Białostockiego Teatru Lalek obejrzymy historię małej dziewczynki, która nagle zachorowała i musiała wyjechać do szpitala. Jednak głównymi bohaterami są tutaj przedmioty, które na co dzień otaczały dziewczynkę. Poznamy jej kapcie, poduszkę, i misia-przytulankę. Postaci próbują ustalić, co stało się z ich przyjaciółką. Kiedy odkrywają prawdę, ruszają jej na pomoc.

- Miś jest w tej historii outsiderem, to on przynosi smutne wieści. Tak zaczyna się historia, jak przedmioty próbują wydostać dziewczynkę ze szpitala - podkreśla Jacek Malinowski.

Spektakl ma nowoczesną formułę, łączy rozmaite środki wyrazu. Aktorzy śpiewają, tańczą, wykorzystują projekcje wideo, łączy styl dramatyczny z teatrem przedmiotów.

- Związane jest to z tekstem, który daje możliwości performatywne - dodaje Jacek Malinowski.

(...)

Spektakl "Pręcik" w Białostockim Teatrze Lalek

Olga Gordiejew, Polskie Radio Białystok, 12.12.2021

ROZWIŃ

"Pręcik" - to historia o potrzebie empatii i zrozumienia drugiego człowieka. Opowieść o tym, że współodczuwanie jest nam niezwykle potrzebne w codzienności.

W niedzielę (12.12) w BTL-u odbędzie się premiera ostatniego w tym roku kalendarzowym spektaklu dla młodych widzów "Pręcik". Przedstawienie na podstawie tekstu Maliny Prześlugi wyreżyserował dyrektor teatru Jacek Malinowski. Spektakl opowiada historię z punktu widzenia przedmiotów, które otaczają małą dziewczynkę.

Każdego dnia, o tej samej porze podczas szkolnego tygodnia, w jej pokoju rozlega się dźwięk budzika, który ogłasza pobudkę. Przedmioty związane z porannymi rytuałami dziecka wstają zwykle wraz z nią, aby rozpocząć kolejny, nowy dzień. Tym razem coś się zmienia… Budzik dzwoni trzy razy, a mała właścicielka przedmiotów nie pojawia się. Zdziwione przedmioty starają się rozwikłać zagadkę nieobecności małej dziewczynki. Po to, by wszystko mogło wrócić na swoje miejsce, przedmioty będą musiały wybrać się w podróż, która może odmienić ich cały świat. Bohaterom spektaklu w wyprawie w nieznane towarzyszy muzyka Marcina Nagnajewicza. Główną bohaterką sfery dźwiękowej widowiska jest gitara elektryczna. Początek familijnego spektaklu "Pręcik" dziś w BTL-u o 15:00.

 

GALERIA / GALLERY

RECENZJE / REVIEWS

Wzruszający i ważny. Taki jest "Pręcik" w Białostockim Teatrze Lalek

Anna Kulikowska, bialystokonline.pl, 12.12.2021

ROZWIŃ

Są tematy w naszej kulturze, które wydają się oczywiste, bo po prostu nieuniknione. Śmierć, choroba, przemijanie. Jednak niechętnie je podejmujemy. Spychamy raczej do nieświadomości, nie wiedząc i nie ucząc się, jak o nich rozmawiać. Na szczęście zdarzają się takie momenty – klucze, które podejmują te tematy i rzucają na nie trochę światła. Tak właśnie jest z "Pręcikiem" w BTLu.

Spektakl "Pręcik" miał swoją premierę w niedzielę (12.12) w Białostockim Teatrze Lalek. Uważam, że to ważna sztuka. Może nie dla dzieci w każdym wieku, bo temat trudny, jednak nastolatkowie wraz z rodzicami czy opiekunami na pewno się odnajdą.

Oto na scenie widzimy niewielkie pomieszczenie. Jest to pokój małej dziewczynki... a w nim? Nie ma dziewczynki. Są za to przedmioty codziennego użytku, które są ożywione, które się kłócą, przekomarzają, dyskutują ze sobą. Mamy więc zgorzkniałe nieco Kapcie, entuzjastycznego i głośnego Budzika, zaspaną Poduszkę i odrzuconego, zapomnianego Misia.

Wydaje się, że dzień będzie jak pozostałe, taki sam jak wczoraj i taki sam jak jutro. Ot, zwykła rutyna: wstać o 7 rano, wzuć kapcie, udać się do szkoły. Cóż się jednak stanie, gdy okaże się, że dziewczynka zniknęła? Jak jej towarzysze życia odnajdą się w tej sytuacji? Co, gdy okaże się, że ich właścicielka jest w szpitalu?

Sytuacja zmusza przedmioty do konfrontacji z własnymi lękami, do podjęcia zmian, do okazania odwagi. Gdy podróżują w torbie do dziewczynki do szpitala, postawione w ostatecznej próbie – w końcu wyznają sobie nawzajem, że są dla siebie ważne.

Czy zdołają uratować dziewczynkę przed wszechogarniającą bielą szpitalnego łóżka? Czy czerwono-biała taśma oddzieli na zawsze przyjaciół? I czy w końcu uda im się naprawić złamany pręcik, który daje ciepło i życie? Zakończenie jest otwarte, co daje pole do wyobraźni i własnej interpretacji.

To niezwykłe, jak za pomocą minimalistycznych, ale symbolicznych i celnych środków osiągnięto wymowne efekty. Myślę, że twórcom przedstawienia udało się zbudować napięcie, skrzętnie i ciekawie poprowadzić narrację, by pozostawić w widzu pewien ślad. Rozbudzić tlące się ciepło, spojrzeć na bliskich, jako na tych, którzy są wyjątkowi i ważni. Każdy i każda odgrywa jakąś rolę, kapcie, mimo że może znoszone, dziurawe, chronią stopy przed zimnem, budzik każe nam wstawać, poduszka zawsze utuli i wchłonie łzy, a miś wysłucha naszego narzekania, wiele zniesie. A gdy przyjdzie zmierzyć się może z najtrudniejszym doświadczeniem, odchodzeniem, okaże się, że te przedmioty – osoby, będą walczyć o nas, na przekór własnym strachom, bezradności. Aby pręciki się w nas na powrót rozpaliły.

Jacek Malinowski wyreżyserował Pręcik. Malina Prześluga uczy wybaczania

Jerzy Doroszkiewicz, geekstok.pl, 12.12.2021

ROZWIŃ

(...)

Któż lepiej, jak nie dyrektor, zna aktorów kierowanego przez siebie teatru? Nic zatem dziwnego, że w roli lekko zgorzkniałego kapcia prawego Jacek Malinowski obsadził Pawła Szymańskiego, zaś w roli lewego, w dodatku dziurawego, Grażynę Kozłowską. Jak oni do siebie pasują, a teksty włożone im w usta przez Malinę Prześlugę są przepyszne. Tak samo zresztą, jak słowa Iwony Szczęsnej – Poduszki, że jest zwyczajnie za miękka. Cudowna zabawa słowami i sytuacjami w połączeniu z niebywałą plastycznością Michała Jarmoszuka tworzy wspaniałą postać zapatrzonego nieco na siebie Pana Drrr…, czyli Budzika. Jest też moment zaskoczenia, pierwszy zwrot akcji, kiedy to właśnie ruchliwy jak sprężynka Budzik odnajdzie Łysego Joe – starego misia, który pędził swój żywot autsajdera pod łóżkiem.

Ach ten Joe! Z posturą Błażeja Malinowskiego, w poszarpanym odzieniu, starych glanach wygląda na rasowego buntownika. Ale w istocie jest tylko skrzywdzonym dużym chłopcem. Na nic zda się ucieczka poza scenę (dobry pomysł reżysera), siła przyjaźni zawróci go na właściwą drogę. Drogę na ratunek dziewczynce, która trafiła do szpitala. Od momentu, kiedy przedmioty trafią do torby, spektakl nieco się zmienia. Pojawia się dodatkowa postać, która z kamerą przybliża podróżujących w wyimaginowanej ciemnej torbie przyjaciół do szpitala. A w szpitalu? Kiedy dziewczynka zanika, robi się coraz bledsza, przedmioty starają się ją rozbawić. Tu reżyser posłużył się modną ostatnio kamerą wideo, z której Błażej Piotrowski rzuca obraz na niewielki ekran, przez większość spektaklu podpowiadający widzom, że podglądają sekretne życie przedmiotów przez dziurkę od klucza. Aktorzy animują rekwizytami w wymiarze mikro, my widzimy je w powiększeniu, acz niekoniecznie wyraźnie. Niesamowite wrażenie robi za to scena w której Mirosław Janczuk, z megafonem, zaciąga taśmę, oddzielając widzów od sceny, a może od miejsca śmierci?

(...)

Tak się nie robi, nie porzuca się bliskich. Rzecz o empatii, czyli "Pręcik"

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 3.01.2022

ROZWIŃ

Kilka przedmiotów, kilku aktorów, na środku łóżko. Minimum dekoracji, minimum słów. "Pręcik" to chyba jeden z najbardziej minimalistycznych spektakli dla dzieci w Białostockim Teatrze Lalek. Ale i dowód, że oszczędność to świetny sposób na opowiadanie o emocjach. I tak trudnych sprawach jak odchodzenie.

Choroba, cierpienie, ból, śmierć - to tematy w teatrze dla dzieci rzadko poruszane. Żyjemy w kulturze, w której dzieci przed tym najczęściej staramy się chronić, trudne sprawy zagadywać, spychać na bok. A pokazywać świat wyłącznie jako pełen kolorów, miękkich kształtów i bezpiecznych spraw. Intencje zwykle są dobre - po co zawracać maluchom głowę, skoro w dorosłym życiu jeszcze zdążą się zmierzyć z cierpieniem i śmiercią bliskich? A jednak od tematu nie uciekniemy i uciekać nie warto. Pozostaje tylko kwestia: jak o tym opowiadać?

Spektakl jak mikropuzzle

Białostocki Teatr Lalek w swoich spektaklach pokazujący cudowne, ale i te bardziej mroczne strony życia, na różne sposoby uczy, uwrażliwia, rozwija wyobraźnię. A teraz - sięgając do sztuki Maliny Prześlugi, jednej z najciekawszych polskich dramatopisarek - idzie krok dalej: dotyka tematu chyba najtrudniejszego, bo śmierci dziecka. I opowiada o tym w sposób niezwykle delikatny, uważny, wielopłaszczyznowy. I pomysłowy.

„Pręcik" w reż. Jacka Malinowskiego to bowiem spektakl zmieniający zupełnie perspektywę - historię opowiadają przedmioty należące do chorej Dziewczynki. Ona sama praktycznie na scenie się nie pojawia. Ale tyle Dziewczynki jest w słowach, opowieściach, uczuciach porzuconych przedmiotów, jakby jej postać była tuż obok.

Tu jednak nic na początku nie jest oczywiste, podane na tacy. Widzowie - i mali, i duzi (bo oni też znajdą tu coś dla siebie) muszą sobie w pierwszych minutach spektaklu go poukładać, niczym mikropuzzle z rozrzuconych kawałeczków.

Oto para: On i Ona, obok łóżko. On marudzi, Ona jest zgryźliwa. Przerzucają się słówkami, docinkami, złośliwostkami. Cóż to jest za rozmowa, żadnych zbędnych słów, same konkrety. Ach, te mruknięcia, sarknięcia, emocjonalne mignięcia! Mistrzostwo krótkiej formy.

Chwilę zajmie oglądającym rozeznanie, że to Pan Kapeć i Pani Kapciowa (Paweł Szymański i Grażyna Kozłowska), z odpowiednimi rekwizytami w dłoniach. Za chwilę do bardzo wyrazistej pary dołącza też kolejny osobnik - wymuskany elegancik. Bardzo energiczny, bardzo zdyscyplinowany. Przebiera nogami, energia go rozsadza - to Pan Drrr (Michał Jarmoszuk), który wykrzykuje: „Ależ ja muszę naszą Dziewczynkę obudzić, bo zaraz sprężyna mi pęknie!".

No właśnie. Coś jest nie tak. Nie ma Dziewczynki, poranny rytuał zostaje zaburzony, Kapcie są zdezorientowane, Budzik rozdygotany, Poduszka (Iwona Szczęsna), która za chwilę sennie wyjrzy spod kołdry, też czuje się opuszczona.

Zaczynają się spekulacje: „Gdzie jest Dziewczynka? Może dorosła i się ożeniła?". Wkrótce do towarzystwa dołączy jeszcze jeden osobnik, znaleziony pod łóżkiem z plastrem na głowie - Miś o intrygującym przydomku Łysy Joe (Błażej Piotrowski), który swoimi mruknięciami wyjaśni sprawę. Pani Kapciowa odkrywa nagle: „Poszła bez kapci, zaraz będzie chora!". Na co miś:  „Ona już jest chora…".

Zadawnione żale

I tak toczy się oszczędnie ta historia, odmykając kolejne drzwiczki do uczuć  porzuconych, zagubionych przedmiotów, które nie rozumieją, co się stało, próbują rekonstruować sobie ostatnie dni i miesiące, rozeznać się w całym galimatiasie własnych emocji. Bo tych, choć pokazanych oszczędnie (co też jest olbrzymim plusem spektaklu) jest tu ogrom: w słowach, między słowami, w milczeniu, zawieszeniu. Ileż tu nagromadzonych rozczarowań, smutku, złości, niemożności!

Pojawienie się misia, który przeleżał mnóstwo czasu zagubiony pod łóżkiem, uruchamia lawinę zadawnionych spraw. Poduszka: „Gdzie byłeś, jak Cię nie było?! Tak się nie robi, nie porzuca się bliskich!" - ma żal do Joe, że wolał uciec. Miś okazuje się, wcale nie uciekł, a został porzucony. Kapcie czują się niedoceniane i rozgoryczone kiepskim traktowaniem: „Żaden, nawet najbardziej sfatygowany Kapeć, nie zasługuje na człapanie!", Budzik już nie wytrzymuje i z braku Dziewczynki postanawia sam siebie obudzić…

Słowem - każdy przeżywa swoje smutki i rozczarowania po swojemu. Ale po wybuchu pierwszych emocji, ustaleniu, gdzie jest Dziewczynka, porzucone towarzystwo się jednoczy we wspólnym działaniu, bo przecież coś trzeba zrobić. Pierwsza decyzję podejmuje Pani Kapciowa - „Jedziemy do smutnego szpitalnego łóżka, nie pozwolę, by Dziewczynka chodziła bez kapci!".

No i, używając swoich sposobów, jadą. To podróż pełna niepokoju i smutku, ale też do głębi własnych serc - przedmioty Dziewczynki przebywając w symbolicznym wnętrzu Torby (Izabela Maria Wilczewska), w końcu rozmawiają, mówią o swoich potrzebach, marzeniach, pragnieniach. Gdy wreszcie docierają do szpitala, wydają się już inni, zgrani, zjednoczeni. Silniejsi.

Ale też mniejsi. Tu reżyser bowiem zastosował ciekawy zabieg zminiaturyzowania lalkowych wariantów bohaterów - szpitalne łóżko jest maleńkie, kapcie jak paznokcie, poduszka i miś niczym pudełko zapałek. Wokół wyrastają złowrogie szpitalne parawany, pojawia się groźna postać z megafonem - Strażnik? Dyrektor szpitala? Śmierć? (Mirosław Janczuk).

Przedmioty walczą o Dziewczynkę, walka jest nierówna i skazana na porażkę, ale też zakończenie mimo wszystko jest otwarte i nieoczywiste.

Dobry tekst, mocna obsada

To, co ważne i - mimo wszystko - budujące w tej historii - to siła, bunt, chęć walki, jaką w obliczu trudności odnajdują w sobie małe, na pozór nic nieznaczące przedmioty. Nawet w najbardziej zwyczajnej postaci może drzemać potęga, duch walki i miłość - nie lekceważmy się więc nawzajem: nawet to, co traktujemy jako oczywiste, nie zwracające uwagi - może być bardzo potrzebne i ważne. Dobrze o tym pamiętać, nakładając nawet najbardziej sfatygowane kapcie.

Jest w tym spektaklu paradoksalnie sporo humoru, wpisanego w relacje między przedmiotami, nawet jeśli na pozór to relacja wyłącznie okraszona frustracją i nudą. Jest dużo żywych emocji - tu każdy zdaje się rozumieć, czym jest empatia i chęć pomocy, bo sam odczuł gorycz porzucenia, smutku i żalu. Jest miks kompletnie różnych postaw wobec życia, różnych sposobów na radzenie sobie z emocjami.

Wszystko to świetnie obsadzeni aktorzy odgrywają znakomicie: oszczędnie, a jednak wyraziście, właściwie każdy z bohaterów, choć skreślony minimalistycznie, zdaje się intrygującą otwartą księgą. Spektakl odgrywany jest w bardzo oszczędnej scenografii (Michał Wyszkowski), przy wyrazistej muzyce z użyciem gitary (Marcin Nagnajewicz). I głównie w żywym planie, w którym aktorzy mają swoje lalkowe warianty, z czasem zmieniające rozmiary.

Dodatkowy efekt inscenizacyjny daje twórcom użycie kamery i projekcji. Niezwykle istotne do budowy postaci są też ich kostiumy. Obok sfatygowanych państwa Kapci (On w kamizelce, Ona w rozpinanym blezerze, w niezwracających uwagi kolorach), Budzika (w marynarce i czerwonych butach) czy Poduszki (w szlafroku i w przedsennym anturażu) mamy też Łysego Joe, który odstaje od reszty. Kaptur naciągnięty głęboko na obandażowane czoło, ciężkie buty - Joe na pierwszy rzut oka nie ma w sobie nic miękkiego, jak miś, to raczej kolczasty buntownik, sponiewierany outsider. Szorstki, niechętny, ale to tylko maska, tak naprawdę dużo w nim bólu i goryczy odrzucenia.

Słuchaj drugiego

I również o tym jest najnowsza premiera Białostockiego Teatru Lalek: o tym, jak łatwo zranić drugą osobę swoją nieuważnością. I jak ważna jest empatia, wsłuchiwanie się w siebie nawzajem, próba zrozumienia i wybaczenia urazów.

Spektakl ma ciekawą podwójną narrację - dlatego coś dla siebie znajdą tu i dorośli, i młodzież, i dzieci (choć raczej starsze, powyżej wieku przedszkolnego). „Pręcik" (w spektaklu dostaniemy mądre wytłumaczenie, czym ów „pręcik" jest) przywraca też wiarę w teatr minimalistyczny, pozbawiony nadmiaru słów i formy. Świetnie dowodzi, że dobry, mądry teatr może się również obyć bez zbytniego scenicznego „zagęszczania".

MULTIMEDIA

materiał Radia Akadera
Relacja Eweliny Andrzejewskiej
materiał Polskiego Radia Białystok
Spektakl "Pręcik" w Białostockim Teatrze Lalek - relacja Olgi Gordiejew
odtwórz trailer
trailer

RIDER TECHNICZNY / TECHNICAL RIDER

RIDER TECHNICZNY
PRĘCIK
POBIERZ

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt